Archiwum kategorii: Kino

„Na karuzeli życia” – oficjalny plakat filmu

„Na karuzeli życia” polskim tytułem filmu „Wonder Wheel” Woody’ego Allena. Prezentujemy oficjalny plakat produkcji. Wyczekiwany obraz z Jimem Belushim, Juno Temple, Justinem Timberlake’em i Kate Winslet w kinach od 1 grudnia.

Historia czterech postaci, których losy splatają się w słynnym parku rozrywki na Coney Island w latach 50. ubiegłego wieku. Rozchwiana emocjonalnie, była aktorka Ginny (Kate Winslet) pracuje tu jako kelnerka. Jej mąż Humpty (Jim Belushi) jest operatorem karuzeli. Mickey (Justin Timberlake) to przystojny ratownik, który marzy o karierze dramatopisarza. Carolina natomiast jest marnotrawną córką Humpty’ego, która w domu ojca szuka schronienia przed gangsterami. Poetycko sfilmowany przez Vittorio Storaro obraz „Na karuzeli życia” to rozgrywająca się w malowniczych plenerach, iskrząca emocjami opowieść o pasji, namiętności i zdradzie.

Scenariusz i reżyseria: Woody Allen („O północy w Paryżu”, „Zakochani w Rzymie”, „Blue Jasmine”, „Co nas kręci, co nas podnieca”, „Vicky Cristina Barcelona”, „Wszyscy mówią: kocham cię”, „Manhattan”, „Annie Hall”)

Obsada: Jim Belushi ( „Niesforna Zuzia”, „K-9”, „Jim wie lepiej”, „Autor widmo”), Juno Temple („Mr. Nobody”, „Vinyl”, „Wild Child. Zbuntowana księżniczka”), Justin Timberlake („The Social Network”, „To tylko seks”, „Wyścig z czasem”), Kate Winslet („Lektor”, „Titanic”, „Marzyciel”, „Holiday”)

źródło: materiały prasowe

Helena Norowicz gwiazdą Bodo Koxa!

„Zakochałem się w jej twarzy. Wyraża tak wiele i tak pięknie”. 83-letnia aktorka, modelka i joginka – Helena Norowicz – gwiazdą filmu „Człowiek z magicznym pudełkiem”. Produkcja Bodo Koxa o miłości potrafiącej pokonać granice czasoprzestrzeni w kinach od 20 października.

W wieku 83 lat stanowi prawdziwe odkrycie i zjawisko polskiego show-biznesu. Aktorka i modelka Helena Norowicz, o której mowa, jest jedną z gwiazd nowego filmu Bodo Koxa – „Człowiek z magicznym pudełkiem”, który trafi na ekrany w piątek – 20 października. O współpracy z wielką damą kina opowiedzieli nam reżyser „Człowieka…” oraz aktorzy jego produkcji – Olga Bołądź i Piotr Polak.

„Zakochałem się w jej twarzy. Wyraża tak wiele i tak pięknie. Dziś mam zaszczyt być z Heleną „na Ty”, a nakłonienie jej do występu w moim filmie uważam za jedno z moich największych życiowych osiągnięć. Sceny z jej udziałem robią piorunujące wrażenie.” Bodo Kox

„Helena Norowicz jest moją wielką miłością. To 83-letnia aktorka, modelka i joginka, mająca taką postawę życiową i energię, że po prostu chce się obok niej przebywać. Współpraca z nią była wielkim wydarzeniem i doświadczeniem. Piękna i niezwykle naturalna kobieta.” Olga Bołądź

„Helena wypełnia sobą całą przestrzeń. To szalenie silna postać i osobowość. Kiedy kierowało się na nią kamerę, nic innego już nie istniało. Poniekąd cieszę się, że cześć naszych wspólnych scen została nakręcona osobno, bo mam wrażenie, że w ich trakcie Helena po prostu „zjadłaby mnie żywcem.” Piotr Polak

Helena Norowicz to urodzona w 1934 roku wybitna aktorka filmowa i teatralna. Przez większość kariery była związana z Teatrem Studio, obecnie występuje m.in. w Teatrze Syrena. W wieku 80 lat aktorka została modelką. Wystąpiła m.in. w kampaniach polskich marek Bohoboco i Nenukko. W kinie oglądaliśmy ją m.in. w filmach: „Dekalog IV” Krzysztofa Kieślowskiego czy „Matka Teresa od kotów” Pawła Sali, wystąpiła też w epizodach w serialach „Na dobre i na złe”, „Na Wspólnej” i „Barwy szczęścia”. Obecnie gra w głośnym spektaklu „Dogville”.

