Obecnie lider zespołu, Marcyś (Paweł Domagała), pracuje w sklepie ojca i przeżywa kryzys w związku z Magdą (Agnieszka Więdłocha). Wirtuoz gitary Lizzy (Piotr Żurawski) to szeregowy pracownik banku. Trzeci z mężczyzn, basista Jaromir (Krzysztof Czeczot), codziennie podbija kartę w fabryce pianki poliuretanowej i usilnie stara się sprostać obowiązkom ojca rodziny. Perkusista Makar (Piotr Rogucki) wylądował w zakładzie psychiatrycznym. Z kolei piąty – Cypek (Sebastian Stankiewicz) – wyjechał zarabiać za granicę. Pewnego dnia powracają dawne wspomnienia – pani burmistrz (Dominika Kluźniak) okazuje się wielką fanką Exterminatora ze starych czasów. Obiecuje wesprzeć przyjaciół unijną dotacją, o ile dogadają się i doprowadzą do reaktywacji zespołu. Szybko okazuje się, że propozycja ma jednak mały haczyk: chłopcy muszą sprzeniewierzyć się swoim ideałom i wystąpić na kilku festynach, grając utwory dalekie od ich repertuaru. Męska duma nie pozwala bohaterom iść na kompromis, a wieloletnia przyjaźń i związki z kobietami poddane zostają prawdziwej próbie. Pikanterii całej sytuacji dodają: pojawienie się szalonej koleżanki Makara ze szpitala, Julci (Aleksandra Hamkało) oraz konflikt z liderką miejscowego zespołu Wisienki, Ziomecką (Dorota Kolak). A tymczasem zbliża się wielki koncert…
Film jest pełną humoru przewrotną opowieścią o współczesnych mężczyznach, marzeniach młodości, niespodziewanej miłości i przyjaźni, wystawionej na próbę w obliczu rosnących ambicji. W roli lidera muzycznego zespołu zarówno w kinie, jak i w teatrze – PAWEŁ DOMAGAŁA. Partnerują mu frontman zespołu Coma – PIOTR ROGUCKI, KRZYSZTOF CZECZOT, czyli niezapomniany Zupa z „Pitbulla. Nowych porządków” Patryka Vegi oraz PIOTR ŻURAWSKI („Kamper”, „Bodo”). W kobiecych rolach m.in. gwiazda hitu „Planeta Singli” AGNIESZKA WIĘDŁOCHA, ALEKSANDRA HAMKAŁO („7 rzeczy, których nie wiecie o facetach”, „Disco Polo”) oraz DOMINIKA KLUŹNIAK („Wkręceni”, „Lejdis”), DOROTA KOLAK („Chce się żyć”, „Konwój”) i ANNA TERPIŁOWSKA („Obce niebo”, „Ambassada”).
Wywiad z Pawłem Domagałą:
„Gotowi na wszystko. Exterminator” to jak spełnione marzenie.
Cała ekipa zwraca uwagę na Pańskie zaangażowanie w przeniesienie spektaklu „Exterminator” na język filmu. Dlaczego ten projekt był dla Pana taki ważny?
Kiedy pięć lat temu dostałem do przeczytania tekst sztuki teatralnej „Exterminator” na podstawie książki Przemka Jurka „Kochanowo i okolice”, z którą zapoznałem się później, od razu widziałem w głowie gotowy scenariusz filmowy. Pomyślałem, że trzeba czym prędzej coś z tym zrobić, bo to świetny materiał i to nie na zwykłą komedyjkę romantyczną, tylko na zdecydowanie coś więcej.
Na co konkretnie?
Na mądrą opowieść o męskiej przyjaźni, o pokoleniu trzydziestoparolatków, o niespełnionych marzeniach, o dorastaniu… Wiele bardzo ważnych tematów zostało tutaj poruszonych. Co istotne, nie zostały potraktowane patetycznie, tylko zabawnie i wzruszająco, a przy tym niezwykle mądrze. Pamiętam, że kiedyś w jednym z wywiadów powiedziałem, że wśród moich największych marzeń zawodowych jest zagranie w ekranizacji „Exterminatora”.
Jak udało się Panu to marzenie spełnić?
