Wizytówka RNL: Paweł Wolski i historia Radia Radom



RadioNewsLetter najpopularniejszy w Polsce portal branży radiowej prowadzony przez Alinę Dragan w najnowszym wydaniu prezentuje historię powstania Radia Radom oraz wizerunek współwłaściciela radia Pawła Wolskiego. Zapraszamy do lektury…
źródło: RadioNewsLetter Alina Dragan rnl.pl/Wizytówka RNL 930
Paweł Wolski
Prezes zarządu, dziennikarz, dj, animator, wydawca, współwłaściciel

Na początku była Pasja. Inspiracją było pojawienie się na rynku, w 1994 roku, komercyjnych rozgłośni radiowych. W klubie Teatralnym w Radomiu zwanym Puentą spotkaliśmy się z kolegami i wymyśliliśmy, że będziemy pracować w radiu. Odważnie wkroczyliśmy do nowo powstających wtedy w Radomiu rozgłośni radiowych z hasłem na ustach, jacy to niesamowici i fajni jesteśmy. I wzięli nas – na program kabaretowy. Nie miałem pojęcia, jak się taki robi, ale było bardzo wesoło. Program padł po paru miesiącach, a ja zostałem reporterem.

Ten oto Reporter, od pierwszego dnia został rzucony na głęboką wodę. Zostałem wysłany na wywiad z Janem Machulskim. Górna półka. Otwarty człowiek, guru. Poszło nawet całkiem nieźle. A tu najważniejsze: w taki sposób połknąłem bakcyla i już z radia praktycznie nie wychodziłem.

Kolejnym podbiciem pasji było zostanie prezenterem i realizatorem radiowym. W latach 90 talk show to nie była zbyt popularna formuła – tym bardziej w radiu. A nam się udało zrobić Sesje Dźwiękową, bo tak nazywał się program, który współprowadziłem. Do wspomnianego wcześniej klubu Puenta, zapraszaliśmy największe gwiazdy. Realizowaliśmy program na żywo, z publicznością, koncertem akustycznym i fajną rozmową. Wtedy WOW! Przed teatr podjeżdżał wielki samochód terenowy z 4 potężnymi reflektorami i świecił w niebo, światło biegało po chmurach by podkreślić rangę tego wydarzenia. Widać było z 15 km. Program tak się rozbujał, że już w branży nie musieliśmy tłumaczyć skąd jesteśmy i kolejne zespoły chętnie przyjeżdżały.

Szokiem było, jak radio, które wydawało się skałą, monolitem nie do rozbicia, kupiła korporacja – sieć radiowa. Wtedy to było nowe określenie i nie wiedzieliśmy dokładnie z czym to się wiąże. A wiązało się z całkowitą zmianą sposobu prowadzenia radia. Z radiem, które było bardzo bezduszne, ale można było w nim znaleźć pole do samo realizacji.

Jednak… z korporacji odszedłem. To nie dla mnie. Dostałem propozycje, by kierować inną rozgłośnią. Radio, które miało sporo problemów, brak ramówki, muzyki, niska słuchalność i szczątkowy zespół. Wyzwanie, które było mi wtedy bardzo potrzebne. Kierowałem anteną w tej rozgłośni przez kilka ładnych lat. Przydały się wcześniejsze doświadczenia. Był to na pewno okres pełen pasji w działaniu, tworzenia, zmieniania, ale też rosnącej świadomości tego, że całą energię, która nie wiadomo skąd się brała – pewnie właśnie z tej pasji – pożytkuję jednak nie dla siebie tylko dla kogoś. I chyba przyszło też zmęczenie.

Wtedy podjąłem decyzje by odejść z radia. Potrzebowałem takiej przerwy. Otworzyłem firmę zupełnie nie związaną z mediami – firmę budowlaną. Jednak trzeba pamiętać o jednej rzeczy. Nie byłem budowlańcem tylko radiowcem. W studiu radiowym przesiedziałem ponad 20 lat.
Po 2 latach pojawiła się wielka tęsknota za radiem. Za tą gonitwą do studia, ciarkami, gdy wyemitujemy dobry materiał albo dźwiękiem z takim mięsem na wokalu, że włosy same stają dęba.

I wtedy, tak przez przypadek, spotkałem na ulicy Asię Stachurską. Przyjaźniliśmy się od lat. Asia wcześniej kierowała jedną z rozgłośni radiowych, z której podobnie jak ja odeszła i prowadziła własną firmę. Po chwili rozmowy padło hasło – zróbmy coś. Coś medialnego. Zaproponowała portal miejski. Zastanawialiśmy się nad nazwą. Gdy powiedziałem, że mam domenę radioradom.pl – mina Aśki była bezcenna. I już wiedzieliśmy co zrobimy – mały portal miejski z elementami radia, podcastami. Rozpoczęły się przygotowania i jazda po mieście.

