Archiwum autora: Tomek

„Mowa ptaków”

„Mowa ptaków” to najnowszy film Xawerego Żuławskiego („Wojna polsko-ruska”) na podstawie ostatniego scenariusza Andrzeja Żuławskiego. Niezwykła opowieść o wykluczeniu i alienacji we współczesnej Polsce i szukaniu swojego miejsca w świecie, w którym każdą odmienność próbuje się zepchnąć na margines. „Mowa ptaków” jest niepokorna, anarchistyczna i szalona. Nie pozwoli o sobie zapomnieć przez długie miesiące. Film w kinach od 27 września

Bohaterami „Mowy ptaków” są ludzie funkcjonujący na marginesie społeczeństwa – nauczyciel historii, którego poglądy odstają od dominującej narracji, bezrobotny polonista, sprzątaczka, kwiaciarka, kompozytor cierpiący na trąd i licealistka przygotowująca swój pierwszy film. Ci zepchnięci na margines bohaterowie muszą poradzić sobie w świecie, w którym bezmyślność i podążanie za tłumem stają się dominującą postawą.

„Mowa ptaków” to ekranizacja ostatniego scenariusza zmarłego w 2016 roku Andrzeja Żuławskiego. Muzykę do filmu skomponował Andrzej Korzyński, wieloletni współpracownik Żuławskiego i Andrzeja Wajdy. Za zdjęcia odpowiada Andrzej Jaroszewicz, z którym Andrzej Żuławski pracował wcześniej między innymi przy „Na srebrnym globie” i „Szamance”. „Mowa ptaków” jest dzięki temu wspaniałym hołdem dla jednego z najbardziej niepokornych twórców w historii polskiego kina oraz niezwykłym komentarzem na temat wykluczenia i mechanizmów działania współczesnego społeczeństwa.

„Mowa ptaków” to też niezwykła opowieść o alienacji we współczesnej Polsce i szukaniu swojego miejsca w świecie, w którym każdą odmienność próbuje się zepchnąć na margines. „Mowa ptaków” jest niepokorna, anarchistyczna i szalona. Nie pozwoli o sobie zapomnieć przez długie miesiące. W filmie Xawerego Żuławskiego zagrali m.in. Sebastian Fabijański, Andrzej Chyra, Marta Żmuda Trzebiatowska, Borys Szyc, Daniel Olbrychski, Sebastian Pawlak i Katarzyna Chojnacka.

Twórcy o filmie:
„Mowa ptaków” to najważniejszy film, w jakim kiedykolwiek wziąłem udział. Sebastian Fabijański

„Mowa ptaków” to bomba. I ona wybuchnie. To zaproszenie do bardzo intymnego świata Xawerego i Andrzeja Żuławskich.
Marta Żmuda Trzebiatowska

Jest w tym filmie siła. Warto się z nim zderzyć. Andrzej Chyra

Musicie sami zobaczyć i sami stwierdzić, jak bardzo jest to osobisty, a jak bardzo nasz wspólny film. Xawery Żuławski

„Mowa ptaków” – oficjalny zwiastun filmu:

źródło: materiały prasowe

„Parasite”

Absolutny wizjoner! Nikt inny nie kręci tak dobrych filmów rozrywkowych jak on – mówi o reżyserze „Parasite” Quentin Tarantino, jeden z jego największych fanów. Potwierdził te słowa tegoroczny festiwal w Cannes, gdzie w walce o Złotą Palmę „Parasite” Bong Joon-ho pokonał „Pewnego razu… w Hollywood”, oczarowując jury, światową krytykę i publiczność. Film w kinach od 20 września

„Parasite” to mistrzowska i trzymająca w napięciu opowieść, w której czworo ludzi bez przyszłości wpada na pomysł przekrętu doskonałego. Kierowca bez pracy, gospodyni bez domu, student bez kasy i dziewczyna bez perspektyw wspólnie stworzą perfekcyjny plan: jak w najkrótszym czasie stać się kimś i zająć miejsce bogaczy. W świecie, w którym liczy się tylko wydajność i sukces, przechytrzą system i zawalczą o siebie. Nawet, jeśli będzie to wymagało przekroczenia cienkiej granicy między tym, co jeszcze dozwolone, a tym, co absolutnie zabronione. Bong Joon-ho pokazuje, że prawie każdy marzy o lepszym życiu, awansie i szansie na sukces. Ale tylko niektórzy – dzięki nieposkromionej wyobraźni i braku skrupułów – są w stanie po to wszystko sięgnąć.

„Parasite” to pełen dzikiego humoru i nieoczekiwanych zwrotów akcji thriller o ludziach, którzy nigdy nie mieli się spotkać – biednych i bogatych, tych naprawdę uprzywilejowanych i tych zepchniętych do rynsztoków. Nowy film twórcy przebojów „Okja” i „Snowpiercer: Arka przyszłości” to wielki hit światowego kina i prawdziwy filmowy rollercoaster.

„Parasite” – oficjalny zwiastun filmu:

źródło: Gutek Film

Olga Hund z Nagrodą Gombrowicza

Olga Hund, autorka książki „Psy ras drobnych”, została laureatką Nagrody Literackiej im. Witolda Gombrowicza. Olga Hund to literacki pseudonim, figura, za którą kryje się młoda pisarka z Krakowa. Uroczysta gala odbyła się w niedzielę, 15 września w Zespole Szkół Muzycznych w Radomiu.

– Można zrobić dużo ciekawszych rzeczy, niż czytać moją książkę – mówiła Olga Hund po Gali Nagrody Literackiej im. Witolda Gombrowicza. – Można pójść na spacer, można zaadoptować psa. Ale jeśli już ktoś naprawdę chce przeczytać tę powieść, to być może dzięki niej inaczej spojrzy na panią na poczcie, czy na panią w „Żabce”, która ma zły humor. Że dostrzeże, że to nie histeryczne kobiety, a po prostu, czyjeś mamy, siostry czy koleżanki.

