Patryk Vega o „Kobietach mafii 2”



Przemyt narkotyków na niespotykaną dotąd skalę, porwania i zabójstwa na zlecenie, kradzież najdroższych, luksusowych samochodów, widmo globalnego terroryzmu i machinacje południowoamerykańskich karteli – wszystko to w kontynuacji jednego z największych kasowych hitów 2018 roku. Ciąg dalszy doskonale przyjętych „Kobiet mafii” to rozwinięcie wątków znanych z części pierwszej, powrót doborowej obsady i zastrzyk zupełnie nowej, świeżej krwi. „Kobiety mafii 2” w kinach od 22 lutego.

ROZMOWA Z PATRYKIEM VEGĄ – reżyserem i scenarzystą

Powstaniu „Kobiet mafii 2″ przyświecał jeden cel. Przebicie części pierwszej.

Absolutnie. Przede wszystkim jest znacznie bardziej międzynarodowo, kręciliśmy w Kolumbii, Dubaju, Maroku, Hiszpanii, Niemczech i w Polsce, nie tylko w Warszawie, ale i na Pomorzu, gdzie realizowaliśmy między innymi scenę desantu ze śmigłowca na okręt. Niesamowicie skomplikowane zdjęcia. Musieliśmy zsynchronizować trasę okrętu, który akurat wpływał do portu, ze śmigłowcem, który pożyczyliśmy od policji. To oznacza, że cały czas sprawdzaliśmy, czy coś się nie zmienia w planie okrętu. Dla załogi opóźnienia to żaden problem, bo same manewry wpłynięcia do portu potrafią trwać nawet sześć godzin. Dla nas jednak każda dodatkowa minuta oznaczała ogromne koszty. Śmigłowiec był przecież wykorzystywany do aktualnych działań operacyjnych przez policję. Scena, która w filmie trwa minutę, była więc przygotowywana przez kilka miesięcy. 

Jakie jeszcze niespodzianki przygotowałeś dla widzów w „Kobietach mafii 2″?

Dla reżysera zawsze najfajniejsze są sceny, których jeszcze nigdy wcześniej nie robił. Na planie tego filmu mieliśmy na przykład prawdziwego niedźwiedzia, musieliśmy go szukać w całej Europie. Potem trzeba było pomyśleć, jak w ogóle zrealizować takie zdjęcia, bo logistycznie jest to bardzo skomplikowane. Musieliśmy przywieźć niedźwiedzia kilka dni przed rozpoczęciem zdjęć, żeby zdążył sobie wszędzie pochodzić i oznaczyć teren. Inaczej w ogóle nie chciałby się tam po raz drugi pojawić. Oczywiście cała ekipa musiała się do niego dostosować. Te sceny realizowaliśmy na warstwach, czyli osobno kręciliśmy sceny z aktorami, a osobno z niedźwiedziem i dopiero w postprodukcji obie warstwy połączyliśmy. To jest naprawdę imponujące, potężne, dzikie zwierzę. Gdy przyjechał do nas w ogromnym pickupie przystosowanym do transportu tego typu zwierząt, cały samochód się trząsł. Zrobiło to na nas piorunujące wrażenie.

Kolejnym wyzwaniem logistycznym były sceny samochodowe.

Kilka szybkich sekwencji kręciliśmy na autostradzie, więc pojawił się problem bramek. Nie wyobrażam sobie widowiskowego pościgu, kiedy wszyscy muszą co chwilę zatrzymywać się na przejeździe. W związku z tym trzeba było wyłączyć bramki z ruchu. Pierwszy raz w historii, właśnie na potrzeby „Kobiet mafii 2″, prywatni właściciele autostrady zdecydowali się ją otworzyć! Nikt wcześniej nie zrobił czegoś podobnego.

Podobno współpracowałeś też z Ministerstwem Obrony Narodowej.

Tak. Wielki finał filmu ma miejsce podczas defilady Wojska Polskiego. Kręciliśmy wszystko w prawdziwych okolicznościach, więc musieliśmy prosić MON o zielone światło. Pamiętam, jak w dzieciństwie oglądałem zafascynowany „Dzień Szakala”. Urzekło mnie wówczas, że scenę filmową połączono z autentyczną defiladą. Miałem takie marzenie, żeby zrobić coś podobnego w Polsce. Po latach się udało!

Jak to się stało, że zaangażowałeś Angie Cepedę do roli Aidy?

