Archiwa tagu: Człowiek z magicznym pudełkiem

„Jestem romantyczką” – wywiad z Olgą Bołądź, gwiazdą filmu „Człowiek z magicznym pudełkiem”

„Z naszego filmu jasno wynika, że w życiu oprócz miłości nic nie jest ważne” – mówi gwiazda „Człowieka z magicznym pudełkiem”, Olga Bołądź. Niezwykły film o uczuciu potrafiącym pokonać granice czasoprzestrzeni można już oglądać w kinach, a więcej informacji o produkcji przynosi wywiad z odtwórczynią roli Gori – niedostępnej femme fatale z Warszawy roku 2030. W obszernej rozmowie Olga Bołądź opowiada nie tylko o swojej bohaterce, ale również o modzie, erze Tindera, lateksie i wybudzaniu się z matriksu. Zachęcam do lektury.

Kim jest dla Ciebie Goria?

Osobą, która kreuje się na bardzo pewną siebie, a w środku jest niewyobrażalnie samotna. Żyje w świecie, w którym – jak mówi: „wszystkie fajne chłopaki albo poszły do wojska, albo się nią nie interesują, bo są innej orientacji”. Obok niej wszyscy nastawieni są tylko i wyłącznie na siebie. To jest świat ludzi okropnie samotnych.

Świat ludzi samotnych to świat przyszłości czy już współczesności?

Nasz film jest wyrazem tego, jak już się czujemy i obaw przed tym, jak możemy się czuć za 15 lat, kiedy na pewno będziemy jeszcze bardziej samotni. Technologia otoczy nas wtedy jeszcze intensywniej i zabierze nam czas na życie, którego i tak już nam brakuje. Coraz więcej pracujemy, a coraz mniej korzystamy z codzienności. Goria jest osobą, która w takiej rzeczywistości wyrosła, brak życia prywatnego to dla niej norma. Na dodatek żyje w świecie, który jest po katastrofie albo po konflikcie zbrojnym. Jest w nim smutno i szaro. Nie ma czystego powietrza, a największy luksus to reglamentowana woda, za którą płaci się jak za Dom Perignon.

Sama jaki masz stosunek do technologii?

Od dawna nie korzystam z komputera, bo wszystko mam w telefonie. W efekcie zawodowe mejle non stop do mnie przychodzą, tak samo jak i telefony w sprawach wywiadów, planów, przymiarek, teatru… Nieustannie zalewa mnie fala moich obowiązków, tego, co po prostu muszę zrobić. Nie mam tak, że przychodzi godzina 17:00 i ja się odłączam, kończę pracę. Zdarza mi się, że o 23 jeszcze załatwiam sprawy zawodowe. Naprawdę nie mam czasu na życie, stąd czasami moja potrzeba odcięcia się od tego wszystkiego. Ja już mam problem z nadmierną obecnością technologii, a w świecie, który my w filmie pokazujemy, moja bohaterka ma przecież okulary, które przewijają jej informacje, a w ręku ma zamontowanego chipa. Ciasteczka – cookies wiedzą już o niej wszystko, a telewizor, który mija, wyświetla jej reklamę według jej potrzeb. Opowiadamy tak naprawdę o świecie, który jest pozbawiony prywatności, a ludzie w nim sami dla siebie nie mają znaczenia.

Dopóki nie przychodzi miłość.

Kiedy Goria poznaje osobę, która prawdziwie na nią patrzy i jest spokojna, szczera i mówi o rzeczach istotnych, a nie przeprowadza small talków ani nie umawia się od razu na seks, w ogóle nie wie, jak ma się zachować ani co myśleć. Mimo że żyjemy w czasach Tindera, kiedy najbardziej naturalne jest poszukiwanie drugiej osoby przez przesunięcie palcem w prawo albo w lewo, to i tak dążymy do tego samego – do intymności międzyludzkiej, szukamy prawdy w oczach drugiego człowieka.

Miłość nie jest zagrożona rozwojem technologii?

O tym jest ten film: o archetypie miłości, który się nie zmieni niezależnie od tego, gdzie jesteśmy, ani w jakich czasach. W życiu nam cały czas o to samo chodzi: o prawdziwe doznanie, przeżycie, uniesienie. Z naszego filmu jasno wynika, że w życiu oprócz miłości nic nie jest ważne.

Czy łatwo było Ci wejść w świat przyszłości wykreowany przez Bodo Koksa?

Dla mnie ten świat jest z jednej strony osadzony w przyszłości, ale z drugiej strony, ta przyszłość jest oldschoolowa. Mam wrażenie, że jest to przyszłość opowiadana z perspektywy lat 70. To pewnego rodzaju zamierzenie artystyczne, gra z widzem. Nie pokażemy wam świata wykreowanego za kilkaset milionów dolarów, bo operujemy innym budżetem, ale pokażemy wam go sposobem: przez pewien pryzmat i z przymrużeniem oka. I ja to czuję. To jest cała istota aktorstwa, żeby potrafić wejść w świat reżysera, zidentyfikować się z nim i przyjąć go za swój. Oczywiście, my zawsze wnosimy swój świat, bo ze spotkania aktora z reżyserem wychodzi nowa jakość. Ja to, co przedstawił mi Bodo, rozumiem po swojemu, przefiltrowuję przez moje doświadczenia i emocjonalność. Nie jestem w jego głowie, a jedynie gram wyobrażeniem tego, co w niej jest.

Jak wyglądała praca z nim?

To była przede wszystkim praca z kimś, kto jest jakiś, kto pozwala, żeby jego wrażliwość wyszła na świat, kto z nutką sarkazmu, ale jednocześnie bardzo serio podchodzi do najważniejszej i kruchej emocji, czyli do miłości. On podchodzi do niej przez nas, swoich bohaterów, bo my wszyscy jesteśmy trochę nim w tym filmie, albo historią jego życia w wykreowanym przez niego świecie. On się z tematem miłości w tym filmie boksuje i to na sposób autorski: nie przedstawia tego w realu ani w gatunku melodramatu czy komedii romantycznej, tylko w swoim oryginalnym, kreacyjnym filmie. On ma swój realizm magiczny, realizm Bodo Koksa, i to jest fajne, że ja mogłam uczestniczyć w tym świecie. Bardzo ciekawi mnie jako widza, co on nam dalej zaproponuje.

