Archiwa tagu: recenzja

Książka na weekend – Piotr Adamczyk – Powiem ci coś

Powiem ci coś – powieść Piotra Adamczyka od trochę ponad miesiąca jest w księgarniach. Dziś kilka słów o niej w audycji Książka na weekend w Radiu Radom

Książka została wydana przez wydawnictwo Dobra Literatura w marcu tego roku.

Powiem ci coś – thriller miłosny, opowieść o miłości, ale i o granicach, których nie wolno przekraczać zarówno w życiu, jak i po śmierci. Akcja powieści umiejscowiona jest w Łodzi.

W książce poznajemy samotnie mieszkającego w wielkim domu pisarza, który jest bacznym obserwatorem otaczającego go świata. Mężczyzna pisze kryminał niepokojąco zbieżny z wydarzeniami rozgrywającymi się wokół domu. Co z opisywanych rzeczy jest prawdą a co fikcją? Przez całą opowieść autor sypie „złotymi myślami”, cytatami czy sarkastycznymi uwagami dotyczącymi rzeczywistości.

W pewnym momencie pisarz wynajmuje pokój studentce malarstwa z Ukrainy. Tulinka w ukryciu tworzy tajemnicze obrazy zamawiane przez ekstrawaganckich kolekcjonerów oraz gwiazdy Hollywood. Podobno są w stanie zapewnić nieśmiertelność. Opis wykonywania obrazów i produktów użytych do ich wykonania bardzo mnie zaskoczył. Momentami wręcz zniesmaczył i obrzydził. A dlaczego? Uchylę rąbka tajemnicy. Otóż dziewczyna, oprócz farb, do ich namalowania wykorzystywała np. kępki włosów, krew, czy różne wydzieliny z ludzkiego ciała. To DNAart – nowa sztuka. Do czego ma posłużyć? Ja byłam zaskoczona. Jeśli chcecie się dowiedzieć, powinniście przeczytać tą książkę.

Między pisarzem i malarką rodzi się uczucie. Nie jest to łatwa relacja, powiedziałabym, że raczej nieco zagmatwana.

W międzyczasie rozgrywa się historia kryminalna z aktualnym wątkiem – dotyczącym handlu żywym towarem.

Jak to wszystko jest połączone? Czy współgra ze sobą? Odpowiedź znajdziecie na kartach książki.

Powiem ci coś Piotra Adamczyka – to moje pierwsze spotkanie z twórczością tego autora. W sumie książkę dobrze się czyta, napisana jest łatwym językiem. Zdążycie ją przeczytać przez weekend.

Powieść zaskakuje formą i kształtem. Podzielona jest na króciutkie rozdziały. Ten podział bardzo mi się nie podobał. Momentami wręcz mnie rozbijał, nie dawał się skupić na czytanej historii. Gdyż w każdym z tych rozdziałów mowa jest o czym innym. Chwilami miałam wrażenie, że gubię się w fabule.

Zakończenie książki też jest trochę dziwne. Nagle zaczynasz się zastanawiać, który fragment książki był tym pisanym przez jej głównego bohatera, a który opisywał jego życie…

Przyznam, że ta powieść mnie nie zachwyciła. Ciekawa jestem jakie Wy będziecie mieli wrażenia po jej przeczytaniu?

W kolejce, na półce z książkami do przeczytania czeka jeszcze jedna powieść tego autora. Może tamta bardziej mi przypadnie do gustu? Zobaczymy…

O autorze

Piotr Adamczyk – z wykształcenia filozof, z zawodu dziennikarz. Po kryjomu – poeta. Jest autorem książek – „Pożądanie mieszka w szafie” (2012), „Dom tęsknot” (2014), „Ferma blond” (2018), a także kilkuset reportaży, felietonów i drobnych form poetyckich publikowanych w dziennikach największych wydawnictw w Polsce.

Piotr Adamczyk jest laureatem licznych nagród za reportaże. Został kilkakrotnie wyróżniony przez dolnośląskie środowisko dziennikarskie tytułem Dziennikarza Roku.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu www.dobraliteratura.pl.

Książka na weekend – K. Mazur – Zaczęło się w Radomiu

Nie masz pojęcia, jakie rzeczy działy się w Radomiu… oj naprawdę nie będziecie mieli pojęcia, jeśli nie przeczytacie książki Konrada Mazura – Zaczęło się w Radomiu.

Tym razem w audycji Książka na weekend w Radiu Radom zapraszamy do wysłuchania rozmowy z Małgorzatą Alberską i Oliwią Kijak. Rozmawiała Małgorzata Pawlak.