Założenie było proste. Robimy radio internetowe, ale jak normalne. Czyli zbudowaliśmy normalne studio radiowe. Pełną redakcje, a po chwili drugie studio produkcyjne. Tak powstał portal RadioRadom.pl

Mieliśmy dziennikarzy, niektórzy pracują do dzisiaj, pojawiały się programy i podcasty, do radia przychodzili goście. Wtedy powstało hasło – liner – Moc Muzyki, Moc Kultury, Moc Miasta!

Chcąc podbić swoją obecność na rynku mediów w Radomiu wymyśliliśmy program, który w krótkim czasie stał się naszym sztandarowym programem informacyjnym – Mocną Rozmowę. W nim bardzo szybko zaczęli bywać najważniejsi politycy w mieście i Polsce. A niektórymi odcinkami zainteresowały się nawet stacje ogólnopolskie.

Teraz tworząc radio już wiedzieliśmy o tym, że musi to być multimedium. Takie są obecnie media, które łączą różne formy przekazu w naszym przypadku radio, elementy wideo, portal i media społecznościowe. Ale naszym podstawowym celem była zawsze koncesja.

Zdobycie koncesji radia FM jest bardzo trudne. Jest bardzo mało wolnych częstotliwości. Gdzie się nie udaliśmy słyszeliśmy wtedy – NIE DA SIĘ tego zrobić. Jednak walczyliśmy. Trwało to kilka lat i nie było proste.

4 kwietnia 2019 roku to dzień, który zapamiętam do końca życia. Nigdy nie wiadomo, kiedy pojawi się informacja o rozstrzygnięciu konkursu koncesyjnego. Stronę www KRRIT sprawdzaliśmy przez te wszystkie miesiące wiele razy dziennie. A 4 kwietnia pojawiła się informacja, że MAMY TO!

W 2 miesiące zbudowaliśmy pełną rozgłośnie radiową JUŻ RADIA FM! To, że dostaliśmy koncesje wyzwoliło w nas wszystkie dotychczas trzymane na wodzy moce. W końcu byliśmy Mocą Miasta. Wiedza jest wszędzie, liczy się doświadczenie. Napisała pewna przyjaciółka.
Powstały redakcje, odpaliliśmy nadajnik dokładnie 12 czerwca, a od 17 pojawił się pełny program radiowy! ROBIMY PRAWDZIWE RADIO nie odtwarzacz muzyki!

Całą swoją często skrywaną pasje – pokazaliśmy na 87,7. Bo pasja w radiu jest zasadna tylko wtedy, gdy można ją pokazać na zewnątrz, gdy wyjdzie z nas i i dzielimy się nią ze światem.

Co ważne w bardzo krótkim czasie udało nam się zbudować jeden z największych i najlepszych zespołów ludzi! Wzbudzić ich zaufanie i przekonać do realizacji tego projektu, a to nie taka prosta sprawa. Radio przyciąga ludzi, nam udało się przyciągnąć tych odpowiednich.

W tej historii jest wszystko. Pasja, Inspiracja, Motywacja. I jeszcze jedna rzecz, bez której nie byłoby możliwe zrealizowanie zarówno tego jak i każdego innego celu… DETERMINACJA

Największe zalety: Myślę, że właśnie pasja w działaniu, determinacja. Jak coś poczuje, to nie odpuszczam. Poza tym relacje. Relacje między ludzkie. One muszą być, by coś zrobić, by żyć. Muszą być emocje i ja je umiem zebrać. Czasem na coś spojrzę i po prostu wiem, co będzie dalej, wiem co robić.

Gdy włączam radio jest to najczęściej: Radio Radom. Dla przyjemności i oczywiście z obowiązku. No ale też czasem Radio Sudety24, a zawsze jak jeżdżę po Polsce i świecie różne stacje małe lokalne. W nich jest klimat.

Mój pierwszy raz przed mikrofonem: To był wspomniany wyżej program kabaretowy. No było ciężko. Prowadziliśmy w 3 osoby. Miałem ok 20 lat. Bardzo dobrze chcieliśmy się do niego przygotować. Mieliśmy napisane wcześniej teksty. Miało być śmiesznie. Posadzili nas w studiu, a za szybą był cały zespół radia. Najlepszy sposób na spalenie człowieka:) Poszło całkiem nieźle, choć z pomyłkami. Tomek ówczesny szef życzliwie do nas podszedł i przez jakiś czas robiliśmy ten program.