„Człowiek z magicznym pudełkiem” w kinach od 20 października

Warszawa, rok 2030. Wydawać by się mogło, że dla Adama (Piotr Polak) lepsze jutro było… wczoraj. Dotknięty zanikiem pamięci bohater musi zacząć wszystko od nowa. Przeprowadza się i rozpoczyna pracę w potężnej korporacji. Poznaje w niej atrakcyjną Gorię (Olga Bołądź), którą jest totalnie oczarowany. Początkowo dziewczyna opiera się jego zalotom, uparcie twierdząc, że nie jest w jej typie. Gdy jednak romans nabiera rumieńców, chłopak dokonuje niebywałego odkrycia. W swoim nowym mieszkaniu znajduje stare radio, które nadaje audycje z lat 50. Okazuje się, że niezwykły odbiornik emituje również fale umożliwiające teleportację. Podczas jednej z podróży w czasie Adam „utyka” w 1952 roku. Zaniepokojona nieobecnością ukochanego Goria podejmuje się fascynującej, ale i niebezpiecznej misji sprowadzenia go z powrotem.

W rolach głównych w filmie zobaczymy Olgę Bołądź („Botoks”) oraz debiutującego w głównej roli Piotra Polaka. Na ekranie partnerują im: Arkadiusz Jakubik („Pod Mocnym Aniołem”), Agata Buzek („Niewinne”), Wojciech Zieliński („Zgoda”), Bartosz Bielenia („Na granicy”), Bartłomiej Firlet („Planeta Singli”), Sebastian Stankiewicz („Amok”) oraz Helena Norowicz („Zaćma”).

Reżyserem filmu jest Bodo Kox, twórca wielokrotnie nagradzanej „Dziewczyny z szafy”, najlepszego polskiego filmu MFF Camerimage. Scenariusz „Człowieka z magicznym pudełkiem” otrzymał specjalne wyróżnienie w prestiżowym konkursie ScripTeast im. Krzysztofa Kieślowskiego w Cannes. Za zdjęcia do filmu odpowiadają wybitny polski operator Arkadiusz Tomiak („Obława”, „Dziewczyna z szafy”, „Karbala”) oraz debiutujący w pełnym metrażu Dominik Danilczyk. Scenografia to dzieło Wojciecha Żogały, wielokrotnie nagradzanego, m.in. za film Łukasza Palkowskiego „Bogowie” na Festiwalu Filmowym w Gdyni w 2014 roku. Kostiumy stworzyła Katarzyna Adamczyk, która z Bodo Koxem pracowała przy jego poprzednim filmie „Dziewczyna z szafy”. Charakteryzacją zajęła się również nagrodzona w Gdyni za „Bogów” – Agnieszka Hodowana, która współpracowała m.in. z Małgorzatą Szumowską przy „Body/Ciało” i Marcinem Wroną przy jego ostatnim filmie „Demon”. Za montaż odpowiedzialna jest Milenia Fiedler („Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy”, „Dziewczyna z szafy”, „Wałęsa. Człowiek z nadziei”, „Katyń”).

Film „Człowiek z magicznym pudełkiem” znalazł się w prestiżowym gronie produkcji nominowanych do Złotych Lwów 42. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. W trakcie imprezy zdobył nagrodę za najlepszą muzykę autorstwa włoskiego artysty Sandro Di Stefano. Światowa premiera „Człowieka z magicznym pudełkiem” odbędzie się w ramach 22. edycji Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Busan, natomiast polska została zaplanowana na 20 października. Przed tą datą „Człowieka z magicznym pudełkiem” będzie można oglądać na specjalnych pokazach w ramach konkursowej sekcji 33. Warszawskiego Festiwalu Filmowego.