„Psy ras drobnych” to książka o kobietach przebywających w zakładzie psychiatrycznym, które zmagają się z depresją, z chorobami psychicznymi, z systemem i patriarchalnym wychowaniem. Jak tłumaczy autorka, chciała między innymi pokazać, co spowodowało, że jej bohaterki znalazły się w takiej sytuacji. To przemoc psychiczna, fizyczna i ekonomiczna.

– Takie problemy były już w literaturze poruszane, ale ta książka traktuje je w zupełnie nowy sposób – uzasadniała werdykt Zofia Król, przedstawicielka kapituły Nagrody. – Olga Hund próbuje bez nadęcia, bez patosu opowiedzieć nam coś, co bardzo dobrze widzi w tym świecie zakładu dla psychicznie chorych, ale co przekłada się na cały nasz świat. I, co ważne, robi to precyzyjnym, spójnym i niezwykle dopracowanym językiem – tłumaczyła Zofia Król.

Laureatka otrzymała 40 tysięcy złotych i lornetkę, nawiązującą do gombrowiczowskiego „podglądactwa”. W tym roku, po raz pierwszy, Muzeum Witolda Gombrowicza przyznało nagrody – po 2 tys. zł – wszystkim nominowanym. Autorzy dostali także statuetki, ze względu na wygląd nazywane (już od pierwszej edycji) „otwieraczami”, co ma symbolizować otwarcie drogi do pisarskiej kariery.

Nagrodę Literacką im. Witolda Gombrowicza przyznaje prozaikom-debiutantom prezydent Radomia przy współudziale Muzeum Witolda Gombrowicza we Wsoli. Nagroda przyznawana jest za pierwszą lub drugą książkę autora napisaną prozą artystyczną. Nominowanych i zwycięzców wybiera kapituła w składzie: Ewa Graczyk, Jerzy Jarzębski (przewodniczący), Anna Kałuża, Zofia Król, Zbigniew Kruszyński, Józef Olejniczak i Justyna Sobolewska. Sekretarzem kapituły jest Tomasz Tyczyński, kurator Muzeum Witolda Gombrowicza.

W tym roku do nagrody zgłoszono blisko 70 książek. W czerwcu kapituła nominowała pięcioro autorów: Olgę Hund za książkę „Psy ras drobnych” (wyd.Ha!art), Katarzynę Pochmarę-Balcer za „Lekcje kwitnienia” (wyd. Nisza), Jakuba Tabaczka za „Czytajcie, co jest Wam pisane” (wyd. Marniko), Annę Wiśniewską-Grabarczyk za „Porzeczkowego Josefa” (wyd. Anagram) i Łukasza Zawadę za „Fragmenty dziennika SI” (wyd. Nisza).

Galę Nagrody uświetnił swoim koncertem Stanisław Soyka. Gala zakończyła jednocześnie trwający w Radomiu i we Wsoli od dwóch tygodni festiwal „Opętani Literaturą”, którego gośćmi byli wybitni literaturoznawcy, krytycy, tłumacze i pisarze z Polski, Francji i Niemiec, m.in. prof. Piotr Śliwiński, Małgorzata Smorąg-Goldberg, Olaf Kühl, oraz Janusz Margański.

Patronat nad Nagrodą i festiwalem od pierwszej edycji sprawuje Rita Gombrowicz. Mecenasem nagrody, już po raz trzeci, był Jarosław Krzyżanowski. Partnerem głównym festiwalu jest Samorząd Województwa Mazowieckiego.

Uzasadnienie wyboru i laudacja (pełny tekst wygłoszony przez przedstawicielkę Kapituły, Zofię Król, podczas Gali)

Szanowni Państwo,

w tym roku nominowaliśmy pięć książek, pierwszych, a zatem prawdziwie debiutanckich książek autorów, wszystkie są niewielkich rozmiarów, wszystkie – co dla nas ważne – zostały wydane przez niewielkie wydawnictwa.

Wśród nich są mikropowieści, opowiadania, fragmenty wymyślonego dziennika, zachwyca nas rozmaitość literackich form, która jest nie tylko, jak często się zaznacza, pochodną tempa, w jakim toczy się codzienność, ale niezwykle ważną dziś, swoistą i intensywnie się rozwijającą, świadomie obieraną formą literatury. W pięciu nominacjach doceniliśmy eksperymenty – opowieść nie powstaje wyłącznie w sferze treściowej czy stylistycznej, ale właśnie na chwiejnym styku fabuły i wadzącego się z nią języka.

Psy ras drobnych”, „Lekcje kwitnienia”, „Czytajcie, co wam jest pisane”, „Porzeczkowego Jozefa” i „Fragmenty dziennika SI” można także przeczytać jako umiejętne i świeże diagnozy współczesności – wszystkie odnotowują inwazję elementów destruktywnych w nasze uporządkowane światy – to odpowiednio: choroby psychiczne, wypełniające życiową pustkę sekty, elementy fantastyczne, trauma i posttrauma czy pozaludzka świadomość. Liczba narracji, historii indywidualnych, jakie opowiadają nam autorzy, wydaje się nieskończona.

– „Psy ras drobnych” Olgi Hund (Ha!art) doceniliśmy za krytykę społeczeństwa, studium przemocy na kobietach, ujęte w spójną, skondensowaną i pełną czarnego humoru narrację o zakładzie dla psychicznie chorych.

– „Lekcje kwitnienia” Katarzyny Pochmary-Balcer (Nisza) ujęły nas rozpisaną na cztery wyraziste głosy pokawałkowaną na podobieństwo samego świata opowieścią o duchowym uwiedzeniu, obrazem manipulacji i satyrą ekologiczną o tym, jak zyskać władzę nad ludźmi w imię dobra przyrody.

Jakub Tabaczek zbiera w „Czytajcie, co jest wam pisane” (Mamiko) różnorodne opowiadania, udane próby literackiego języka – dzięki płynnemu poruszaniu się na granicy fantazji i realności odkrywa rejony nieoczywiste, peryferyjne i rzadko eksplorowane, umiejętnie pokazując pokręcone, nieoczywiste życie wewnętrzne bohaterów.

