Archiwa tagu: MocKultury

KSIĄŻKA NA WEEKEND: Marika Marta Kosakowska „Antydepresanty”

Po trosze esej, po trosze poezja, do tego oryginalne ilustracje i multimedialne niespodzianki. Warto przyjmować w małych dawkach na poprawę samopoczucia i doładowanie życiowej energii.

Świat celebrytów jest, delikatnie mówiąc, trochę odrealniony. Śledząc rubryki towarzyskie w necie, prasie i TV można odnieść wrażenie, że polskie gwiazdy nie mają innych wyzwań niż dobrze wyglądać na ściance sponsorskiej, pokazać się w klubie fitness na Instagramie i wystąpić w reklamie pewnego operatora komórkowego. Tym bardziej cieszy fakt, że są wśród nich również takie, które potrafią otwarcie zakwestionować „cały ten zgiełk” i pójść własną, spokojniejszą drogą. Do grona tego należy Marika. Jeżeli jakimś cudem ominęła was jej niedawna przemiana, to macie trochę do nadrobienia.

W minionym roku Marika obcięła dredy, zrzuciła kolorowe rasta ciuchy, wróciła do prawdziwego nazwiska (Marta Kosakowska) i nagrała świetną płytę, w zupełnie innej stylistyce niż ta, z której była znana szerszej publiczności. Jak sama mówi, „powstał album elektroniczny w warstwie muzycznej i poetycki w warstwie tekstowej”. Ale nie o płycie ma tu być mowa, choć gorąco zachęcam wszystkich, którzy jeszcze nie znają, do posłuchania (nawet jeżeli nie lubiliście „starej” Mariki, to ta nowa może wam się spodobać). W tym tygodniu chcę wam bowiem polecić pisarski debiut Marty Kosakowskiej o intrygującym tytule „Antydepresanty”.

Jeżeli macie słuszny dystans do książek pisanych przez celebrytów, to zapewniam, że tą pozycją nie będziecie rozczarowani. Będąca absolwentką filologii polskiej Marika ma styl, lekkość pióra i poczucie humoru. Ale przede wszystkim ma coś do powiedzenia. Książka składa się z krótkich esejów na rozmaite tematy, w których artystka dzieli się po części swoim prywatnym życiem, a po części przemyśleniami na temat siebie, ludzi i świata. Nie martwcie się, nie jest to ani napuszone ani wydumane. Zupełnie naturalnie i dowcipnie, ale też w bardzo osobisty sposób Marika daje świadectwo swojej dojrzałości, zarówno jako artystka jak i człowiek.

Rozdziały prozatorskie poprzetykane są tekstami wybranych piosenek Mariki, z nowej płyty i nie tylko, oraz oryginalnymi artystycznymi ilustracjami Sylwii Wilk. To wyjątkowe połączenie prozy, poezji i grafiki czyni tę pozycję przyjemną i lekkostrawną w lekturze. „Antydepresanty” można przyjmować małymi dawkami na powrót radości życia. Autorka zaraża swoim optymizmem i życiową energią, a wątki biograficzne to dowód na to, że można spełniać marzenia, można zaczynać wszystko od nowa i można osiągnąć sukces na własnych warunkach.

Dodatkowym bonusem dla czytelnika jest fakt, że książka ma swoje dalsze życie w sieci. Na kilku stronach umieszczono obrazki, które po zeskanowaniu telefonem komórkowym przenoszą do materiałów wideo, na których autorka osobiście czyta wybrane fragmenty, uzupełniając je (jak to na osobę z natury rozmowną przystało) spontanicznymi dygresjami. Jest więc co poczytać, posłuchać i pooglądać. Polecam na weekend zamiast telewizora.

Marika Marta Kosakowska „Antydepresanty”
Wydawnictwo Edipresse Polska SA
Warszawa 2016

KSIĄŻKA NA WEEKEND: Sebastian Fitzek „Odprysk”

Nie zaglądajcie na ostatnie strony! „Odprysk” Sebastiana Fitzka do końca trzyma w napięciu.

„Powiedzcie szczerze. Czy wzięlibyście pigułkę, która pozwoliłaby zapomnieć o odrzuconej lub niespełnionej miłości, gdyby taka była?” Oto pytanie, które zadaje swoim czytelnikom Sebastian Fitzek w posłowiu do thrillera „Odprysk”. Ale, broń Boże, nie zaglądajcie na ostatnie strony! Książka należy do tych nielicznych, w których do samego końca czytelnik nie domyśla się, o co chodzi. Nie warto psuć sobie przyjemności kompletnego zaskoczenia, nawet jeśli należycie do tych najbardziej niecierpliwych czytaczy, lubiących w trakcie lektury podejrzeć sobie zakończenie.