Oficjalny zwiastun filmu „Człowiek z magicznym pudełkiem”:

foto: Bartosz Mrozowski

Wywiad z Bodo Koxem, twórcą „Człowieka z magicznym pudełkiem”

W piątek, 20 października na ekrany kin wejdzie „Człowiek z magicznym pudełkiem” – film o miłości potrafiącej pokonać granice czasoprzestrzeni. Z tej okazji prezentujemy wywiad z reżyserem produkcji, jedynym w swoim rodzaju polskim filmowcem-wizjonerem – Bodo Koxem. W obszernej rozmowie, twórca „Człowieka z magicznym pudełkiem” i pamiętnej „Dziewczyny z szafy”, opowiada o swoich inspiracjach, wyborach obsadowych, sile wyobraźni i tym, co może czekać ludzkość w najbliższych dekadach.    

Skąd wziął się pomysł na „Człowieka z magicznym pudełkiem”?

Pod koniec 2012 roku, w trakcie porządków domowych, odnalazłem radio po dziadkach i pomyślałem sobie – „a co by było, gdybym je podłączył, a ono  zaczęłoby grać kawałki z przeszłości?”. Ta myśl wywołała lawinę kolejnych pomysłów. Tego samego dnia, przed snem, miałem już gotowy szkic treatmentu. Muszę przyznać, że na początku była to zupełnie inna historia. Zatytułowałem ją „Bez tytułu”. Z biegiem czasu, z wersji na wersję, postanowiłem skoncentrować się na dwójce moich bohaterów i romansie.

Pisałeś scenariusz z myślą o konkretnych aktorach?

Błędem jest pisanie scenariusza pod konkretnych aktorów. Staram się tak nie robić, bo aktor może odmówić albo coś może się wydarzyć. Wyjątkiem był Sebastian Stankiewicz, z którym akurat bardzo się przyjaźnimy, więc łatwo było mi spersonifikować tę postać po jego warunkach fizycznych. On dobrze wyglądał w tej roli, ale też byłem ciekawy, jak ją ugryzie. Pamiętam, jak przyszedł do mnie do domu, żeby pokazać mi, jak wymyślił sobie Bernarda. Byłem wtedy strasznie zmęczony. On przyszedł w tej postaci i to było przerażające! Ja nie wiedziałem, czy on się wydurnia, czy coś mu się stało. Kazałem mu przestać. Kiedy wszedł do mojego mieszkania, od razu był dziwny. Cieszę się, że mogliśmy pracować u mnie w domu i gadać, gadać, gadać o tej postaci. Podobnie miałem z Wojciechem Mecwaldowskim przy „Dziewczynie z szafy”. Goria natomiast powstawała nie jako postać dla kogoś, tylko jako zlepek moich byłych dziewczyn. Jest też jakimś moim pragnieniem miłości i na pewno hołdem dla wszystkich moich byłych ukochanych. Adam zaś ma dużo ze mnie. Ma potrzebę – tak jak i inni moi główni bohaterowie – bycia gdzie indziej, niż jest. To cecha ludzi wrażliwych, że marzą o lepszym skrawku życia i rzeczywistości. Jestem już dorosłym człowiekiem i wiem, że tekst „wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma”, to bzdura. Ale ja naprawdę nie czuję się dobrze w tym społeczeństwie i w rzeczywistości, w której jestem. Oczywiście, poradziłem sobie z tym: wiem, jak postępować i jak żyć, gdzie luzować, a gdzie być asertywnym, żeby być elastyczny wobec rzeczywistości. Nie mam natomiast mocy sprawczej, ani talentów, żeby tak ją kreować, by mi odpowiadała. Ja muszę z nią współpracować: ona jest oswojona, ale wciąż mnie przeraża, że los naszej planety jest w rękach przypadkowych kretynów. Wierzę jednak w niewidzialne ręce, ale pytanie, do kogo one należą? Ja, tak jak i moi bohaterowie, cały czas oswajam się z więzieniem. Kwestia jest taka, ile przestrzeni sobie w nim zdołamy wypracować. Przyznaję, mam luksusową sytuację, bo mogę się rozwijać dzięki pracy. Siłą rzeczy, muszę przecież zrozumieć, jak funkcjonuje to, o czym chcę odpowiedzieć. Skoro robię film o przyszłości, to muszę o tej przyszłości poczytać.