Twoja bohaterka nosi bardzo oryginalne stroje. Czy uczestniczyłaś w ich projektowaniu?

Wygląd strojów był efektem wizji kostiumografki Katarzyny Adamczyk i Bodo. Oddaję pełen honor ich talentowi do kostiumów, z przyjemnością się ich wizji poddałam. Oczywiście, mówiłam im, co mi się bardziej podoba, a co mniej, co Goria powinna mieć, a czego nie. Słuchali się mnie.

Co zaproponowałaś?

Na przykład to, jaki Goria ma nosić lateks. Dobraliśmy go już pod to, jak ja w nim wyglądam i jak się w nim czuję. Zaproponowałam też, jakie ma nosić buty. Zdecydowaliśmy, że ona nie będzie miała żadnych obcasów, tylko płaskie podeszwy, które dziwnie wyglądają, bo są utrzymane w stylu Martensów. Ona musiała być bardzo wyzywająca, bo seksualność to jest wszystko, co ma, i to jest jej waluta w jej świecie. Mocno szliśmy w seksualność, ale z drugiej strony szliśmy też w design, który króluje nad wygodą i dzisiejszym stylem dresiarza i luzaka, który ja osobiście preferuję na co dzień. Podeszliśmy do niej trochę tak, jakbyśmy podeszli do formy designu mebli czy rzeczy nieużytkowych: jej kostiumy są kompletnie niepraktyczne, ale bardzo designerskie i w nich wyraża się inność tego świata. Uważam, że była genialnie ubrana.

Czy udało Ci się zatrzymać któryś z kostiumów?

Zachowałam sobie sukienkę z lat 50., bo są to moje ukochane lata. Dziś wisi w mojej szafie.

Co jest takiego pociągającego w tej dekadzie?

To, że jest tam wyraźnie zarysowana kobiecość i męskość. Wtedy ludzie musieli jeszcze o wszystko walczyć, wszystko zdobywać: prawa, równość, demokrację. Mówię generalnie o świecie, nie o Polsce, która była czasem terroru i wielkiego strachu. Ludzie mieli wtedy o co zabiegać i starać się, była w nich determinacja. Ale życie było spokojniejsze wtedy, niż dziś, wolniejsze, nie pędzili tak. To są takie czasy, do których lubię wracać i sięgać po design z tamtego okresu.

Dzisiejsze czasy mniej lubisz?

Uważam, że współczesność jest kompletnie podporządkowane naszej wygodzie i nie jest to niczym podparte, żadną wielką ideą. Ludzie dążą do tego, żeby było im miło i fajnie. Jeżeli to tracą, to robią wszystko, żeby do tego powrócić, byle tylko było wygodnie.

W modzie też tak to wygląda?

W modzie wszystko jest dziś takie samo, nawet kanon piękna zrobił się jednolity. Dla mnie zawsze liczy się indywidualizm – ktoś ma być jakiś, niezależnie od tego, czy mówimy o modzie, czy o sztuce. Jeżeli potrafi iść pod prąd, to tym bardziej go docenię. Natomiast teraz ogólnie chodzi nam tylko o to, żebyśmy wyglądali ładnie i milutko. Ja lubię w modzie ludzi, którzy są inni: Franco Moschino, Vivienne Westwood, naśladowcy Alexandra McQueena – oni są jacyś. Indywidualizm to jest coś, co coraz rzadziej widzę w tych czasach.

W kinie też?

W kinie na szczęście wciąż spotykam się z kompletnymi kontrastami i skrajnościami. Cieszy mnie to, bo uważam, że na wszystko jest miejsce. Kino powinno być różne. Uwielbiam spotkania na planie z indywidualnościami, bo one mnie rozwijają, ale też wybudzają z letargu, kiedy ktoś czegoś ode mnie wymaga. Nie lubię zatrzymywać się na wygodzie. Ja nie chcę, żeby mi było miło i wygodnie. Jeżeli ma być mi trudno, to niech będzie – będzie to przynajmniej dla mnie jakaś lekcja. Chcę się spotykać z indywidualistami, którzy mają coś do powiedzenia. Mogę się z nimi zgadzać albo nie zgadzać, ale to, co mówią, przynajmniej jest jakieś. Widzę, że te spotkania mnie konfrontują – czasem z czymś dobrym, a czasem z czymś złym. Zdarza mi się, że łapię się na tym, że przysypiam w życiu i ono mi przechodzi przez palce, nie wynoszę żadnych lekcji ani nie wyciągam wniosków i sama robię się wygodna i płynę z prądem, a moje opinie przestają być moimi opiniami, a zaczynają być po prostu średnią sondażową. Wtedy mam taki krzyk w głowie: „Budź się, budź się, wybudzaj się z matriksu!”. Tak łatwo jest dziś spać, ale dzięki Bodo doznałam kolejnego przebudzenia. Znów wiem, po co uprawiam ten zawód.

Co w Tobie zostanie po spotkaniu z nim?

Na pewno piękna opowieść o miłość i o tym, żeby doceniać to, co jest najistotniejsze w życiu, czyli prawdę w emocji, żeby się jej nie bać, żeby od niej nie uciekać, żeby w życiu nie chodziło o to, żeby było miło, tylko że warto czekać na taką iskrę. Kino sprzedaje nam piękny sen o miłości. Z uwagi na to, że jestem romantyczką, to do mnie takie opowieści przemawiają. Dzięki nim wiem, że każde cierpienie jest warte wytrwania. Dla tych wszystkich, którzy pragną, a wątpią, seans takiego filmu sprawia, że znowu chce się oczekiwać i marzyć.

Foto: Bartosz Mrozowski

„Człowiek z magicznym pudełkiem” – wywiad z twórcami filmu

W filmie „Człowiek z magicznym pudełkiem” chodzi o klasyczną, romantyczną miłość. Im więcej jej w naszym życiu, tym jest ono lepsze. Bodo Kox

To film o miłości pary ludzi, którzy są zagubieni w czasie i przestrzeni. Mamy pomysł, mamy fajny świat i uczucie, w które się wierzy. Olga Bołądź

Ten film jest po prostu piękny! Idźcie do kin i zakochajcie się. Piotr Polak

Od 20 października w kinach w całej Polsce można oglądać „Człowieka z magicznym pudełkiem” – niezwykły film o miłości potrafiącej pokonać granice czasoprzestrzeni. O kulisach produkcji, w specjalnym wideo-wywiadzie, opowiadają reżyser Bodo Kox i gwiazdy filmu –  Olga Bołądź i Piotr Polak.