Pomieszanie elementów literatury osadzonej na traumie z poetyką realizmu magicznego stanowi o jakości „Porzeczkowego Josefa” Anny Wiśniewskiej-Grabarczyk (Anagram), w którym autorka oddaje głos swojej babci. Między innymi dzięki literackim zabiegom na czasie trauma nie jest tu wypierana, ale mistrzowsko wplatana w codzienność bohaterek.

Łukasz Zawada pokazuje w wydanych przez Niszę „Fragmentach dziennika SI” moc literatury, która dzięki serii wglądów w jednostkowe doświadczenia buduje opowieść o powszechnym losie i daje możliwość patrzenia z zewnątrz na nas samych. Dzięki oddaleniu świata przedstawionego narracja zyskuje chłodny dystans, który umożliwia pomyślenie o człowieku jako końcowym już etapie cywilizacji.

Fraza o wyrównanym poziomie wszystkich nominacji jest jurorskim banałem, ale po dzisiejszych porannych namiętnych rozmowach w gościnie u Gombrowicza we Wsoli mamy przekonanie, że każda z tych książek jest godna nagrody imienia autora „Ferdydurke”. Zostanie z nami zarówno książka z psami w tytule, która obywa się prawie bez psów; chór czterech głosów z pointą w postaci paprotki; kobieta z niedźwiadkiem w brzuchu; esesman wychylający się z porzeczek; jak i odnotowane przez algorytm dialogi ludzkości z psami na spacerach.

To wielka przyjemność i zaszczyt, że możemy być czytelnikami książek debiutantów – ich oczami podglądać przyszłość, kierunki i doceniać ogromny – nie tylko opisowy, ale i buntowniczy, podważający zastane porządki – potencjał literatury.

Przymuszeni formułą nagrody musimy jednak wybrać tylko jedną z tych opowieści.

Nagrodę im. Gombrowicza za debiut otrzymuje książka, która traktuje o poruszanych dotąd w literaturze problemach, ale w zupełnie nowy sposób. Zmienia myślenie o świecie, ale i o samej literaturze i jej możliwych mocach. Tworzy szeroką i spójną panoramę, jednocześnie serwując czytelnikowi zabawne i dopracowane wglądy w życie bohaterek i bohaterów. To książka, w której jedna z pacjentek zakładu psychiatrycznego mówi o zewnętrznym świecie, tym świecie, w którym żyjemy: „Tam jest tak samo jak tu. Też są ludzie”.

Olga Hund i „Psy ras drobnych”.

 

Foto: Robert Utkowski

źródło: Muzeum Witolda Gombrowicza we Wsoli

„Legiony” – aktorzy o filmie

W czasach zapomnienia pamiętali. W czasach nienawiści kochali. W czasach niewoli walczyli. Młodzi ludzie z pokolenia lat 1914-1916, które dało Polsce niepodległość. To właśnie o nich opowiadają „Legiony” – imponujący rozmachem film o wchodzących w dorosłość chłopakach i dziewczynach, którzy w imię zasad, wyznawanych wartości i ideałów nie wahali rzucić się w wir walki przeciwko europejskim tyranom. Ale też o tych, którzy owych idei nie rozumieli, a przekonań nie podzielali. Najbardziej spektakularna polska produkcja ostatnich lat w kinach od 20 września

„Legiony” to najdroższa krajowa superprodukcja od czasów „Miasta 44″ – zapierająca dech w piersiach opowieść o miłości, młodości, walce i zwycięstwie, zrealizowana przy użyciu najnowocześniejszych technik filmowych, ze scenami batalistycznymi, jakich w polskiej kinematografii jeszcze nigdy nie było. Jednym słowem pełne wzruszeń i prawdziwych emocji kino przygodowe w najlepszym wydaniu.

Opis filmu:

„Legiony” to uniwersalna opowieść o przyjaźni, marzeniach, gorącym uczuciu i dorastaniu w trudnych czasach. Wielka historia w filmie jest tłem dla rozgrywającej się na pierwszym planie love story, w którą uwikłani są: Józek (Sebastian Fabijański) – dezerter z carskiego wojska, agentka wywiadu I Brygady – Ola (Wiktoria Wolańska) z Ligi Kobiet Pogotowia Wojennego oraz Tadek (Bartosz Gelner), narzeczony Oli, ułan i członek Drużyn Strzeleckich. Ich spotkanie rozpocznie burzliwy romans, który wystawi relacje bohaterów na wielką próbę. Obok postaci fikcyjnych, których historie wzorowano na życiorysach prawdziwych legionistów, w filmie pojawia się szereg osobistości znanych z kart historii. Wśród nich: brygadier Józef Piłsudski (Jan Frycz), porucznik Stanisław Kaszubski ps. „Król” (Mirosław Baka), rotmistrz Zbigniew Dunin-Wąsowicz (Borys Szyc), porucznik Jerzy Topór-Kisielnicki (Antoni Pawlicki) i wielu innych.

Autorami scenariusza są Tomasz Łysiak, Dariusz Gajewski, Michał Godzic i Maciej Pawlicki. Reżyseruje Dariusz Gajewski – zdobywca Złotych Lwów na FPFF w Gdyni za film „Warszawa”, zwycięzca scenariuszowego konkursu na film o Powstaniu Warszawskim.  Głównym autorem zdjęć jest Jarosław Szoda („Misja Afganistan”, „Handlarz cudów”, Strażacy”),  a sekwencji szarży pod Rokitną – Arkadiusz Tomiak („Człowiek z magicznym pudełkiem”, „Zaćma”, „Karbala”, „Obława”). Realia epoki z pietyzmem odtwarzają: Magdalena Luterek-Rutkiewicz (kostiumy: „Wołyń”, „Karbala”, „Obława), Anna Dąbrowska (charakteryzacja: „Córki Dancingu”, „Wołyń”, „Mój Nikifor”), Paweł Jarzębski (scenografia: „Kamerdyner”, „Wataha”, „Czas honoru”). Zdjęcia do filmu (łącznie niemal 60 dni) rozpoczęły się w sierpniu 2017 roku i zostały ukończone w kwietniu 2019. Budżet filmu wyniósł 27 milionów złotych. Zdjęcia były realizowane m.in. w Bieszczadach, Cieszynie, Tokarni, Stradowie, okolicach Krakowa, Mrągowa, Węgrowa oraz  Otwocka. Podczas realizacji filmu nie zostało skrzywdzone żadne zwierzę.

