Wczoraj, 9 września na stadionie Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Radomiu odbyła się gala boksu zawodowego MGębski Boxing Night, podczas której brutalnie znokautowany został Krzysztof Zimnoch, zaś Albert Sosnowski postanowił zakończyć karierę !
Zapowiadana i wyczekiwana od dłuższego czasu gala boksu zawodowego MGębski Boxing Night w Radomiu, zostawiła po sobie trochę niedosytu. Choć innowacyjna formuła prowadzenia walk na otwartym stadionie z pewnością była nie lada gratką, to już jej organizacja wymaga jeszcze dopracowania.
Jeśli chodzi o same walki, to najciekawiej zapowiadającymi się starciami okazały się przed ich startem, pojedynki pomiędzy Albertem Sosnowskim, a Łukaszem Różańskim oraz Krzysztofem Zimnochem i Joel’em Abellem.
Kibice zebrani na stadionie miejskim w Radomiu chcący zobaczyć walki do samego końca w pełnym wymiarze czasowym, trochę się rozczarowali. W pierwszym z tych pojedynków rękawice skrzyżowali weteran bosku, Albert Sosnowski (49-9-2, 30 KO) i Łukasz Różański (7-0, 6 KO). Walka ta zakończyła się szybciej, aniżeli się zaczęła. Już w pierwszej rundzie po niespełna dwóch minutach boksu, po serii ciosów jakie otrzymał Sosnowski od swojego rywala, popularny”Dragon” padł na deski. Nie udało mu się wygrać 50. walki w karierze, co było jego celem przed tą walką. Po dojściu do siebie Albert Sosnowski wygłosił kilka słów do kibiców zebranych na MGębski Boxing Nihgt.
Lata robią swoje, to było prawdopodobnie moje pożegnanie z ringiem… Wspierajcie polski boks, mamy wielu młodych, perspektywicznych zawodników, a na mnie już czas. Dziękuję wam! – tymi słowami prawdopodobnie Albert Sosnowski pożegnał się z zawodowym boksem.
W walce wieczoru, w której na przeciw siebie stanęli Krzysztof Zimnoch (22-2-1, 15 KO) i Joel Abell (34-9, 32 KO), lepszy okazał się Amerykanin. Ten pojedynek w porównaniu do poprzedniego potrwał nieco dłużej, bo, aż trzy rudny. Odrobinę szczęścia zabrakło Polakowi, żeby toczyć pojedynek dalej, ponieważ jego walka zakończyła się dosłownie trzy sekundy przed gongiem kończącym rundę. Wtedy to Amerykanin podczas wymiany ciosów trafił potężnym prawym sierpowym Zimnocha, a ten padł jak kłoda na deski ringu.
Od początku walki to Abell miał przewagę, choć eksperci prognozowali, że trzeba dać się wystrzelać w Amerykaninowi, a potem przejąć inicjatywę, na to jednak nie starczyło czasu i Krzysztof Zimnoch przegrał walkę przez KO. Była to druga porażka Polaka w boksie zawodowym.
Szczerze mówiąc, nie pamiętam co się stało. Nie wiem co powiedzieć. Jest mi przykro, bo wierzyłem w siebie – powiedział po walce Zimnoch.
Foto: Sporotwefakty.wp.pl