Cała intryga filmu skoncentrowana jest wokół przemytu narkotyków z Ameryki Południowej, więc oczywiste było, że potrzebujemy gwiazdy latynoamerykańskiej, żeby całość wypadła wiarygodnie. Tym bardziej, że Aida jest główną postacią całego filmu, więc ciąży na niej ogromna odpowiedzialność. Angie partneruje fenomenalny Enrique Arce, znany między innymi z genialnego, ukochanego przeze mnie serialu Netflixa „Dom z papieru”. Z obojgiem pracowało się rewelacyjnie. To niezwykłe szczęście, że zgodzili się zagrać w „Kobietach mafii 2″, bo oboje są bardzo zapracowani. Arce będzie grał teraz w nowym „Terminatorze”, Angie niedawno partnerowała Robertowi Duvallowi czy Nicolasowi Cage’owi. Oboje są bardzo skupieni i świetnie przygotowani, praca z nimi to prawdziwa bajka. Żadne z nich nie jest typem aktora, który po prostu przechadza się po planie i między ujęciami opowiada dowcipy i anegdoty. Przyjechali wykonać swoje zadanie i dać z siebie 100%. Ja to uwielbiam, bo też poświęcam się swojej pracy do końca, do utraty tchu. Dzięki nim „Kobiety mafii 2″ mają posmak amerykańskiego kina w polskim wydaniu.

Jak zmienił się twój stosunek do „Kobiet mafii”? Swoje bohaterki znasz już znacznie lepiej, niż przy okazji części pierwszej.

Ja się w nich dopiero rozkochuję! Coraz lepiej je poznaję i czerpię z tej wiedzy z ogromną przyjemnością. Oglądając takie seriale jak „24 godziny” wyraźnie widać, że przy pierwszych sezonach reżyser i ekipa dopiero się siebie nawzajem uczą, badają grunt i własne możliwości. Coś podobnego działo się też u nas. W pierwszej części aktorki weszły w swoje postaci, w drugiej wszystko jest podkręcone i wyśrubowane na maksa, przesuwamy granicę coraz dalej i dalej.

Z części pierwszej widzowie na długo zapamiętali scenę z piłą i kwasem. Jakie rekwizyty i narzędzia tym razem dałeś dziewczynom do ręki?

Są piły łańcuchowe, wiertarki, przedmioty w codziennym, normalnym świecie w ogóle nie kojarzone z kobietami. Aktorki z „Kobiet mafii 2″ bardzo żywiołowo na nie reagują, nie miały okazji wcześniej mierzyć się w swoich karierach z niczym podobnym.

Nie mieliście żadnych problemów z kręceniem w Kolumbii czy Maroku?

Mój znajomy był jakiś czas temu na wakacjach w Kolumbii, w kurorcie wakacyjnym i był świadkiem morderstwa. Zwlekaliśmy długo z podjęciem ostatecznej decyzji, czy kręcić w oryginalnej lokalizacji, czy szukać bezpieczniejszego kraju, ale Angie Cepeda przekonała nas, by nie zmieniać planów. Dodatkowo dostaliśmy też ochronę lokalnej policji, więc czuliśmy się względnie bezpiecznie. Problem z Maroko był innego rodzaju. Wątek dotyczący tego kraju w „Kobietach mafii 2″ miał związek z terroryzmem. Władze krajów arabskich na hasło „terroryzm” i „seks” po prostu zamierają i nie zgadzają się na nic. Na szczęście nam się udało ich przekonać. Tak się robi kino! Mamy silne pragnienie, aby robić je bezprecedensowo, wprowadzać zupełnie nową jakość.

Przy pisaniu scenariusza do pierwszej części „Kobiet mafii” współpracowałeś z Grupą Mokotowską. Jak było tym razem?

Zgłosiło się do mnie bardzo wiele osób, kobiet, związanych z przestępczością zorganizowaną. Opowiadały mi swoje historie. Niektóre były żonami, inne kochankami, jeszcze inne córkami gangsterów. Osobami, które rzeczywiście trzęsły tym światem. Myślę, że mam teraz tyle materiału, że spokojnie starczy i na kolejną część filmu!

Kobiety z wiadomych względów stanowią najmocniejszą część ekipy. Jednak panowie też dzielnie dotrzymują im kroku.

Męski skład obsady zmienił się prawie całkowicie, bo względem części pierwszej chyba wszystkich zabiłem. (śmiech) Tym razem, w męskiej obsadzie prym wiedzie Piotr Adamczyk – w zupełnie niespodziewanej, nowej odsłonie. Tuż obok niego pojawia się Enrique Arce. Postawiliśmy też na młode aktorskie pokolenie. W niektórych przypadkach ci młodzi aktorzy są już absolutnymi idolami nastolatek. Mam na myśli Patryka Pniewskiego, Damiana Kreta czy Otara Saralidze. Postawiliśmy też na silnych facetów, którzy mają dać posmak gangsterskiego świata. Są raperzy – Sobota i Bonson, jest mistrz kulturystyki – Michał Karmowski.

Jak w kilku słowach określiłbyś swój nowy film?

Nowa jakość w polskim kinie! Dużo więcej humoru, akcji, wątków miłosnych i scen akcji. Mrożące krew w żyłach historie, pościgi. Wiele scen zrealizowaliśmy w polskim kinie po raz pierwszy. Na przykład strzelanie do łodzi z bazooki z helikoptera… Chcę przekonać widzów, że w Polsce też jesteśmy w stanie zrobić porywające kino, które jest mieszanką sensacji, humoru i miłości. To będą dwie godziny rewelacyjnej rozrywki!

Fot. Aleksandra Mecwaldowska

źródło: Kino Świat

Komentarze