 Wywiad z twórcami filmu „Człowiek z magicznym pudełkiem”:

Warszawa, rok 2030. Wydawać by się mogło, że dla Adama (Piotr Polak) lepsze jutro było… wczoraj. Dotknięty zanikiem pamięci bohater musi zacząć wszystko od nowa. Przeprowadza się i rozpoczyna pracę w potężnej korporacji. Poznaje w niej atrakcyjną Gorię (Olga Bołądź), którą jest totalnie oczarowany. Początkowo dziewczyna opiera się jego zalotom, uparcie twierdząc, że nie jest w jej typie. Gdy jednak romans nabiera rumieńców, chłopak dokonuje niebywałego odkrycia. W swoim nowym mieszkaniu znajduje stare radio, które nadaje audycje z lat 50. Okazuje się, że niezwykły odbiornik emituje również fale umożliwiające teleportację. Podczas jednej z podróży w czasie Adam „utyka” w 1952 roku. Zaniepokojona nieobecnością ukochanego Goria podejmuje się fascynującej, ale i niebezpiecznej misji sprowadzenia go z powrotem.

W rolach głównych w filmie zobaczymy Olgę Bołądź („Botoks”) oraz debiutującego w głównej roli Piotra Polaka. Na ekranie partnerują im: Arkadiusz Jakubik („Pod Mocnym Aniołem”), Agata Buzek („Niewinne”), Wojciech Zieliński („Zgoda”), Bartosz Bielenia („Na granicy”), Bartłomiej Firlet („Planeta Singli”), Sebastian Stankiewicz („Amok”) oraz Helena Norowicz („Zaćma”).

Reżyserem filmu jest Bodo Kox, twórca wielokrotnie nagradzanej „Dziewczyny z szafy”, najlepszego polskiego filmu MFF Camerimage. Scenariusz „Człowieka z magicznym pudełkiem” otrzymał specjalne wyróżnienie w prestiżowym konkursie ScripTeast im. Krzysztofa Kieślowskiego w Cannes. Za zdjęcia do filmu odpowiadają wybitny polski operator Arkadiusz Tomiak („Obława”, „Dziewczyna z szafy”, „Karbala”) oraz debiutujący w pełnym metrażu Dominik Danilczyk. Scenografia to dzieło Wojciecha Żogały, wielokrotnie nagradzanego, m.in. za film Łukasza Palkowskiego „Bogowie” na Festiwalu Filmowym w Gdyni w 2014 roku. Kostiumy stworzyła Katarzyna Adamczyk, która z Bodo Koxem pracowała przy jego poprzednim filmie „Dziewczyna z szafy”. Charakteryzacją zajęła się również nagrodzona w Gdyni za „Bogów” – Agnieszka Hodowana, która współpracowała m.in. z Małgorzatą Szumowską przy „Body/Ciało” i Marcinem Wroną przy jego ostatnim filmie „Demon”. Za montaż odpowiedzialna jest Milenia Fiedler („Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy”, „Dziewczyna z szafy”, „Wałęsa. Człowiek z nadziei”, „Katyń”).

Foto: Bartosz Mrozowski

Helena Norowicz gwiazdą Bodo Koxa!

„Zakochałem się w jej twarzy. Wyraża tak wiele i tak pięknie”. 83-letnia aktorka, modelka i joginka – Helena Norowicz – gwiazdą filmu „Człowiek z magicznym pudełkiem”. Produkcja Bodo Koxa o miłości potrafiącej pokonać granice czasoprzestrzeni w kinach od 20 października.

W wieku 83 lat stanowi prawdziwe odkrycie i zjawisko polskiego show-biznesu. Aktorka i modelka Helena Norowicz, o której mowa, jest jedną z gwiazd nowego filmu Bodo Koxa – „Człowiek z magicznym pudełkiem”, który trafi na ekrany w piątek – 20 października. O współpracy z wielką damą kina opowiedzieli nam reżyser „Człowieka…” oraz aktorzy jego produkcji – Olga Bołądź i Piotr Polak.

„Zakochałem się w jej twarzy. Wyraża tak wiele i tak pięknie. Dziś mam zaszczyt być z Heleną „na Ty”, a nakłonienie jej do występu w moim filmie uważam za jedno z moich największych życiowych osiągnięć. Sceny z jej udziałem robią piorunujące wrażenie.” Bodo Kox

„Helena Norowicz jest moją wielką miłością. To 83-letnia aktorka, modelka i joginka, mająca taką postawę życiową i energię, że po prostu chce się obok niej przebywać. Współpraca z nią była wielkim wydarzeniem i doświadczeniem. Piękna i niezwykle naturalna kobieta.” Olga Bołądź

„Helena wypełnia sobą całą przestrzeń. To szalenie silna postać i osobowość. Kiedy kierowało się na nią kamerę, nic innego już nie istniało. Poniekąd cieszę się, że cześć naszych wspólnych scen została nakręcona osobno, bo mam wrażenie, że w ich trakcie Helena po prostu „zjadłaby mnie żywcem.” Piotr Polak

Helena Norowicz to urodzona w 1934 roku wybitna aktorka filmowa i teatralna. Przez większość kariery była związana z Teatrem Studio, obecnie występuje m.in. w Teatrze Syrena. W wieku 80 lat aktorka została modelką. Wystąpiła m.in. w kampaniach polskich marek Bohoboco i Nenukko. W kinie oglądaliśmy ją m.in. w filmach: „Dekalog IV” Krzysztofa Kieślowskiego czy „Matka Teresa od kotów” Pawła Sali, wystąpiła też w epizodach w serialach „Na dobre i na złe”, „Na Wspólnej” i „Barwy szczęścia”. Obecnie gra w głośnym spektaklu „Dogville”.