Co czytałeś?

Oglądałem całą serię „Zeitgeist”, czytałem Friedmana, „Wykłady o geopolityce” Jacka Bartosiaka, Orwella czy Huxleya. Po tych lekturach chciałem, żeby moi bohaterowie przeżyli coś pozytywnego w bardzo niefajnym miejscu. Podobnie bywa z miłością szkolną. Choć nie przepadaliśmy za szkołą, to na pewno była tam koleżanka, która nam się podobała. Tak samo mają moi bohaterowie, którzy żyją w nieprzyjaznej rzeczywistości, gdzie brakuje wody, a reklama zawłaszczyła sferę publiczną. Ale mimo to tych dwoje ludzi nagle czuje do siebie chemię. Ta pierwsza faza miłości, gdzie ludzie nie mogą bez siebie żyć, to niesamowity etap. Lubię być zakochany, jestem wtedy lepszym człowiekiem. Dopóki jest miłość, jest nadzieja. Zawsze, kiedy tyrana dopadnie miłość, jest szansa, że przejdzie na jasną stronę. Myślę, że ludzie, którzy szerzą negatywne hasła, gdyby byli przytulani i kochani, gadaliby inaczej.

Przez pięć lat, odkąd wymyśliłeś tę historię, rzeczywistość dookoła nas zdążyła się zmienić. Jak te zmiany wpływały na scenariusz?

W 2012 roku mało interesowałem się, na czym świat stoi. Teatrzyk kukiełkowy, który rozgrywa się dookoła nas, łykałem jak leming, bez zaangażowania. Teraz – choć wciąż jestem niezaangażowany – mam większą wiedzę na temat geopolityki i zmian, które zachodzą w społeczeństwie i państwie. Pisząc scenariusz, myślałem, że będziemy żyli w Stanach Zjednoczonych Europy, że ziści się ta wielka wizja Altiero Spinelliego, duchowego założyciela Unii Europejskiej. Po kryzysie imigracyjnym jasne stało się, że dni Unii Europejskiej w takim kształcie, w jakim ją znamy, są policzone. Wahadło przeszło na prawo – lewica osłabła, prawica zyskała. Zacząłem pisać i konsultować się z ludźmi pod kątem tych zmian. Spotykałem się z Jackiem Bartosiakiem, ekspertem od geopolityki, czy Maciejem Rostowskim, który dobrze orientuje się w technologii. Chciałem, żeby to, co piszę, miało podparcie w faktach i opiniach poważanych ludzi.

Na ile są to twoje lęki, a na ile antycypacja tego, co ma przyjść?

Bardziej jest to przewidywanie tego, co nas czeka, co nadejdzie prędzej czy później. Mam nadzieję, że ludzie znajdą sposób na to, byśmy nie musieli wybijać się nawzajem. Europa Zachodnia jest zdolna do różnych kategorycznych rozwiązań w białych rękawiczkach. My na pewno będziemy zamknięci, co nas uchroni, ale i spowolni postęp. Może być tak, że przyszłość będzie taka jak w moim filmie, bo trochę już jest. Co chwilę powstają nowe ustawy, jak choćby ustawa antyterrorystyczna, która była zamachem na naszą wolność. Ona jest jednak tylko narzędziem, pytanie, w czyich rękach się znajdzie. Z młotka można zrobić narzędzie do wbijania gwoździ, żeby powiesić piękny obraz Kossaka, ale można nim też kogoś zabić. Uważam, że takie ustawy trafiają zwykle w ręce ludzi, którzy nie mają empatii, bo ludzie z empatią w życiu nie odważyliby się podejmować trudnych decyzji. Nie da się przecież przejść przez życie, nie szkodząc innym. Patrzę na to wszystko jednak ze spokojem, bo wiem, co się wydarzy. Dość naoglądałem się i naczytałem, żeby mieć tę świadomość. To też powód, dla którego nie jestem zaangażowany w protesty społeczne, które wydają mi się „o kant rozbić”.