Mateusz Ziółko to pianista, wokalista, autor muzyki i tekstów. Jest zwycięzcą III edycji „The Voice Of Poland” oraz X edycji programu „Twoja Twarz Brzmi Znajomo”, zajął również pierwsze miejsce w konkursie Super Debiuty podczas 51. Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. W listopadzie 2016 roku wydał utwór „W płomieniach” który w 2017 roku był najczęściej granym utworem w polskich rozgłośniach radiowych, a w serwisie YouTube osiągnął spektakularny wynik ponad 59 milionów wyświetleń. Najnowszy singiel muzyka to tytułowy utwór do filmu „Legiony”.

„LEGIONY” w kinach od 20 września

Reżyseria: Dariusz Gajewski („Obce niebo”, „Warszawa”)

Scenariusz: Tomasz Łysiak, Dariusz Gajewski, Michał GodzicMaciej Pawlicki

Obsada: Sebastian Fabijański („Kamerdyner”, „Belfer”, „Pitbull. Niebezpieczne kobiety”, „Gwiazdy”, „Jeziorak”, „Miasto 44″), Bartosz Gelner („Reakcja łańcuchowa”, „Płynące wieżowce”, „Krew z krwi”, „Sala samobójców”), Wiktoria Wolańska („Na Wspólnej”, „Korona królów”), Mirosław Baka („Kurier”, „Jack Strong”, „Wałęsa. Człowiek z nadziei”, „Biegnij, chłopcze biegnij”), Jan Frycz („Maria Skłodowska-Curie”, „Służby specjalne”, „80 milionów”, „Różyczka”, „Czas honoru”), Borys Szyc („Listy do M. 3″, „Pokot”, „Sztuka kochania”, „Pakt”, „Czas honoru. Powstanie”), Antoni Pawlicki („Volta”, „W rytmie serca”, „Komisarz Alex”, „Czas honoru”, „Papusza”, „Ostatnia akcja”, „Z odzysku”), ,„), Piotr Żurawski („Exterminator. Faceci pragną mocniej”, „Pokot”, „Karbala”, „Kamper”, „Czas honoru”), Piotr Cyrwus  („Pan Tadeusz”, „Klan”, „Wyklęty”), Grzegorz Małecki („Blondynka”, „Panie Dulskie”, „Śluby panieńskie”), Stanisław Cywka, Jakub Hojda, Karolina Kominek, Aleksandra Yermak, Andżelika Kurowska, Monika Pawlicka, Bartosz Szpak, Antoni Sałaj, Karol Czajkowski i inni

Fot. Jacek Piotrowski

źródło: materiały prasowe

„Boże Ciało” – oficjalny zwiastun filmu

„Boże Ciało” – najnowszy film w dorobku Jana Komasy – już może pochwalić się międzynarodowymi sukcesami. Obraz będzie miał światową premierę 2 września podczas Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Wenecji, gdzie został zakwalifikowany do prestiżowej sekcji Giornate degli Autori. Film zostanie także zaprezentowany w sekcji Contemporary World Cinema ramach Festiwalu Filmowego w Toronto – największej i najważniejszej imprezie tego typu w Ameryce Północnej. „Boże Ciało” zobaczyć będzie można również podczas 44. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, gdzie wśród 18 innych produkcji powalczy o najważniejsze polskie nagrody filmowe – Złote Lwy. Prezentujemy oficjalny zwiastun filmu, który do kin w całej Polsce trafi 11 października.

„Boże Ciało” to inspirowana prawdziwymi zdarzeniami historia chłopaka, który po wyjściu z zakładu poprawczego postanawia udawać księdza. W jego rolę brawurowo wciela się uznawany za jedno z największych odkryć aktorskich ostatnich lat – Bartosz Bielenia („Na granicy”). Pozostałą część obsady dopełniają utalentowani aktorzy młodego pokolenia – Tomasz Ziętek („Cicha Noc”, „Konwój”) i Eliza Rycembel („Obietnica”, „Carte Blanche”), zdobywcy prestiżowych wyróżnień dla najlepszych aktorów festiwalu w Gdyni – Aleksandra Konieczna („Ostatnia Rodzina”) i Łukasz Simlat („Amok”), a także Barbara Kurzaj („Zabawa zabawa”, „Moje córki krowy”, „Oda do radości”), Zdzisław Wardejn („Kogel-mogel”, „Komedia małżeńska”) oraz Leszek Lichota – główna gwiazda jednego z najpopularniejszych krajowych seriali – „Wataha”Autorem nagrodzonego w konkursie Script Pro scenariusza do „Bożego Ciała” jest Mateusz Pacewicz. Za zdjęcia odpowiada ceniony operator filmowy – Piotr Sobociński Jr. („Wołyń”, „Bogowie”, „Drogówka”). Muzykę do filmu skomponował wybitny duet kompozytorów, Evgueni i Sacha Galperine, autorzy muzyki do takich filmów jak „Niemiłość” Andrieja Zwiagincewa, „Przeszłość” Asghara Farhadiego czy ostatnio „Dzięki Bogu” Françoisa Ozona. „Boże Ciało” to niezwykle oryginalny projekt w polskim i europejskim kinie – odważna produkcja ocierająca się o tematy tabu, dotykająca kwestii społecznych podziałów oraz skomplikowanej duchowości młodych ludzi.