Uporem. Zacząłem zapraszać na spektakl producentów i reżyserów, wśród których lobbowałem, że będzie z tego piękny film. W końcu przyszli Aneta Hickinbotham, Leszek Bodzak i Michał Rogalski i udało się!
Czym różniła się rola Marcysia na deskach teatru od roli Marcysia w filmie? Czy to ten sam bohater, czy jednak ktoś inny?
Szkielet jest ten sam, ale są to zdecydowanie inne postacie. Teatralny Marcyś to mąż i ojciec, ma dobrze prosperujący sklep. Wiele jest pomiędzy nimi różnic, natomiast charakter obu bohaterów, jak i ich rozterki są takie same.
W spektaklu „Exterminator” stworzył Pan aranżacje muzyczne wespół z Piotrem Wąciszem. Jaki wpływ miał Pan na aranżacje muzyczne w filmie?
W spektaklu rzeczywiście miałem większy wpływ na aranżacje muzyczne. Wiąże się to przede wszystkim ze specyfiką pracy w teatrze, która jest zupełnie inna niż praca na planie filmowym. W teatrze mieliśmy trzy miesiące prób, na których razem z chłopakami graliśmy i improwizowaliśmy. Wszystko wychodziło w praniu. Oczywiście, w spektaklu wszystkie utwory gramy na żywo. Specyfika pracy na planie filmowym jest inna. Do filmu muzyka musi być nagrana w studiu, potem zaś musi być odpowiednio zmontowana pod obraz. Nie można się obejść bez realizatora dźwięku, producenta muzycznego i innych niezbędnych w tym procesie osób. Moja rola była więc tutaj nieco mniejsza.
Ale utwory śpiewa Pan sam?
Tak, wszystkie śpiewam sam.
Stał się Pan ikoną komedii w Polsce. W „Gotowi na wszystko. Exterminator” pański bohater Marcyś łączy w sobie cechy komiczne i dramatyczne. Jakie emocje żywi Pan w stosunku do niego?
Bardzo lubię Marcysia i doskonale go rozumiem. Myślę, że zrozumieją go też inni, bo dzisiaj faceci z pokolenia trzydziesto- i trzydziestoparolatków mają podobne problemy, obawy i lęki. Przekonałem się o tym, kiedy przed zdjęciami rozmawiałem z moimi przyjaciółmi z podstawówki i z młodości. Odbyłem naprawdę dużo takich rozmów. Dziś wiem, że Marcyś jest uosobieniem tych wszystkich bolączek. Naprawdę nie sposób go nie lubić.
Marcyś jest przedstawicielem pokolenia współczesnych trzydziestolatków?
Zdecydowanie tak. Mój bohater zachował w sobie chłopca, nie chce się z nim rozstać, choć jego partnerka nie potrafi zaakceptować tej jego strony. To dziś bardzo częsta sytuacja.
Pański bohater jest wierny ideałom i marzeniom. Chce też być wierny wyznawanej przez siebie definicji muzyki i kobiecie.
Myślę, że dzisiaj wszyscy tęsknimy za wiernością, za pewnego rodzaju łagodną ortodoksją. Jest w tym coś pięknego, młodzieńczego i romantycznego. Przynajmniej dla mnie jest to bardzo atrakcyjne. Wszyscy przecież podziwiamy ludzi konsekwentnych i wiernych swoim ideałom. Ja osobiście, nawet jeśli się z kimś radykalnie nie zgadzam, ale widzę, że jest konsekwentny i żyje w zgodzie z zasadami, które wyznaje, jestem pełen podziwu dla takiego człowieka i bardzo go szanuję. Marcyś jest wierny zespołowi, który jest dla niego jednocześnie nadzieją. Mam nadzieję, że dla innych widzów też nią będzie.
Zrobiło się poważnie, a przecież „Gotowi na wszystko. Exterminator” to przede wszystkim komedia. Czy na planie ekipie dopisywał humor?
Mnóstwo było szalenie zabawnych sytuacji, ale nie lubię o tym mówić. Lubię, kiedy zostają one tajemnicą ekipy. Co się działo na planie „Gotowych na wszystko. Exterminator”, zostaje na planie „Gotowych na wszystko. Exterminator”!
fot. Anna Gostkowska/Mikołaj Tym
źródło: Kino Świat