„Człowiek z magicznym pudełkiem” w kinach od 20 października

Warszawa, rok 2030. Wydawać by się mogło, że dla Adama (Piotr Polak) lepsze jutro było… wczoraj. Dotknięty zanikiem pamięci bohater musi zacząć wszystko od nowa. Przeprowadza się i rozpoczyna pracę w potężnej korporacji. Poznaje w niej atrakcyjną Gorię (Olga Bołądź), którą jest totalnie oczarowany. Początkowo dziewczyna opiera się jego zalotom, uparcie twierdząc, że nie jest w jej typie. Gdy jednak romans nabiera rumieńców, chłopak dokonuje niebywałego odkrycia. W swoim nowym mieszkaniu znajduje stare radio, które nadaje audycje z lat 50. Okazuje się, że niezwykły odbiornik emituje również fale umożliwiające teleportację. Podczas jednej z podróży w czasie Adam „utyka” w 1952 roku. Zaniepokojona nieobecnością ukochanego Goria podejmuje się fascynującej, ale i niebezpiecznej misji sprowadzenia go z powrotem.

W rolach głównych w filmie zobaczymy Olgę Bołądź („Botoks”) oraz debiutującego w głównej roli Piotra Polaka. Na ekranie partnerują im: Arkadiusz Jakubik („Pod Mocnym Aniołem”), Agata Buzek („Niewinne”), Wojciech Zieliński („Zgoda”), Bartosz Bielenia („Na granicy”), Bartłomiej Firlet („Planeta Singli”), Sebastian Stankiewicz („Amok”) oraz Helena Norowicz („Zaćma”).

Reżyserem filmu jest Bodo Kox, twórca wielokrotnie nagradzanej „Dziewczyny z szafy”, najlepszego polskiego filmu MFF Camerimage. Scenariusz „Człowieka z magicznym pudełkiem” otrzymał specjalne wyróżnienie w prestiżowym konkursie ScripTeast im. Krzysztofa Kieślowskiego w Cannes. Za zdjęcia do filmu odpowiadają wybitny polski operator Arkadiusz Tomiak („Obława”, „Dziewczyna z szafy”, „Karbala”) oraz debiutujący w pełnym metrażu Dominik Danilczyk. Scenografia to dzieło Wojciecha Żogały, wielokrotnie nagradzanego, m.in. za film Łukasza Palkowskiego „Bogowie” na Festiwalu Filmowym w Gdyni w 2014 roku. Kostiumy stworzyła Katarzyna Adamczyk, która z Bodo Koxem pracowała przy jego poprzednim filmie „Dziewczyna z szafy”. Charakteryzacją zajęła się również nagrodzona w Gdyni za „Bogów” – Agnieszka Hodowana, która współpracowała m.in. z Małgorzatą Szumowską przy „Body/Ciało” i Marcinem Wroną przy jego ostatnim filmie „Demon”. Za montaż odpowiedzialna jest Milenia Fiedler („Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy”, „Dziewczyna z szafy”, „Wałęsa. Człowiek z nadziei”, „Katyń”).

Film „Człowiek z magicznym pudełkiem” znalazł się w prestiżowym gronie produkcji nominowanych do Złotych Lwów 42. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. W trakcie imprezy zdobył nagrodę za najlepszą muzykę autorstwa włoskiego artysty Sandro Di Stefano. Światowa premiera „Człowieka z magicznym pudełkiem” odbędzie się w ramach 22. edycji Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Busan, natomiast polska została zaplanowana na 20 października. Przed tą datą „Człowieka z magicznym pudełkiem” będzie można oglądać na specjalnych pokazach w ramach konkursowej sekcji 33. Warszawskiego Festiwalu Filmowego.

Oficjalny zwiastun filmu „Człowiek z magicznym pudełkiem”:

foto: Bartosz Mrozowski

Wywiad z Bodo Koxem, twórcą „Człowieka z magicznym pudełkiem”

W piątek, 20 października na ekrany kin wejdzie „Człowiek z magicznym pudełkiem” – film o miłości potrafiącej pokonać granice czasoprzestrzeni. Z tej okazji prezentujemy wywiad z reżyserem produkcji, jedynym w swoim rodzaju polskim filmowcem-wizjonerem – Bodo Koxem. W obszernej rozmowie, twórca „Człowieka z magicznym pudełkiem” i pamiętnej „Dziewczyny z szafy”, opowiada o swoich inspiracjach, wyborach obsadowych, sile wyobraźni i tym, co może czekać ludzkość w najbliższych dekadach.    

Skąd wziął się pomysł na „Człowieka z magicznym pudełkiem”?

Pod koniec 2012 roku, w trakcie porządków domowych, odnalazłem radio po dziadkach i pomyślałem sobie – „a co by było, gdybym je podłączył, a ono  zaczęłoby grać kawałki z przeszłości?”. Ta myśl wywołała lawinę kolejnych pomysłów. Tego samego dnia, przed snem, miałem już gotowy szkic treatmentu. Muszę przyznać, że na początku była to zupełnie inna historia. Zatytułowałem ją „Bez tytułu”. Z biegiem czasu, z wersji na wersję, postanowiłem skoncentrować się na dwójce moich bohaterów i romansie.

Pisałeś scenariusz z myślą o konkretnych aktorach?

Błędem jest pisanie scenariusza pod konkretnych aktorów. Staram się tak nie robić, bo aktor może odmówić albo coś może się wydarzyć. Wyjątkiem był Sebastian Stankiewicz, z którym akurat bardzo się przyjaźnimy, więc łatwo było mi spersonifikować tę postać po jego warunkach fizycznych. On dobrze wyglądał w tej roli, ale też byłem ciekawy, jak ją ugryzie. Pamiętam, jak przyszedł do mnie do domu, żeby pokazać mi, jak wymyślił sobie Bernarda. Byłem wtedy strasznie zmęczony. On przyszedł w tej postaci i to było przerażające! Ja nie wiedziałem, czy on się wydurnia, czy coś mu się stało. Kazałem mu przestać. Kiedy wszedł do mojego mieszkania, od razu był dziwny. Cieszę się, że mogliśmy pracować u mnie w domu i gadać, gadać, gadać o tej postaci. Podobnie miałem z Wojciechem Mecwaldowskim przy „Dziewczynie z szafy”. Goria natomiast powstawała nie jako postać dla kogoś, tylko jako zlepek moich byłych dziewczyn. Jest też jakimś moim pragnieniem miłości i na pewno hołdem dla wszystkich moich byłych ukochanych. Adam zaś ma dużo ze mnie. Ma potrzebę – tak jak i inni moi główni bohaterowie – bycia gdzie indziej, niż jest. To cecha ludzi wrażliwych, że marzą o lepszym skrawku życia i rzeczywistości. Jestem już dorosłym człowiekiem i wiem, że tekst „wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma”, to bzdura. Ale ja naprawdę nie czuję się dobrze w tym społeczeństwie i w rzeczywistości, w której jestem. Oczywiście, poradziłem sobie z tym: wiem, jak postępować i jak żyć, gdzie luzować, a gdzie być asertywnym, żeby być elastyczny wobec rzeczywistości. Nie mam natomiast mocy sprawczej, ani talentów, żeby tak ją kreować, by mi odpowiadała. Ja muszę z nią współpracować: ona jest oswojona, ale wciąż mnie przeraża, że los naszej planety jest w rękach przypadkowych kretynów. Wierzę jednak w niewidzialne ręce, ale pytanie, do kogo one należą? Ja, tak jak i moi bohaterowie, cały czas oswajam się z więzieniem. Kwestia jest taka, ile przestrzeni sobie w nim zdołamy wypracować. Przyznaję, mam luksusową sytuację, bo mogę się rozwijać dzięki pracy. Siłą rzeczy, muszę przecież zrozumieć, jak funkcjonuje to, o czym chcę odpowiedzieć. Skoro robię film o przyszłości, to muszę o tej przyszłości poczytać.