„Boże Ciało” – oficjalny zwiastun filmu:

Opis filmu:

„Boże Ciało” to historia 20-letniego Daniela, który w trakcie pobytu w poprawczaku przechodzi duchową przemianę i skrycie marzy, żeby zostać księdzem. Po kilku latach odsiadki chłopak zostaje warunkowo zwolniony, a następnie skierowany do pracy w zakładzie stolarskim. Zamiast się tam udać, Daniel kieruje się do miejscowego kościoła, gdzie zaprzyjaźnia się z proboszczem. Kiedy, pod nieobecność duchownego, niespodziewanie nadarza się okazja, chłopak wykorzystuje ją i udając księdza zaczyna pełnić posługę kapłańską w miasteczku. Od początku jego metody ewangelizacji budzą kontrowersje wśród mieszkańców, szczególnie w oczach surowej kościelnej Lidii. Z czasem jednak nauki i charyzma fałszywego księdza zaczynają poruszać ludzi pogrążonych w tragedii, która wstrząsnęła lokalną społecznością kilka miesięcy wcześniej. Tymczasem w miasteczku pojawia się dawny kolega Daniela z poprawczaka, a córka kościelnej, Marta, coraz mocniej zaczyna kwestionować duchowość młodego księdza. Wszystko to sprawia, że chłopakowi grunt zaczyna palić się pod nogami. Rozdarty pomiędzy sacrum i profanum bohater znajduje w swoim życiu nowy, ważny cel. Postanawia go zrealizować, nawet jeśli jego tajemnica miałaby wyjść na jaw…

Foto: Andrzej Wencel © Aurum Film

źródło: materiały prasowe

„Niewinni czarodzieje” na zakończenie przeglądu „Oblicza Muzyki”

Mazowieckie Centrum Sztuki Współczesnej Elektrownia oraz Kino Studyjne MCSW Elektrownia w Radomiu zapraszają na finał Wakacyjnego Przeglądu Filmowego „Oblicza Muzyki”. Ostatni pokaz odbędzie się w poniedziałek, 2 września o godzinie 18:15. Widzowie obejrzą film „Niewinni czarodzieje” w reżyserii Andrzeja Wajdy (w odnowionej kopii cyfrowej) z muzyką Krzysztofa Komedy. Wyświetlony zostanie również film-niespodzianka na inaugurację nowego sezonu 2019/2020 Dyskusyjnego Klubu Filmowego.

„Niewinni czarodzieje” to studium psychologiczne dwojga młodych ludzi. On – to młody lekarz sportowy, „po godzinach” jazzman w piwnicy muzycznej. Nie ma wygórowanych ambicji, marzy o domku i samochodzie, do uczuć nie przywiązuje większej wagi. Ona – to dziewczyna spotkana przypadkowo w lokalu muzycznym. Nic bliższego o niej nie wiadomo. Ta para spędza ze sobą noc, prowadząc swoistą grę miłosną na miny i pozy, a jednak jest coraz bardziej sobą zafascynowana.

W rolach głównych wystąpili: Krystyna Stypułkowska, Tadeusz Łomnicki, Kalina Jędrusik oraz Zbigniew Cybulski. Scenariusz napisali Jerzy Andrzejewski i Jerzy Skolimowski. Premiera filmu odbyła się w 1960 roku.

źródło: MCSW Elektrownia w Radomiu

„Ból i blask”

„Ból i blask” to najnowszy film jednego z najwybitniejszych reżyserów światowego kina, Pedro Almodóvara. Twórca „Wszystko o mojej matce” i „Porozmawiaj z nią” opowiada o roli przypadku w naszym życiu, o sile pierwszych fascynacji oraz o tym, co po latach zostaje z relacji – zwłaszcza miłosnych – z ważnymi dla nas ludźmi. „Ból i blask” to również ponowne spotkanie hiszpańskiego reżysera ze swoją wieloletnią filmową muzą, Penélope Cruz, oraz – przede wszystkim – z Antonio Banderasem, którego za tę rolę uhonorowano nagrodą dla najlepszego aktora na 72. Festiwalu w Cannes. Film w kinach od 30 sierpnia.

Głównym bohaterem filmu jest Salvador Mallo (Banderas), kultowy hiszpański reżyser, który stroni od mediów i usilnie strzeże swojej prywatności. Mężczyzna odnajduje po latach osoby, które wywarły największy wpływ na jego życie, oraz przeżywa na nowo najważniejsze momenty ze swojej przeszłości. Wraca do dzieciństwa, gdy wraz z rodzicami w poszukiwaniu dobrobytu przenieśli się do małego miasteczka. Przywołuje obrazy swojej pierwszej namiętności, pierwszej wielkiej miłości i bólu rozstania. Wspomina spotkanie z kinem, które na lata stało się sensem jego życia. Powracając do najintensywniejszych doświadczeń minionych lat, Salvador odnajduje siłę, by zmierzyć się z teraźniejszością. Czy uda mu się zamknąć niedokończone sprawy z przeszłości, które burzą jego poukładaną codzienność?

„Ból i blask” to najbardziej osobisty spośród wszystkich filmów Almodóvara, a jednocześnie, jak podkreśla światowa krytyka, najlepszy film w jego karierze. Pełne emocji dzieło na miarę „Osiem i pół” Felliniego, w którym hiszpański reżyser po raz kolejny zachwyca swoją niepowtarzalną wrażliwością wizualną i w kapitalny sposób łączy wielką czułość  z poczuciem humoru.

źródło: Gutek Film

„Świat w ogniu”

Gwiazdorska obsada w zrealizowanej z rozmachem trzeciej odsłonie klasyka kina akcji. Gerard Butler powraca jako agent Mike Banning, który tym razem musi stawić czoła FBI i innym tajnym służbom, w walce o swoje dobre imię i życie prezydenta. „Świat w ogniu” w kinach od 23 sierpnia

Po tragicznym ataku terrorystycznym w Londynie, zakrojona na szeroką skalę walka z  terroryzmem wydaje się przynosić efekty. Agent Mike Banning wierzy, że najgorsze już za nim. Nie wie, że w najbliższym otoczeniu prezydenta USA są ludzie, którzy chcieliby zmienić porządek panujący na świecie. Wkrótce prezydent znów staje się celem ataku dokonanego przy użyciu najnowocześniejszych technik wojskowych. Giną dziesiątki agentów, a życie głowy państwa wisi na włosku. O zaplanowanie zamachu oskarżony zostaje sam Banning. Ścigany przez wszystkie służby, musi udowodnić swoją niewinność i udaremnić kolejny decydujący atak. Jego jedynym sprzymierzeńcem jest dawno niewidziany ojciec, unikający cywilizacji były żołnierz, który wciąż wiele mógłby swojego syna nauczyć.

