Etnolog Muzeum Wsi Radomskiej Marcin Stańczuk opowiada o tradycji kolędowania kolędników w czasie Świąt Bożego Narodzenia
Jeśli chodzi o zwyczaje radomskie, nie możemy zapominać o kolędnikach. Kolędowanie dzieliło się na takie trzy główne grupy – po pierwsze były to grupy tzw. Herodów, które chodziły po chaach i u każdego gospodarza, gdzie zostali zaproszenia, taka grupa inscenizowała wydarzenia z życia Jezusa, polegające na tym, że wspominano i inscenizowano próbę zgładzenia małego Jezuska przez Heroda. Jego decyzję rozwijało się tak, że finalnie ten Herod był karany za swój niecny plan i śmierć ścinała mu głowę.
Inna grupa to były jasełka, związane również z życiem Jezusa, ale były jeszcze takie grupy szczodracarzy – to byli zwykle młodzi chłopcy mający po kilka, kilkanaście lat i oni chodzili około święta Trzech Króli po Nowym Roku i śpiewali kolędy zwane szczodrówkami, gdzie życzyli wszystkiego dobrego i dopominali się szczodraków, czyli takich wypieków w różnych kształtach – jakichś ósemek, kogutów, esownic, też jakieś takie ludzkie postaci te ciasteczka miały, no i tym gospodarze się odwzajemniali, zatem dar dobrego słowa, który miał przynieść pomyślność w gospodarstwie i szczęście dla całej rodziny.
Wizyta kolędników zawsze była dużym wydarzeniem w zagrodzie. Oni najpierw stawali pod oknem, wykonywali taką przyśpiewkę, która była wstępem do dalszego kolędowania, wychodził do nich gospodarz czy też właściciel domu, który miał za zadanie zaprosić wszystkich do środka i tam odbywało się główne kolędowanie, za które kolędnicy odbierali datki, najczęściej w naturze, czyli w postaci jakichś kiełbas, osełki masła, kawałka ciasta, miarki zboża albo też drobnych datków finansowych.
Trzeba mieć na uwadze, że powstawał wtedy w chałupie taki radosny hałas, bo często w tych korowodach był diabeł z jakimiś widłami i próbował ukłuć takimi widłami zwykle panny na wydaniu albo dzieciaki czy kobietę, jeśli dzieci nie było. Pojawiał się pisk, radość, śmiech, hałas przewracanych sprzętów domowych, zwykle właśnie z radością oczekiwaną i przyjmowano tych kolędników, ale jeśli zdarzyło się, że z jakichś powodów, może z biedy lub jeśli nie chcieli ich wpuścić, bo jakiś kolędnik był z gospodarzem pokłócony, to nie wpuszczano tej grupy. Kolędnicy odwzajemniali się złym słowem, mówiąc na przykład, że gospodarz pójdzie do piekła albo, że jest skąpy. Bo była taka duża potwarz dla tych gospodarzy i raczej starano się
jak hałas przewracanych sprzętów domowych zwykle właśnie z radością oczekiwaną i przyjmowano tych kolędników ale jeśli Zdarzyło się że z jakichś powodów yyy może z biedy czy Jeśli na przykład nie chcieli ich wpuścić bo jakiś kolędnik był z gospodarzem pokłócony Nie wpuszczano właśnie tej grupy No to kolędnicy odwzajemniali się złym słowem no mówiąc na przykład że właśnie gospodarz pójdzie do piekła albo że jest skąpy No to była taka duża potwarz dla dla tych gospodarzy i raczej starano się unikać takich sytuacji.
Fot. Depositphotos