Co czytałeś?

Oglądałem całą serię „Zeitgeist”, czytałem Friedmana, „Wykłady o geopolityce” Jacka Bartosiaka, Orwella czy Huxleya. Po tych lekturach chciałem, żeby moi bohaterowie przeżyli coś pozytywnego w bardzo niefajnym miejscu. Podobnie bywa z miłością szkolną. Choć nie przepadaliśmy za szkołą, to na pewno była tam koleżanka, która nam się podobała. Tak samo mają moi bohaterowie, którzy żyją w nieprzyjaznej rzeczywistości, gdzie brakuje wody, a reklama zawłaszczyła sferę publiczną. Ale mimo to tych dwoje ludzi nagle czuje do siebie chemię. Ta pierwsza faza miłości, gdzie ludzie nie mogą bez siebie żyć, to niesamowity etap. Lubię być zakochany, jestem wtedy lepszym człowiekiem. Dopóki jest miłość, jest nadzieja. Zawsze, kiedy tyrana dopadnie miłość, jest szansa, że przejdzie na jasną stronę. Myślę, że ludzie, którzy szerzą negatywne hasła, gdyby byli przytulani i kochani, gadaliby inaczej.

Przez pięć lat, odkąd wymyśliłeś tę historię, rzeczywistość dookoła nas zdążyła się zmienić. Jak te zmiany wpływały na scenariusz?

W 2012 roku mało interesowałem się, na czym świat stoi. Teatrzyk kukiełkowy, który rozgrywa się dookoła nas, łykałem jak leming, bez zaangażowania. Teraz – choć wciąż jestem niezaangażowany – mam większą wiedzę na temat geopolityki i zmian, które zachodzą w społeczeństwie i państwie. Pisząc scenariusz, myślałem, że będziemy żyli w Stanach Zjednoczonych Europy, że ziści się ta wielka wizja Altiero Spinelliego, duchowego założyciela Unii Europejskiej. Po kryzysie imigracyjnym jasne stało się, że dni Unii Europejskiej w takim kształcie, w jakim ją znamy, są policzone. Wahadło przeszło na prawo – lewica osłabła, prawica zyskała. Zacząłem pisać i konsultować się z ludźmi pod kątem tych zmian. Spotykałem się z Jackiem Bartosiakiem, ekspertem od geopolityki, czy Maciejem Rostowskim, który dobrze orientuje się w technologii. Chciałem, żeby to, co piszę, miało podparcie w faktach i opiniach poważanych ludzi.

Na ile są to twoje lęki, a na ile antycypacja tego, co ma przyjść?

Bardziej jest to przewidywanie tego, co nas czeka, co nadejdzie prędzej czy później. Mam nadzieję, że ludzie znajdą sposób na to, byśmy nie musieli wybijać się nawzajem. Europa Zachodnia jest zdolna do różnych kategorycznych rozwiązań w białych rękawiczkach. My na pewno będziemy zamknięci, co nas uchroni, ale i spowolni postęp. Może być tak, że przyszłość będzie taka jak w moim filmie, bo trochę już jest. Co chwilę powstają nowe ustawy, jak choćby ustawa antyterrorystyczna, która była zamachem na naszą wolność. Ona jest jednak tylko narzędziem, pytanie, w czyich rękach się znajdzie. Z młotka można zrobić narzędzie do wbijania gwoździ, żeby powiesić piękny obraz Kossaka, ale można nim też kogoś zabić. Uważam, że takie ustawy trafiają zwykle w ręce ludzi, którzy nie mają empatii, bo ludzie z empatią w życiu nie odważyliby się podejmować trudnych decyzji. Nie da się przecież przejść przez życie, nie szkodząc innym. Patrzę na to wszystko jednak ze spokojem, bo wiem, co się wydarzy. Dość naoglądałem się i naczytałem, żeby mieć tę świadomość. To też powód, dla którego nie jestem zaangażowany w protesty społeczne, które wydają mi się „o kant rozbić”.

Podobnie mają Twoi bohaterowie.

Moi bohaterowie są uśpieni. Główny bohater, Adam, ma problemy z pamięcią, długo trwa, zanim ją odzyska. Jego ukochana, Goria, jest natomiast oswojona z rzeczywistością, siedzi w niej. Ma ograniczony dostęp do wiadomości. Dopiero kiedy przechodzi na drugą stronę miasta, dowiaduje się, że zagrożenie, o którym się mówi, jest u niej pod domem. A u niej w pracy, zamiast o tym mówić, puszczają na okrągło łagodne reklamy. Ale tak to właśnie wygląda również w naszej rzeczywistości – do telewizji śniadaniowych nie zaprasza się ludzi, którzy wytłumaczyliby społeczeństwu, jak działają mechanizmy, które nimi sterują, tylko tych, którzy powiedzą, jak zrobić sałatkę z ziemniaków. Pewnego dnia będziemy pewnie siedzieć w schronie i jeść sałatkę z ziemniaków.

Portretujesz nieodległą przyszłość, akcja dzieje się za trzynaście lat od teraz. Przeczuwasz wyzwania, jakie staną wtedy przed człowiekiem?