Niezapomniany moment na antenie: Było ich mnóstwo. I ciężko wybrać ten szczególnie ciekawy. No to na pewno to pierwsze nagranie opisane wyżej. Programu kabaretowego. Nie zajmowałem się później kabaretem.
Pytanie zadane „na żywo” Zbyszkowi Hołdysowi – Czy Pan lubi grać? Po którym nastąpiła znacząca cisza. Ale spokojnie – lubi.
Wywiad z pewnym politykiem, który z profilu radia zabrały stacje ogólnopolskie
i wykorzystały w swoich serwisach. O czym nie miałem pojęcia i dowiedziałem się jadąc rano do pracy.
Wpadki no wiadomo, że było ich trochę. Każdy ma. Na szczęście jakiejś wielkiej nie miałem.
Pamiętam scenę jak prowadziłem z koleżanką program i opowiadała mi o swoim mężu, w śmieszny sposób – jak on strasznie chrapie. Rozmawialiśmy w studiu przez interkom. Ja realizowałem. A tego dnia zepsuła się czerwona lampka, do której byliśmy mocno przyzwyczajeni. Po jej bujnej opowieści patrzę na konsolę, a suwaki naszych mikrofonów są w górze. Oblał mnie zimny pot. Zdanie, które jej powiedziałem „Słuchaj heble były w górze” i jej mina – bezcenne. W sumie skończyło się na śmiechu. Wciśnięcie guzika interkomu odcinało mikrofon na antenie. Tak wiele lat temu nauczyłem się patrzeć nie na lampkę tylko na konsole:)

Zwrotny moment w moim radiowym życiu: Tak jak pewnie u każdego. Sporo ich było. Na pewno program Sesja Dźwiękowa który dał kopa i otworzył głowę na radiowe działania. A dużo, dużo później odejście z radia na 2 lata i decyzja o zrobieniu własnej stacji.
Nabieramy wtedy dystansu i wiemy, co tak naprawdę chcemy robić.

Ulubiony radiowiec: Może Howard Stern. Straszny wariat, ale potrafił o siebie walczyć. Miał wizje i pomysł na siebie, był jakiś. Pewnie wielu takich było. Moja wspólniczka Asia Stachurska-Ruszkowska. Dziewczyna o otwartej głowie i znakomitym głosie. Jak nie wiadomo co zrobić, z nią zawsze wymyślimy. A na antenie może mówić samą godzinę i nazwę stacji, a program i tak jest pełen magii.
Pamiętam też Gosie Kościelniak. Poznaliśmy się kiedyś na jednej z konferencji Eurozetu. Jak był panel otwarty i Gosia wstawała i zadawała pytanie na sali wypełnionej po brzegi radiowcami robiła się absolutna cisza. Taki głos ma dziewczyna. Pozdrowienia.

Wywiad marzenie: Wiele z nich się już zrealizowało. Pierwszy z Janem Machulskim pamiętam doskonale. Później zrobiłem setki wywiadów. Ze znanymi i tymi w ogóle nie znanymi. Każdy był ważny. Pamiętam, ten z Larsem Ulrihem z zespołu Metallica. To był wywiad marzenie. Wychowywałem się wtedy m.in. na tym zespole.
I w zasadzie każdy (a było ich mnóstwo) z Grzegorzem Markowskim. Każda z naszych rozmów była inna. Poznaliśmy się przez telefon w latach 90. Potrafiliśmy rozmawiać nawet bez wywiadu 2-3 godziny. Na pierwsze spotkanie w Warszawie Grześ zabrał żonę.
A każda z tych rozmów była inna i była szczera do bólu. Pojawiały się emocje, często wzruszenie. Np. kiedyś prezentowaliśmy na żywo na antenie fragmenty płyty GENY. Ważny album. Prezentacja była absolutnie przed premierowo z kasety DAT. I Grzegorz opowiadał nam wtedy o piosence Niepokonani. O wzruszeniu, emocjach. O tym jak wyszedł po nagraniu ze studia i rozpłakał się. Są ludzie, którzy nie udają i wywiady z nimi są prawdziwe do bólu. Teraz Perfect zawiesił działalność. Kilka dni temu odszedł Piotr Szkudelski. Mam nadzieję jeszcze zobaczyć Perfect na scenie.
Liczę, że jeszcze wiele tych wymarzonych wywiadów przede mną.

Pierwsza płyta, jaką kupiłem: Nie pamiętam pierwszej. Ale mam podejrzenia. To właśnie chyba PERFECT. Biała okładka z zielonym napisem. Małolatem strasznym wtedy byłem, pism kolorowych nie było, a ja wyobrażałem sobie jak oni mogą wyglądać. Kiedyś na kolonii w Stroniu Śląskim kładłem się spać i wstawałem z tym albumem. Ale dokładnie pamiętam dużo późniejszą płytę. Przeglądałem albumy w sklepie z płytami i mocno zainteresowała mnie dziewczyna w szarym swetrze. Kupiłem w ciemno i długo się nie rozstawałem z tą płytą. Ile tam było emocji i jakie to było inne. BJORK – Debut.