Z „Odpryskiem” na pewno nie będziecie się nudzić. Wartka narracja, pełna zwrotów akcji, z każdym kolejnym rozdziałem każe się zastanawiać, co jeszcze dziwniejszego może wydarzyć się w szalonym świecie głównego bohatera. Czy rzeczywiście jest on przedmiotem kontrowersyjnego naukowego eksperymentu „uczenia się zapominania”, czy ofiarą wielkiej mistyfikacji, a może tylko szalonym człowiekiem, nie potrafiącym odróżnić rzeczywistości od swoich zdeformowanych przebytą traumą wyobrażeń?

Największym atutem tej niezbyt obszernej, napisanej prostym językiem powieści jest świetnie skonstruowana intryga. Nie bez powodu „Odprysk” w 2015 roku został uplasowany przez „The Sunday Times” na 7. miejscu rankingu 25 najwybitniejszych thrillerów pięciolecia na świecie. Nie będziecie się tu zachwycać językiem czy stylem, błyskotliwymi dialogami czy też głębokimi myślami, które warto zapisać. Ale na pewno po każdym włożeniu zakładki, zapragniecie w najbliższej wolnej chwili dowiedzieć się, co dalej. Dlatego właśnie jest do doskonała książkowa propozycja na weekendowy relaks. Czyta się ją szybko, łatwo i… Przyjemnie…? Tutaj mam pewien dylemat, bo sama lektura jest bez wątpienia przyjemna, ale „Odprysk” Sebastiana Fitzka skłania również do refleksji.

Autor zadaje ważne egzystencjalne pytania. Co jest bliższe naturze człowieka, pamiętanie czy zapominanie? Czy na pewno cel uświęca środki? Czy w obliczu ważnych życiowych wyborów mniejsze zło może w konsekwencji spowodować dobro? Na pytania te Fitzek w pewnym stopniu odpowiada w finale, ale na szczęście robi to bez zapędów moralizatorskich. Dzięki temu powieść wciąż pozostaje dobrą rozrywką, a czytelnik, jeśli chce może już na własną rękę drążyć temat będący kanwą fabuły, do czego zresztą w posłowiu zachęca autor.

Jak sam twierdzi, inspiracją do napisania powieści był dla niego pewien przykry hotelowy incydent, który najchętniej wymazałby z pamięci. Nie będę zdradzać, jaki, bo dla czytelnika jest to po prostu trochę absurdalna, ale bardzo zabawna historia. Dla autora po latach pewnie też, bo opowiada go już jako anegdotę. Tak właśnie mózg radzi sobie z tym, co dla nas traumatyczne. Łagodzi wspomnienia, stopniowo odzierając je z pierwotnych emocji. Jednak w dzisiejszych czasach żyjący w zawrotnym tempie człowiek nie lubi na nic zbyt długo czekać. Lepiej byłoby szybko zapomnieć i dalej cieszyć się życiem. Przepracowywanie traum może więc niedługo okazać się passe.

Pewnie niektórych to zdziwi (mnie zdziwiło), ale eksperyment, na którym oparta jest powieść Fitzka, nie jest wyłącznie produktem wyobraźni autora. Badania nad kasowaniem pamięci długotrwałej mają miejsce w realnym świecie. Co więcej pracuje się nad tym, aby można to było robić selektywnie, czyli na przykład usunąć ze świadomości wyłącznie złe wspomnienia. Wyobraźnia natychmiast podpowiada nam, jak kręte mogą być ścieżki tej dziedziny nauki i do czego mogą doprowadzić. Ale to już temat dla dociekliwych, którzy przeczytają nie tylko powieść, ale i posłowie Sebastiana Fitzka, a potem posurfują we wskazanym przez niego kierunku (autor podaje strony WWW i artykuły, gdzie można dowiedzieć się więcej).

A tymczasem zróbcie sobie dobrą kawę, wyłączcie telefon i telewizor, usiądźcie wygodnie w fotelu i zacznijcie czytać. Tylko przypadkiem nie zaglądajcie na ostatnie strony…

Sebastian Fitzek „Odprysk”
Przekład Barbara Tarnas
Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.
Warszawa 2016