 

 

 

 

https://radioradom.pl/wp-content/uploads/2017/08/zaczelo-sie-w-radomiu.mp3?_=1

 

Na okładce książki Zaczęło się w Radomiu czytamy: „A gdyby tak cofnąć się w czasie, to co moglibyśmy zobaczyć? Bojaźliwego Mojrzesza (sic!), piramidy w Radomiu, potępione dusze powstańców styczniowych, alternatywną wersję własnego żywota? A co, gdybyśmy teraz rozejrzeli się dookoła – kogo moglibyśmy dostrzec? Czy przede wszystkim wiedzielibyśmy, kogo widzimy?

Czy zastanawiamy się, kim jest dystyngowany starszy pan, który nas przed chwilą minął, lub kim jest tajemniczy mężczyzna siedzący nieopodal nas w barze? Czy rozważamy, jak różnie mogłyby potoczyć się losy nastoletniego Seby, przedstawiciela młodzieży patriotycznej, gdyby znalazł się w innym możliwym świecie? Czy próbujemy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy to, co nas otacza, jest do bólu zwyczajne, czy też nic nie jest takie, jak się wydaje? A może nie będziemy w stanie nigdy się tego dowiedzieć?”

 

Kiedy zobaczyłam tytuł tej książki od razu pomyślałam, że będzie to książka o radomskich wydarzeniach z czerwca 76’, które obchodzimy pod hasłem „Zaczęło się w Radomiu”. Jednak myliłam się, ona nie ma nic wspólnego z tamtymi wydarzeniami. No, poza jednym małym rozdziałem, w którym i tak jest w dużej mierze fikcją autora.

Na powieść składa się 18 opowiadań. Każde z nich ma swój tytuł. Nie tworzą jednej, wspólnej całości. Praktycznie w każdym z nich jesteśmy w innym miejscu, ba – nawet w innej epoce. I nie wszystko dzieje się w Radomiu.

W wielu miejscach alkohol leje się strumieniami, panuje rozwiązłość seksualna, nawet zahaczająca o seks ze zwierzętami (apostoł Mateusz!). Czytając tę książkę byłam zniesmaczona, oburzona, zirytowana i zastanawiałam się, skąd autor wziął pomysł na takie historie. Niektóre wręcz absurdalne, przerażające a czasem obrzydliwe.

Momentami miałam wrażenie, że niektóre historie nawiązują do wydarzeń z historii Polski. Tak było np. w przypadku rozdziału o Mojrzeszu, który miał wyprowadzić Żydów do Ziemi Obiecanej. Sposób przedstawienia bohatera skojarzył mi się z Lechem Wałęsą i jego skokiem przez płot…

Przejawiał się też wątek homofobii – rozdział o walce Andrzeja. Ciekawe którego Andrzeja?…

Bardzo mi się nie podobało, gdy w przeczytałam, jak wojsko wymordowało mieszkańców Borek i zakopało wszystkich w zalewie na Halinowie (przecież każdy wie, że zalew jest na Borkach!). Jako mieszkanka tej dzielnicy byłam bardzo zniesmaczona.

Kolejny mocny punkt, dla mnie przerażający a momentami nawet obrzydliwy – to rozdział o piwnicy 25 w Delegaturze Urzędu Wojewódzkiego przy ul. Żeromskiego w Radomiu. Opisane wydarzenia (zjadanie powstańców przez pewne „stowarzyszenie”) sprawiały, że krew mroziła mi się w żyłach a włosy stawały dęba. Teraz mijając ten budynek zastanawiam się, jakie on kryje tajemnice? Mam nadzieję, że nie tak przerażające jak te z książki Mazura.

W książce pojawia się też kilka nieścisłości, jeśli chodzi o nazwy niektórych instytucji czy ulic przy których się znajdują.

Czytając Zaczęło się w Radomiu cały czas zastanawiałam się, skąd autor wziął pomysły na opisane historie?… Czy zachęcić Was do jej przeczytania? Osobiście nie polecam tej książki. Mi się nie podobała i niechętnie sięgnę po kolejną autorstwa tego pisarza.

Zachęcam do przeczytania recenzji Zaczęło się w Radomiu autorstwa Małgorzaty Alberskiej.

KSIĄŻKA NA WEEKEND: Sebastian Fitzek „Odprysk”

Nie zaglądajcie na ostatnie strony! „Odprysk” Sebastiana Fitzka do końca trzyma w napięciu.