Oficjalny zwiastun:

Reżyseria: Ric Roman Waugh („Infiltrator”, „Skazaniec”)
Obsada: Gerard Butler („Olimp w ogniu”, „300”, „Prawo zemsty”, „PS kocham Cię”), Morgan Freeman („Iluzja”, „Last Vegas”, „Mroczny Rycerz”, „Olimp w ogniu”), Nick Nolte („Książę przypływów”, „Olej Lorenza”, „Wojownik”, „Prywatne piekło”), Jada Pinkett Smith („Matrix”, „Złe mamuśki”, „Magic Mike XXL”, „Zakładnik”), Tim Blake Nelson („Bracie, gdzie jesteś?”, „Ballada o Busterze Scruggsie”, „Syriana”)

źródło: materiały prasowe

„Legiony” – kulisy powstania superprodukcji

27 milionów złotych budżetu, setki statystów, galony benzyny, litry krwi i ogromna ilość materiałów wybuchowych. Prezentujemy kulisty powstania największej superprodukcji ostatnich lat. „Legiony” – historia najsłynniejszej polskiej formacji wojskowej – w kinach od 20 września

Z budżetem w wysokości 27 milionów złotych film plasuje się w ścisłej czołówce najdroższych produkcji w historii polskiego kina – takich scen batalistycznych w rodzimych produkcjach widzowie nie widzieli od czasów „Ogniem i mieczem”. Spektakularna filmowa realizacja historycznych bitew wymagała perfekcyjnej koordynacji pracy aktorów, statystów, kaskaderów i specjalistów od pirotechniki i iście ułańskiej fantazji.

Chociaż w filmie nie brakuje dynamicznych, pełnych akcji scen, na planie nie doszło do wypadków, nie ucierpiało też żadne ze zwierząt biorących udział w zdjęciach. Po pokazie pierwszych fragmentów filmu Karolina Korwin-Piotrowska napisała: „Konie, wspaniałe – co najważniejsze, żaden nie ucierpiał, choć padają jeden po drugim. Jerzy Hoffman mówił, że bez żywych koni nie da się filmu zrobić i miał rację. Tu są konie, wspaniałe, na nich jeźdźcy też wspaniali. To robi wrażenie. Wariaci, szaleńcy lecący konno z szablami na okopy”. W Jarnicach nad Liwcem, gdzie kręcone były sceny szarży pod Rokitną, na 10 dni powstało konne miasteczko z wielką stajnią dla 65 koni.

Na potrzeby filmu wykopano ok. 550 metrów okopów. Mnóstwo pracy mieli także kostiumografowie i rekwizytorzy: dla filmowych legionistów uszyto 28 mundurów i czapek, a także 40 kompletów strojów cywilnych, zużywając ponad tysiąc metrów bieżących materiału. Powstało też 100 replik plecaków używanych przez austriackie wojsko, wykorzystane zostało 780 par butów. Wśród rekwizytów używanych na planie pojawiły się m.in. autentyczna lornetka rotmistrza Dunin-Wąsowicza, pistolet colt z czasów powstania styczniowego (dziś własność pisarza Waldemara Łysiaka), a także samochód Lorraine-Dietrich z 1913 roku – najstarsze jeżdżące auto w Polsce. Zadbano również o wiarygodne repliki używanej przez legionistów broni. W filmie zobaczymy więc austriackie karabiny Mannlicher M1895, rosyjskie karabiny Mosin, niemieckie CKM-y Maxim, trzy armaty wzór 1902 (po raz pierwszy w polskim kinie grały 3 armaty tego samego typu jednocześnie – np. w „Bitwie Warszawskiej” pojawiła się tylko jedna).

Wielki budżet filmu przełożył się na najwyższą jakość – do realizacji efektów specjalnych zatrudniono najlepszych specjalistów w Polsce. Na planie zużyto 400 kg prochu, 400 kg naftalenu, 20 tys. litrów paliwa oraz 2,5 tys. litrów płynu do wytwarzania dymu. Charakteryzatorzy wykorzystali prawie 90 litrów sztucznej krwi, z czego 40 do scenografii na polach bitewnych oraz w scenach ze szpitala polowego. Nie obyło się też bez prawdziwych zagrożeń – podczas realizacji scen bitwy pod Kostiuchnówką (na terenie stadniny Kierzbuń pod Mrągowem) znaleziono niewybuch pocisku moździerza z II wojny światowej. Zdjęcia wstrzymano na kilka godzin, do czasu, gdy saperzy zabrali pocisk. W produkcji wzięło udział 123 aktorów, 550 osób z grup rekonstrukcji historycznych, kilkuset statystów, 53 kaskaderów i 130 kawalerzystów, a także 220 koni.

W czasach zapomnienia pamiętali. W czasach nienawiści kochali. W czasach niewoli walczyli. Młodzi ludzie z pokolenia lat 1914-1916, które dało Polsce Niepodległość. To właśnie o nich opowiadają „Legiony” – imponujący rozmachem film o wchodzących w dorosłość chłopakach i dziewczynach, którzy w imię zasad, wyznawanych wartości i ideałów nie wahali rzucić się w wir walki przeciwko europejskim tyranom. Ale też o tych, którzy owych idei nie rozumieli, a przekonań nie podzielali. „Legiony” to najdroższa krajowa superprodukcja od czasów „Miasta 44” – zapierająca dech w piersiach opowieść o miłości, młodości, walce i zwycięstwie, zrealizowana przy użyciu najnowocześniejszych technik filmowych, ze scenami batalistycznymi, jakich w polskiej kinematografii jeszcze nigdy nie było. Jednym słowem pełne wzruszeń i prawdziwych emocji kino przygodowe w najlepszym wydaniu.