Problemy z wodą, bakteriami, wirusami, ograniczonym Internetem, inwigilacją, ograniczoną możliwością poruszania się. To są problemy, które nam towarzyszą już teraz. My akurat mamy szczęście żyć w regionie otwartym, ale 80 proc. ludzi ma z tymi problemami już do czynienia. To wszystko jest jednak tłem dla samej historii w filmie. Gdybym miał taką możliwość, skupiłbym się na tym tle bardziej. Musiałem jednak ograniczyć się do jego symbolicznego zarysowania, a resztę oddałem bohaterom.

W Twoim filmie ludzi dodatkowo oddziela technologia. Bliskość nie istnieje.

Jestem z generacji, która połowę życia spędziła bez Internetu. Myślę, że człowiek jako istota silnie związana z naturą, nie będzie w stanie stłumić potrzeby przestrzeni, powietrza ani przyrody. Wiele pokoleń musi minąć, żeby stworzyć człowieka, który bezproblemowo zaadoptowałby się na innych planetach. Ale oczywiście wszystko przed nami, bo najprawdopodobniej będziemy musieli się zaadaptować. Tak samo jak zawsze w bliźnich istnieje potrzeba rządzenia i bycia zarządzanym. Dlatego jestem fanem indywidualizmu, jednostki, a nie mas. Zawsze imponowali mi ludzie, którzy za życia byli wyśmiewani i opluwani jak Tesla, Edison czy Newton.

W kinie też lubisz różnorodność?

Oglądam mnóstwo filmów – Woody Allen, Quentin Tarantino, Ridley Scott, Christopher Nolan. Bardzo lubię różnorodność wszędzie w życiu. Na ulicy i w kuchni, w sztuce i w kulturze. Doceniam takie widowiskowe superprodukcje, ale lubię też kameralne filmy studentów z Łodzi i produkcje z gatunku „zabili go i uciekł”. Specjalizuję się w kinie autorskim, bo w nim mogę wyrazić siebie i swoją wyobraźnię, ale fajnie byłoby kiedyś zrobić blockbuster. Może kiedyś będę miał okazję i uda mi się zmierzyć z wielką produkcją, bo to jest wyzwanie. Uważam, że jest miejsce na filmy o dłubaniu w nosie i te o napadach na bank. Traktuję życie jak szwedzki stół i tak samo traktuję kino. Wszystko już było. Co jakiś czas zdarzają się przełomy technologiczne, ale historie powtarzają się. Oczywiście, wspaniale byłoby być pionierem w czymś, ale chyba już pogodziłem się z tym, że jest, jak jest. Czerpię z filozofii i w kinie, i w życiu. Na co dzień mam takie wrażenie, że jestem wrzucony do gry komputerowej, w której reguła jest jasna: przeżyj, ale tak jak chcesz przeżyć i w zgodzie z własnym sumieniem i sobą samym.

I co z tego szwedzkiego stołu kina wziąłeś do „Człowieka z magicznym pudełkiem”?

Założenie było takie, żeby zrobić „tribute to noir”. Trochę z tego noir zostało i w kostiumie, i w sposobie gry aktorskiej, i w użyciu muzyki – w kinie noir każda scena jest wzbogacana muzyką. Lubię jak takie rzeczy zostają u widza. Pamiętam, jak zobaczyłem „Melancholię” Von Triera. Wyszedłem z kina i patrzyłem w niebo. Von Trier wsadził mi w głowę swój strach, swoją emocję, siebie. Mam nadzieję, że po moim filmie ludzie będą mieli ochotę zakochać się albo pokochać. Że jeśli mają dziewczynę albo chłopaka, to docenią to.

„Człowiek z magicznym pudełkiem” w kinach od 20 października.

Warszawa, rok 2030. Wydawać by się mogło, że dla Adama (Piotr Polak) lepsze jutro było… wczoraj. Dotknięty zanikiem pamięci bohater musi zacząć wszystko od nowa. Przeprowadza się i rozpoczyna pracę w potężnej korporacji. Poznaje w niej atrakcyjną Gorię (Olga Bołądź), którą jest totalnie oczarowany. Początkowo dziewczyna opiera się jego zalotom, uparcie twierdząc, że nie jest w jej typie. Gdy jednak romans nabiera rumieńców, chłopak dokonuje niebywałego odkrycia. W swoim nowym mieszkaniu znajduje stare radio, które nadaje audycje z lat 50. Okazuje się, że niezwykły odbiornik emituje również fale umożliwiające teleportację. Podczas jednej z podróży w czasie Adam „utyka” w 1952 roku. Zaniepokojona nieobecnością ukochanego Goria podejmuje się fascynującej, ale i niebezpiecznej misji sprowadzenia go z powrotem.

Foto: Bartosz Mrozowski

„Człowiek z magicznym pudełkiem” – oficjalny zwiastun filmu

Mężczyzna z przeszłością. Kobieta z przyszłości. Miłość poza czasem i przestrzenią. Prezentujemy oficjalny zwiastun filmu „Człowiek z magicznym pudełkiem” w reżyserii Bodo Koxa. Zdobywca nagrody za najlepszą muzykę 42. FPFF w Gdyni w kinach od 20 października.

„Mam nadzieję, że po moim filmie ludzie będą mieli ochotę zakochać się albo pokochać. Że jeśli mają dziewczynę albo chłopaka, to docenią to” – mówi Bodo Kox, reżyser filmu „Człowiek z magicznym pudełkiem”. Najnowsze dzieło twórcy pamiętnej „Dziewczyny z szafy”, to niezwykła historia miłości potrafiącej pokonać wszelkie granice czasoprzestrzeni. W rolach głównych zobaczymy Olgę Bołądź („Botoks”) oraz debiutującego w głównej roli Piotra Polaka. Na ekranie partnerują im: Arkadiusz Jakubik („Pod Mocnym Aniołem”), Agata Buzek („Niewinne”), Wojciech Zieliński („Zgoda”), Bartosz Bielenia („Na granicy”), Bartłomiej Firlet („Planeta Singli”), Sebastian Stankiewicz („Amok”) oraz Helena Norowicz („Zaćma”). Film „Człowiek z magicznym pudełkiem” znalazł się w prestiżowym gronie produkcji nominowanych do Złotych Lwów 42. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, gdzie finalnie zdobył nagrodę za najlepszą muzykę. Światowa premiera „Człowieka z magicznym pudełkiem” odbędzie się w ramach 22. edycji Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Busan, natomiast polska została zaplanowana na 20 października.