Podobnie mają Twoi bohaterowie.

Moi bohaterowie są uśpieni. Główny bohater, Adam, ma problemy z pamięcią, długo trwa, zanim ją odzyska. Jego ukochana, Goria, jest natomiast oswojona z rzeczywistością, siedzi w niej. Ma ograniczony dostęp do wiadomości. Dopiero kiedy przechodzi na drugą stronę miasta, dowiaduje się, że zagrożenie, o którym się mówi, jest u niej pod domem. A u niej w pracy, zamiast o tym mówić, puszczają na okrągło łagodne reklamy. Ale tak to właśnie wygląda również w naszej rzeczywistości – do telewizji śniadaniowych nie zaprasza się ludzi, którzy wytłumaczyliby społeczeństwu, jak działają mechanizmy, które nimi sterują, tylko tych, którzy powiedzą, jak zrobić sałatkę z ziemniaków. Pewnego dnia będziemy pewnie siedzieć w schronie i jeść sałatkę z ziemniaków.

Portretujesz nieodległą przyszłość, akcja dzieje się za trzynaście lat od teraz. Przeczuwasz wyzwania, jakie staną wtedy przed człowiekiem?

Problemy z wodą, bakteriami, wirusami, ograniczonym Internetem, inwigilacją, ograniczoną możliwością poruszania się. To są problemy, które nam towarzyszą już teraz. My akurat mamy szczęście żyć w regionie otwartym, ale 80 proc. ludzi ma z tymi problemami już do czynienia. To wszystko jest jednak tłem dla samej historii w filmie. Gdybym miał taką możliwość, skupiłbym się na tym tle bardziej. Musiałem jednak ograniczyć się do jego symbolicznego zarysowania, a resztę oddałem bohaterom.

W Twoim filmie ludzi dodatkowo oddziela technologia. Bliskość nie istnieje.

Jestem z generacji, która połowę życia spędziła bez Internetu. Myślę, że człowiek jako istota silnie związana z naturą, nie będzie w stanie stłumić potrzeby przestrzeni, powietrza ani przyrody. Wiele pokoleń musi minąć, żeby stworzyć człowieka, który bezproblemowo zaadoptowałby się na innych planetach. Ale oczywiście wszystko przed nami, bo najprawdopodobniej będziemy musieli się zaadaptować. Tak samo jak zawsze w bliźnich istnieje potrzeba rządzenia i bycia zarządzanym. Dlatego jestem fanem indywidualizmu, jednostki, a nie mas. Zawsze imponowali mi ludzie, którzy za życia byli wyśmiewani i opluwani jak Tesla, Edison czy Newton.

W kinie też lubisz różnorodność?

Oglądam mnóstwo filmów – Woody Allen, Quentin Tarantino, Ridley Scott, Christopher Nolan. Bardzo lubię różnorodność wszędzie w życiu. Na ulicy i w kuchni, w sztuce i w kulturze. Doceniam takie widowiskowe superprodukcje, ale lubię też kameralne filmy studentów z Łodzi i produkcje z gatunku „zabili go i uciekł”. Specjalizuję się w kinie autorskim, bo w nim mogę wyrazić siebie i swoją wyobraźnię, ale fajnie byłoby kiedyś zrobić blockbuster. Może kiedyś będę miał okazję i uda mi się zmierzyć z wielką produkcją, bo to jest wyzwanie. Uważam, że jest miejsce na filmy o dłubaniu w nosie i te o napadach na bank. Traktuję życie jak szwedzki stół i tak samo traktuję kino. Wszystko już było. Co jakiś czas zdarzają się przełomy technologiczne, ale historie powtarzają się. Oczywiście, wspaniale byłoby być pionierem w czymś, ale chyba już pogodziłem się z tym, że jest, jak jest. Czerpię z filozofii i w kinie, i w życiu. Na co dzień mam takie wrażenie, że jestem wrzucony do gry komputerowej, w której reguła jest jasna: przeżyj, ale tak jak chcesz przeżyć i w zgodzie z własnym sumieniem i sobą samym.