Niezapomniane koncerty: Na pewno wiele koncertów gwiazd naszych najjaśniejszych: Metallica, Sting, John Mayall i wielu, wielu innych. Koncerty zespołu IRA – Wojtka perkusja powala, KULTU – im się po prostu nie chce zejść ze sceny. Długo bym jeszcze wymieniał.
Ale pamiętam koncert, który odbył się kiedyś w Radomiu – Budki Suflera.
Zadzwonił do mnie Tomasz Zeliszewski. W Radomiu robą koncert ze starym rockowym materiałem. Czy po promujemy? Do każdego biletu dają wydany specjalnie na tą okazję singiel. Pewnie, że TAK. Super sprawa.
Nie wiem czemu, ale na ten koncert nie przyszło zbyt wiele osób. A Budka na scenie dała z siebie absolutnie wszystko tak, jakby ten klub to była największa na świecie sala koncertowa. Z pełnym rockowym materiałem. Ciary były non stop.

Killer płytowy/filmowy/książkowy: Hahaha zawsze się śmieję, gdy słyszę takie pytanie. Bo co tu wybrać. Ale z takich, które na przestrzeni lat gdzieś tam w człowieku zostały to na pewno Mettalica Kill’em All, Master of Puppets, Perfect cały, Bjork, Kult, muzyka z Krolla, Pink Floyd, Linkin Park NUMB, Lady Gaga, Organek, Domagała, Kortez, Hey – długo bym wymieniał. Ja patrzę bardzo szeroko na muzykę. Ostatnio stary koncert w Paryżu Diany Krall.

Filmowo: lubię Nothing Hill zawsze wprowadza mnie w dobry nastrój, Części Intymne – jeden z nielicznych naszych branżowych filmów, Zapach Kobiety, Ojciec Chrzestny, Mission: Impossible, BOND cały, a ostatnio filmy Marvella, Ród Smoka, Californication.

Książkowo: no to regularnie Grisham, Puzyńską próbuje, a podobała mi się 'Serca Mego Chłód’ Przemka Corso. A i ostatnio wpadła mi w rękę stara książka Małgosi Potockiej 'Obywatel i Małgorzata’ odsłaniająca kulisy jej życia z Grzegorzem Ciechowskim. Fajna pozycja, otwiera oczy o wielu wyobrażeniach. Z Małgosią znamy się i lubimy. Dużo o tym rozmawialiśmy.
To tak z ostatnich rzeczy. Nie lubię określeń Killer. Wszystko jest zmienne.

Ulubiony gadżet: Tu muszę być dla siebie brutalny. Tak, jestem gadżecierzem. Iphony, Macbooki odkryłem parę lat temu. Odkryłem też, że to działa i nie muszę mieć nie wiadomo jakiej wiedzy tajemnej. Choć informatyk ze mnie całkiem niezły. A tu naciska się i jest. Wszedłem w ten świat po wielu namowach mojego kolegi. I nie żałuje. A mały gadżet to scyzoryki Victorinox. Zawsze go mam przy sobie. Są tacy którzy twierdzą, że gdyby nie ten mający wszystko scyzoryk nie zbudowałbym domu, ani nie założyłbym radia.

Hobby: Poza radiem. Bo to wiadomo – przede wszystkim dom i rodzina. Zacząłem też grać na gitarze. Ja na akustycznej, syn elektrycznej, ale często się wymieniamy. Uwielbiam fizykę, usypiam przy programach o fizyce kwantowej.
Historię tę starą i zdecydowanie nowszą. Lubię też strzelać. To mnie zawsze wycisza i uspokaja. I oczywiście słuchać muzyki.
Lubię też elektronikę, sprzęt audio i zabawy z doborem np. kolumn do wzmacniacza. Konfiguracja techniczna radia to czysta przyjemność.

Motto życiowe: Motto to rzecz zmienna. Generalnie wychodzę z założenia, że wszystko jest zmienne. A pracując w radiu nauczyłem się, że zmiany są potrzebne i często je lubię. Z oklepanych haseł na pewno: Życie jest jak pudełko czekoladek, nigdy nie wiesz na co trafisz. A konsekwencją tego hasła są następne. Jedno zawsze powtarza mi żona jak się pozapominam. Spełniaj Marzenia.
Kolejne, które też często dało mi moc, a finalnie pozwoliło zrealizować wiele marzeń czy planów to „Nigdy się nie poddawaj”. Jednak z nim ostrożnie, żeby sobie krzywdy nie zrobić.

Komentarze