Opis filmu:

„Legiony” to uniwersalna opowieść o przyjaźni, marzeniach, gorącym uczuciu i dorastaniu w trudnych czasach. Wielka historia w filmie jest tłem dla rozgrywającej się na pierwszym planie love story, w którą uwikłani są: Józek (Sebastian Fabijański) – dezerter z carskiego wojska, agentka wywiadu I Brygady – Ola (Wiktoria Wolańska) z Ligi Kobiet Pogotowia Wojennego oraz Tadek (Bartosz Gelner), narzeczony Oli, ułan i członek Drużyn Strzeleckich. Ich spotkanie rozpocznie burzliwy romans, który wystawi relacje bohaterów na wielką próbę. Obok postaci fikcyjnych, których historie wzorowano na życiorysach prawdziwych legionistów, w filmie pojawia się szereg osobistości znanych z kart historii. Wśród nich: brygadier Józef Piłsudski (Jan Frycz), porucznik Stanisław Kaszubski ps. „Król” (Mirosław Baka), rotmistrz Zbigniew Dunin-Wąsowicz (Borys Szyc), porucznik Jerzy Topór-Kisielnicki (Antoni Pawlicki) i wielu innych.

„LEGIONY” w kinach od 20 września

Autorami scenariusza są Tomasz Łysiak, Dariusz Gajewski, Michał Godzic i Maciej Pawlicki. Reżyseruje Dariusz Gajewski – zdobywca Złotych Lwów na FPFF w Gdyni za film „Warszawa”, zwycięzca scenariuszowego konkursu na film o Powstaniu Warszawskim.  Głównym autorem zdjęć jest Jarosław Szoda („Misja Afganistan”, „Handlarz cudów”, Strażacy”),  a sekwencji szarży pod Rokitną – Arkadiusz Tomiak („Człowiek z magicznym pudełkiem”, „Zaćma”, „Karbala”, „Obława”). Realia epoki z pietyzmem odtwarzają: Magdalena Luterek-Rutkiewicz (kostiumy; „Wołyń”, „Karbala”, „Obława), Anna Dąbrowska (charakteryzacja; „Córki Dancingu”, „Wołyń”, „Mój Nikifor”), Paweł Jarzębski (scenografia; „Kamerdyner”, „Wataha”, „Czas honoru”). Zdjęcia do filmu (łącznie niemal 60 dni) rozpoczęły się w sierpniu 2017 roku i zostały ukończone w kwietniu 2019. Budżet filmu wyniósł 27 milionów złotych. Zdjęcia były realizowane m.in. w Bieszczadach, Cieszynie, Tokarni, Stradowie, okolicach Krakowa, Mrągowa, Węgrowa oraz  Otwocka. Podczas realizacji filmu nie zostało skrzywdzone żadne zwierzę.

Fot. Jacek Piotrowski

źródło: materiały prasowe

 

 

 

 

 

Piotr Stramowski w „Sługach wojny”

„Wystarczy, że dostanę klamkę, kaburę, kajdanki i odznakę i już wiem, co robić”. Piotr Stramowski jako bezpardonowy policjant w thrillerze „Sługi wojny”. Prezentujemy wywiad z aktorem. Film w kinach od 23 sierpnia.

Piotr Stramowski to etatowy twardziel polskiego kina. Rolą Majamiego w hicie „Pitbull. Nowe porządki” i kontynuacji „Pitbull. Niebezpieczne kobiety” udowodnił, że świat policji nie kryje przed nim żadnych tajemnic. W najnowszym filmie Mariusza Gawrysia, Stramowski ponownie wciela się w postać bezpardonowego policjanta, który poświęci wszystko dla dobra śledztwa. W poniższym wywiadzie zdradza czy korzysta z usług kaskadera, jak wniknął w świat policji i odsłania kulisy brawurowej sceny pościgu na planie „Sług wojny”. Film w kinach już 23 sierpnia.

WYWIAD Z PIOTREM STRAMOWSKIM

W „Sługach wojny” biegasz po dachach Wrocławia niczym Ethan Hunt w „Mission Impossible” czy James Bond w „Casino Royale”. Miałeś w tych scenach dublera, kaskadera? Wyglądają naprawdę groźnie! 

Nie, to wszystko ja (śmiech). W ogóle nie korzystam z dublerów ani kaskaderów. Jeszcze się chyba nigdy nie zdarzyło, żeby w scenach walki czy pościgów ktoś mnie zastępował. Na planie jesteśmy bardzo porządnie zabezpieczeni, tak też było w tym przypadku. Jak się wchodzi w świat swojej postaci, zaczyna się myśleć, jak ona. W ogóle się wtedy nie bierze pod uwagę ryzyka, to się po prostu dzieje. Nawet jeśli odczuwa się jakiś strach, to tylko przed rozpoczęciem sceny. To było naprawdę świetne, móc poczuć się jak w moim własnym „Mission Impossible”.

Znany jesteś ze świetnego fizycznego przygotowania do każdej roli, czy do tej też musiałeś wdrożyć jakieś zmiany do swojego planu treningowego?

Zabawne jest to, że „Sługi wojny” były właściwie pierwszym od jakiegoś czasu filmem, do którego nie musiałem jakoś specjalnie długo trenować. Na potrzeby tej historii przygotowanie fizyczne spadło na dalszy plan. Miałem okazję w większym stopniu skupić się na warstwie fabularnej, na tajemniczych powiązaniach między bohaterami i wątkami w filmie, a także całym dochodzeniu. Biorąc pod uwagę wszystkie moje ostatnie role, byłem też chyba „najmniejszy” (śmiech).

Lubisz oglądać filmy sensacyjne, w ogóle kino akcji?