Oficjalny zwiastun filmu „Człowiek z magicznym pudełkiem”:

Reżyserem filmu jest Bodo Kox, twórca wielokrotnie nagradzanej „Dziewczyny z szafy”, najlepszego polskiego filmu MFF Camerimage. Scenariusz „Człowieka z magicznym pudełkiem” otrzymał specjalne wyróżnienie w prestiżowym konkursie ScripTeast im. Krzysztofa Kieślowskiego w Cannes. Za zdjęcia do filmu odpowiadają wybitny polski operator Arkadiusz Tomiak („Obława”, „Dziewczyna z szafy”, „Karbala”) oraz debiutujący w pełnym metrażu Dominik Danilczyk. Scenografia to dzieło Wojciecha Żogały, wielokrotnie nagradzanego, m.in. za film Łukasza Palkowskiego „Bogowie” na Festiwalu Filmowym w Gdyni w 2014 roku. Kostiumy stworzyła Katarzyna Adamczyk, która z Bodo Koxem pracowała przy jego poprzednim filmie „Dziewczyna z szafy”. Charakteryzacją zajęła się również nagrodzona w Gdyni za „Bogów” – Agnieszka Hodowana, która współpracowała m.in. z Małgorzatą Szumowską przy „Body/Ciało” i Marcinem Wroną przy jego ostatnim filmie „Demon”. Za montaż odpowiedzialna jest Milenia Fiedler („Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy”, „Dziewczyna z szafy”, „Wałęsa. Człowiek z nadziei”, „Katyń”). Film „Człowiek z magicznym pudełkiem” znalazł się w prestiżowym gronie produkcji nominowanych do Złotych Lwów 42. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. W trakcie imprezy zdobył nagrodę za najlepszą muzykę autorstwa włoskiego artysty Sandro Di Stefano.

Warszawa, rok 2030. Wydawać by się mogło, że dla Adama (Piotr Polak) lepsze jutro było… wczoraj. Dotknięty zanikiem pamięci bohater musi zacząć wszystko od nowa. Przeprowadza się i rozpoczyna pracę w potężnej korporacji. Poznaje w niej atrakcyjną Gorię (Olga Bołądź), którą jest totalnie oczarowany. Początkowo dziewczyna opiera się jego zalotom, uparcie twierdząc, że nie jest w jej typie. Gdy jednak romans nabiera rumieńców, chłopak dokonuje niebywałego odkrycia. W swoim nowym mieszkaniu znajduje stare radio, które nadaje audycje z lat 50. Okazuje się, że niezwykły odbiornik emituje również fale umożliwiające teleportację. Podczas jednej z podróży w czasie Adam „utyka” w 1952 roku. Zaniepokojona nieobecnością ukochanego Goria podejmuje się fascynującej, ale i niebezpiecznej misji sprowadzenia go z powrotem.

Foto: Bartosz Mrozowski

źródło: materiały prasowe

Bodo Kox zadebiutuje w Korei Południowej!

 „Człowiek z magicznym pudełkiem” – najnowszy film Bodo Koxa – będzie miał swoją światową premierę w ramach 22. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Busan. Niezwykła historia miłości, potrafiącej pokonać wszelkie granice czasoprzestrzeni, zostanie zaprezentowana w Korei Południowej w konkursowej sekcji Flash Forward, przybliżającej i nagłaśniającej najbardziej unikatowe dzieła filmowe ze wszystkich zakątków globu. Udział w azjatyckiej imprezie to o kolejny festiwalowy sukces „Człowieka z magicznym pudełkiem”, który niedawno znalazł się w prestiżowym gronie produkcji nominowanych do Złotych Lwów 42. FPFF w Gdyni. Polska premiera „Człowieka…” została zaplanowana na 20 października. W rolach głównych w filmie zobaczymy Olgę Bołądź („Botoks”) oraz debiutującego na dużym ekranie Piotra Polaka. Partnerować im będą: Arkadiusz Jakubik („Pod Mocnym Aniołem”), Agata Buzek („Niewinne”), Wojciech Zieliński („Zgoda”), Bartosz Bielenia („Na granicy”), Bartłomiej Firlet („Planeta Singli”), Sebastian Stankiewicz („Amok”) oraz Helena Norowicz („Zaćma”).

Reżyserem filmu jest Bodo Kox, twórca wielokrotnie nagradzanej „Dziewczyny z szafy”, najlepszego polskiego filmu MFF Camerimage. Scenariusz „Człowieka z magicznym pudełkiem” otrzymał specjalne wyróżnienie w prestiżowym konkursie ScripTeast im. Krzysztofa Kieślowskiego w Cannes. Za zdjęcia do filmu odpowiadają wybitny polski operator Arkadiusz Tomiak („Obława”, „Dziewczyna z szafy”, „Karbala”) oraz debiutujący w pełnym metrażu Dominik Danilczyk. Scenografia to dzieło Wojciecha Żogały, wielokrotnie nagradzanego, m.in. za film Łukasza Palkowskiego „Bogowie” na Festiwalu Filmowym w Gdyni w 2014 roku. Kostiumy stworzyła Katarzyna Adamczyk, która z Bodo Koxem pracowała przy jego poprzednim filmie „Dziewczyna z szafy”. Charakteryzacją zajęła się również nagrodzona w Gdyni za „Bogów” – Agnieszka Hodowana, która współpracowała m.in. z Małgorzatą Szumowską przy „Body/Ciało” i Marcinem Wroną przy jego ostatnim filmie „Demon”. Za montaż odpowiedzialna jest Milenia Fiedler („Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy”, „Dziewczyna z szafy”, „Wałęsa. Człowiek z nadziei”, „Katyń”). Muzykę do filmu skomponował utytułowany włoski artysta Sandro Di Stefano.

Warszawa, rok 2030. Wydawać by się mogło, że dla Adama (Piotr Polak) lepsze jutro było… wczoraj. Dotknięty zanikiem pamięci bohater musi zacząć wszystko od nowa. Przeprowadza się i rozpoczyna pracę w potężnej korporacji. Poznaje w niej atrakcyjną Gorię (Olga Bołądź), którą jest totalnie oczarowany. Początkowo dziewczyna opiera się jego zalotom, uparcie twierdząc, że nie jest w jej typie. Gdy jednak romans nabiera rumieńców, chłopak dokonuje niebywałego odkrycia. W swoim nowym mieszkaniu znajduje stare radio, które nadaje audycje z lat 50. Okazuje się, że niezwykły odbiornik emituje również fale umożliwiające teleportację. Podczas jednej z podróży w czasie Adam „utyka” w 1952 roku. Zaniepokojona nieobecnością ukochanego Goria podejmuje się fascynującej, ale i niebezpiecznej misji sprowadzenia go z powrotem.