„Powiedzcie szczerze. Czy wzięlibyście pigułkę, która pozwoliłaby zapomnieć o odrzuconej lub niespełnionej miłości, gdyby taka była?” Oto pytanie, które zadaje swoim czytelnikom Sebastian Fitzek w posłowiu do thrillera „Odprysk”. Ale, broń Boże, nie zaglądajcie na ostatnie strony! Książka należy do tych nielicznych, w których do samego końca czytelnik nie domyśla się, o co chodzi. Nie warto psuć sobie przyjemności kompletnego zaskoczenia, nawet jeśli należycie do tych najbardziej niecierpliwych czytaczy, lubiących w trakcie lektury podejrzeć sobie zakończenie.

Z „Odpryskiem” na pewno nie będziecie się nudzić. Wartka narracja, pełna zwrotów akcji, z każdym kolejnym rozdziałem każe się zastanawiać, co jeszcze dziwniejszego może wydarzyć się w szalonym świecie głównego bohatera. Czy rzeczywiście jest on przedmiotem kontrowersyjnego naukowego eksperymentu „uczenia się zapominania”, czy ofiarą wielkiej mistyfikacji, a może tylko szalonym człowiekiem, nie potrafiącym odróżnić rzeczywistości od swoich zdeformowanych przebytą traumą wyobrażeń?

Największym atutem tej niezbyt obszernej, napisanej prostym językiem powieści jest świetnie skonstruowana intryga. Nie bez powodu „Odprysk” w 2015 roku został uplasowany przez „The Sunday Times” na 7. miejscu rankingu 25 najwybitniejszych thrillerów pięciolecia na świecie. Nie będziecie się tu zachwycać językiem czy stylem, błyskotliwymi dialogami czy też głębokimi myślami, które warto zapisać. Ale na pewno po każdym włożeniu zakładki, zapragniecie w najbliższej wolnej chwili dowiedzieć się, co dalej. Dlatego właśnie jest do doskonała książkowa propozycja na weekendowy relaks. Czyta się ją szybko, łatwo i… Przyjemnie…? Tutaj mam pewien dylemat, bo sama lektura jest bez wątpienia przyjemna, ale „Odprysk” Sebastiana Fitzka skłania również do refleksji.

Autor zadaje ważne egzystencjalne pytania. Co jest bliższe naturze człowieka, pamiętanie czy zapominanie? Czy na pewno cel uświęca środki? Czy w obliczu ważnych życiowych wyborów mniejsze zło może w konsekwencji spowodować dobro? Na pytania te Fitzek w pewnym stopniu odpowiada w finale, ale na szczęście robi to bez zapędów moralizatorskich. Dzięki temu powieść wciąż pozostaje dobrą rozrywką, a czytelnik, jeśli chce może już na własną rękę drążyć temat będący kanwą fabuły, do czego zresztą w posłowiu zachęca autor.

Jak sam twierdzi, inspiracją do napisania powieści był dla niego pewien przykry hotelowy incydent, który najchętniej wymazałby z pamięci. Nie będę zdradzać, jaki, bo dla czytelnika jest to po prostu trochę absurdalna, ale bardzo zabawna historia. Dla autora po latach pewnie też, bo opowiada go już jako anegdotę. Tak właśnie mózg radzi sobie z tym, co dla nas traumatyczne. Łagodzi wspomnienia, stopniowo odzierając je z pierwotnych emocji. Jednak w dzisiejszych czasach żyjący w zawrotnym tempie człowiek nie lubi na nic zbyt długo czekać. Lepiej byłoby szybko zapomnieć i dalej cieszyć się życiem. Przepracowywanie traum może więc niedługo okazać się passe.

Pewnie niektórych to zdziwi (mnie zdziwiło), ale eksperyment, na którym oparta jest powieść Fitzka, nie jest wyłącznie produktem wyobraźni autora. Badania nad kasowaniem pamięci długotrwałej mają miejsce w realnym świecie. Co więcej pracuje się nad tym, aby można to było robić selektywnie, czyli na przykład usunąć ze świadomości wyłącznie złe wspomnienia. Wyobraźnia natychmiast podpowiada nam, jak kręte mogą być ścieżki tej dziedziny nauki i do czego mogą doprowadzić. Ale to już temat dla dociekliwych, którzy przeczytają nie tylko powieść, ale i posłowie Sebastiana Fitzka, a potem posurfują we wskazanym przez niego kierunku (autor podaje strony WWW i artykuły, gdzie można dowiedzieć się więcej).

A tymczasem zróbcie sobie dobrą kawę, wyłączcie telefon i telewizor, usiądźcie wygodnie w fotelu i zacznijcie czytać. Tylko przypadkiem nie zaglądajcie na ostatnie strony…

Sebastian Fitzek „Odprysk”
Przekład Barbara Tarnas
Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.
Warszawa 2016