Teraz niestety nie mam za dużo czasu na oglądanie czegokolwiek, więc zazwyczaj jak już siadam do seansu, to wybieram takie naprawdę wybitne rzeczy. Lubię wracać do starego kina, chętnie nadrabiam zaległości. Ostatnio oglądam Felliniego, przyznaję, że mam spore braki, a uważam, że każdy powinien znać te dzieła. Czasami rzeczywiście sięgam dla relaksu po kino akcji, ale wtedy zazwyczaj skupiam się na historii.

Ale granie w filmach akcji idzie ci fantastycznie. Już kilka razy grałeś policjanta, śledczego. Czy do roli w „Sługach wojny” spotykałeś się z policjantami, próbowałeś ponownie wniknąć w to środowisko?

Mój największy i zarazem najbardziej dogłębny research przeprowadziłem już cztery lata temu przygotowując się do roli w „Pitbullu” Patryka Vegi. Wtedy dotarłem do tych wszystkich ludzi i miejsc, które od tamtej pory są ze mną prawie cały czas. Gdyby nie „Pitbull” pewnie nigdy nie miałbym szansy dotrzeć do tego środowiska i poznać go aż w takim stopniu, dobrze poznałem polską policję, od środka. Śmieję się, że od tego czasu gram policjanta naprawdę zaskakująco często. Wystarczy, że dostanę klamkę, kaburę, kajdanki i odznakę i już wiem, co robić (śmiech). Oczywiście każda rola jest inna, każda wymaga innego rodzaju przygotowania, ustawienia w głowie konkretnych scenariuszy, wydarzeń, cech charakteru, ale w każdej są też punkty wspólne. Świat policji i przestępców jest brudny, ale też świadomość funkcjonowania w nim bardzo wpływa na relacje na planie, na budowanie postaci od początku do końca. Ten świat potrafi być ciężki, niewdzięczny, trzeba umieć sobie poradzić poza nim, umieć odreagować. Policjanci to ludzie skonfliktowani, którzy w pewnym sensie ciągle żyją w kontrze, jakby pomiędzy dwoma światami. Z jednej strony funkcjonują poza społeczeństwem, bo mu służą i je chronią. Z drugiej – ciągnie ich do ludzi, do tego tęsknią. Mają często problem z bliskością, z tymi, którzy ich bezpośrednio otaczają, szukają miłości. Na tym rozdźwięku budowaliśmy też role Sambora i granej przez Marię Kanię – Marty Zadary.

Mariusz Gawryś, reżyser „Sług wojny” kilka lat temu zrealizował świetnie przyjęte „Sługi boże” z Bartłomiejem Topą i Julią Kijowską. Teraz wraca z kolejnym filmem akcji, ale „Sługi wojny” to nie kontynuacja, ale zupełnie nowa historia. Jak się wam współpracowało?

Oczywiście jak na reżysera przystało, Mariusz miał bardzo dokładną wizję tego, co chciał pokazać i w jaki sposób to zrealizować. Ja się oczywiście starałem do tego w jak największym stopniu dopasować, żeby pomóc tę wizję wdrożyć w życie. Takie zgranie się reżysera i aktora przy odbiegających od siebie wizerunkach tego, w jaki sposób osiągnąć wspólny cel, bywa czasem trudne i nasza relacja też do najłatwiejszych nie należała. Z Pawłem Królikowskim chcieliśmy wnieść do tej historii odrobinę humoru, ale Mariusz nas powstrzymał, przekonując, że ma inną, bardziej „poważną” wizję poprowadzenia tych wątków. Koniec końców, mimo drobnych sprzeczek, udało się dojść do konsensusu i stworzyć naprawdę fajną historię. Takie spotkania z reżyserami są dla mnie osobiście zawsze bardzo ważnymi doświadczeniami i ogromną nauką. Nie zawsze idzie gładko, ale grunt to mieć wspólny cel i dążyć do jego realizacji. To też przecież nauka słuchania, zaakceptowania innego punktu widzenia. Aktorstwo czy reżyseria, to jednak kreatywne zawody, które wymagają tworzenia, a nie tylko odtwarzania i trzeba się w jakimś punkcie spotkać. Dla mnie praca przy „Sługach” była bardzo ważnym doświadczeniem i świetną przygodą.

Z Marią Kanią, odtwórczynią roli Marty Zadary, twojej policyjnej partnerki, zbudowaliście tandem oparty na niejednoznacznej, zniuansowanej relacji. To była pierwsza tak duża rola w jej karierze. Wspieraliście się nawzajem?

Wspaniale nam się współpracowało. To rzeczywiście pierwsza główna rola Marysi, i od samego początku bardzo chciałem ją wesprzeć, bo wiem, jak to jest być w dużym filmie i z dużą rolą po raz pierwszy. Pamiętam, że miałem duże wsparcie od znajomych aktorów i tak samo chciałem się zachować wobec mojej filmowej partnerki. Stworzyła fantastyczną, wielowymiarową rolę, a wzajemna relacja Zadary i Sambora jest nieoczywista też dlatego, że tak świetnie ją zagrała. O to właśnie chodziło, żeby było enigmatycznie, żeby widz nie był do końca pewien, czy cokolwiek łączy tę parę. Muszę to powiedzieć – Marysia jest też bardzo dzielna. Mieliśmy kilka trudnych wspólnych scen, bywały ciężkie momenty, a ona radziła sobie z tym wszystkim naprawdę brawurowo. Bardzo dużo daje od siebie, ma niesamowitą osobowość, która krystalizuje się w kamerze, i jest odważna. Wielu aktorów próbuje się ukryć za swoją postacią, gubiąc przy okazji część siebie, Maria ma w sobie coś dobrego, czego nie bała się pokazać widzom. Mnie to naprawdę urzekło. To wszystko miało wpływ na nasze postaci i na ich wzajemne relacje. Mieliśmy wobec siebie ogromne zaufanie, a przede wszystkim pokazaliśmy prawdziwych ludzi, a nie maszyny.

„Sługi wojny” – oficjalny zwiastun:

Foto: R. Pałka

źródło: Kino Świat