„Człowiek z magicznym pudełkiem” od 20 października w polskich kinach.

Obsada: Olga Bołądź („Służby specjalne”, „Zaćma”, „Słaba płeć?”, „Dziewczyna z szafy”), Piotr Polak („Kto nigdy nie żył…”, seria „Nad Rozlewiskiem”), Arkadiusz Jakubik („Wołyń”, „Jestem mordercą”, „Carte Blanche”, „Pod Mocnym Aniołem”), Wojciech Zieliński („Czerwony pająk”, „Służby specjalne”, „Kamienie na szaniec”, „Chrzest”), Agata Buzek („Niewinne”, „11 minut”, „Fotograf”, „Rewers”), Sebastian Stankiewicz („7 rzeczy, których nie wiecie o facetach”, „Disco Polo”, „Listy do M 2”, „Bilet na Księżyc”), Helena Norowicz („Niewinne”, „Zaćma”, „Ederly”), Bartosz Bielenia („Na granicy”, „Disco Polo”), Bartłomiej Firlet („Planeta Singli”, „Dzień kobiet”, „80 milionów”)

foto: Bartosz Mrozowski

źródło: Kino Świat

 

„Człowiek z magicznym pudełkiem”

Na 20 października została zaplanowana premiera najnowszego filmu Bodo Koxa pt. „Człowiek z magicznym pudełkiem”. Obraz jednego z najciekawszych polskich reżyserów zakwalifikował się do Konkursu Głównego 42. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.

„Człowiek z magicznym pudełkiem” – to niezwykła historia miłości potrafiącej pokonać wszelkie granice czasoprzestrzeni. W rolach głównych zobaczymy Olgę Bołądź („Botoks”) oraz debiutującego w głównej roli Piotra Polaka. Na ekranie partnerują im: Arkadiusz Jakubik („Pod Mocnym Aniołem”), Agata Buzek („Niewinne”), Wojciech Zieliński („Zgoda”), Bartosz Bielenia („Na granicy”), Bartłomiej Firlet („Planeta Singli”), Sebastian Stankiewicz („Amok”) oraz Helena Norowicz („Zaćma”).

Reżyserem filmu jest Bodo Kox, twórca wielokrotnie nagradzanej „Dziewczyny z szafy”, najlepszego polskiego filmu MFF Camerimage. Scenariusz „Człowieka z magicznym pudełkiem” otrzymał specjalne wyróżnienie w prestiżowym konkursie ScripTeast im. Krzysztofa Kieślowskiego w Cannes. Za zdjęcia do filmu odpowiadają wybitny polski operator Arkadiusz Tomiak („Obława”, „Dziewczyna z szafy”, „Karbala”) oraz debiutujący w pełnym metrażu Dominik Danilczyk. Scenografia to dzieło Wojciecha Żogały, wielokrotnie nagradzanego, m.in. za film Łukasza Palkowskiego „Bogowie” na Festiwalu Filmowym w Gdyni w 2014 roku. Kostiumy stworzyła Katarzyna Adamczyk, która z Bodo Koxem pracowała przy jego poprzednim filmie „Dziewczyna z szafy”. Charakteryzacją zajęła się również nagrodzona w Gdyni za „Bogów” – Agnieszka Hodowana, która współpracowała m.in. z Małgorzatą Szumowską przy „Body/Ciało” i Marcinem Wroną przy jego ostatnim filmie „Demon”. Za montaż odpowiedzialna jest Milenia Fiedler („Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy”, „Dziewczyna z szafy”, „Wałęsa. Człowiek z nadziei”, „Katyń”). Muzykę do filmu skomponował utytułowany włoski artysta Sandro Di Stefano.

Film „Człowiek z magicznym pudełkiem” znalazł się w prestiżowym gronie produkcji nominowanych do Złotych Lwów 42. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.

Warszawa, rok 2030. Wydawać by się mogło, że dla Adama (Piotr Polak) lepsze jutro było… wczoraj. Dotknięty zanikiem pamięci bohater musi zacząć wszystko od nowa. Przeprowadza się i rozpoczyna pracę w potężnej korporacji. Poznaje w niej atrakcyjną Gorię (Olga Bołądź), którą jest totalnie oczarowany. Początkowo dziewczyna opiera się jego zalotom, uparcie twierdząc, że nie jest w jej typie. Gdy jednak romans nabiera rumieńców, chłopak dokonuje niebywałego odkrycia. W swoim nowym mieszkaniu znajduje stare radio, które nadaje audycje z lat 50. Okazuje się, że niezwykły odbiornik emituje również fale umożliwiające teleportację. Podczas jednej z podróży w czasie Adam „utyka” w 1952 roku. Zaniepokojona nieobecnością ukochanego Goria podejmuje się fascynującej, ale i niebezpiecznej misji sprowadzenia go z powrotem.

„CZŁOWIEK Z MAGICZNYM PUDEŁKIEM” w kinach od 20 października 2017

Obsada: Olga Bołądź („Służby specjalne”, „Zaćma”, „Słaba płeć?”, „Dziewczyna z szafy”), Piotr Polak („Kto nigdy nie żył…”, seria „Nad Rozlewiskiem”), Arkadiusz Jakubik („Wołyń”, „Jestem mordercą”, „Carte Blanche”, „Pod Mocnym Aniołem”), Wojciech Zieliński („Czerwony pająk”, „Służby specjalne”, „Kamienie na szaniec”, „Chrzest”), Agata Buzek („Niewinne”, „11 minut”, „Fotograf”, „Rewers”), Sebastian Stankiewicz („7 rzeczy, których nie wiecie o facetach”, „Disco Polo”, „Listy do M 2”, „Bilet na Księżyc”), Helena Norowicz („Niewinne”, „Zaćma”, „Ederly”), Bartosz Bielenia („Na granicy”, „Disco Polo”), Bartłomiej Firlet („Planeta Singli”, „Dzień kobiet”, „80 milionów”)

foto: Bartosz Mrozowski

źródło: materiały prasowe dystrybutora