I co z tego szwedzkiego stołu kina wziąłeś do „Człowieka z magicznym pudełkiem”?

Założenie było takie, żeby zrobić „tribute to noir”. Trochę z tego noir zostało i w kostiumie, i w sposobie gry aktorskiej, i w użyciu muzyki – w kinie noir każda scena jest wzbogacana muzyką. Lubię jak takie rzeczy zostają u widza. Pamiętam, jak zobaczyłem „Melancholię” Von Triera. Wyszedłem z kina i patrzyłem w niebo. Von Trier wsadził mi w głowę swój strach, swoją emocję, siebie. Mam nadzieję, że po moim filmie ludzie będą mieli ochotę zakochać się albo pokochać. Że jeśli mają dziewczynę albo chłopaka, to docenią to.

„Człowiek z magicznym pudełkiem” w kinach od 20 października.

Warszawa, rok 2030. Wydawać by się mogło, że dla Adama (Piotr Polak) lepsze jutro było… wczoraj. Dotknięty zanikiem pamięci bohater musi zacząć wszystko od nowa. Przeprowadza się i rozpoczyna pracę w potężnej korporacji. Poznaje w niej atrakcyjną Gorię (Olga Bołądź), którą jest totalnie oczarowany. Początkowo dziewczyna opiera się jego zalotom, uparcie twierdząc, że nie jest w jej typie. Gdy jednak romans nabiera rumieńców, chłopak dokonuje niebywałego odkrycia. W swoim nowym mieszkaniu znajduje stare radio, które nadaje audycje z lat 50. Okazuje się, że niezwykły odbiornik emituje również fale umożliwiające teleportację. Podczas jednej z podróży w czasie Adam „utyka” w 1952 roku. Zaniepokojona nieobecnością ukochanego Goria podejmuje się fascynującej, ale i niebezpiecznej misji sprowadzenia go z powrotem.

Foto: Bartosz Mrozowski

„Pitbull. Ostatni pies”

Władysław Pasikowski po raz pierwszy opowiada o swoim najnowszym filmie – „Pitbull. Ostatni pies”. Prezentujemy galerię oficjalnych fotosów z tej najbardziej oczekiwanej premiery 2018!

W Warszawie trwają zdjęcia do filmu „Pitbull. Ostatni pies” w reżyserii Władysława Pasikowskiego, twórcy „Jacka Stronga” i kultowych „Psów”. W rolach głównych zobaczymy „starą gwardię” bohaterów czyli Marcina Dorocińskiego jako oficera Despero, Krzysztofa Stroińskiego jako Metyla oraz Rafała Mohra czyli Nielata, teraz nazywanego Quantico. „Pitbull. Ostatni pies” to kawał rasowego kina sensacyjnego, pełnego świetnych dialogów i pełnokrwistych postaci, które nie zawiedzie zarówno fanów serialowego „Pitbulla”, jak i miłośników ostatnich hitów – „Pitbull. Nowe porządki” i „Pitbull. Niebezpieczne kobiety”. Dwa ostatnie łącznie zgromadziły w kinach ponad 4 miliony widzów! Obsadę najnowszego „Pitbulla” dopełniają: Dorota Rabczewska, Cezary Pazura, Adam Woronowicz, Krzysztof Kiersznowski, Iza Kuna, Michał Kula, Marian Dziędziel, Zbigniew Zamachowski oraz Jadwiga Jankowska-Cieślak. Gościnnie, w epizodach, na ekranie pojawią się wokalistka Katarzyna Nosowska oraz bokser Artur Szpilka. „Pitbull. Ostatni pies” trafi do kin w przyszłym roku.

Kiedy ginie Soczek, partner Majamiego, policjanci z wydziału terroru rozpoczynają dochodzenie. Schwytanie sprawcy uważają nie tylko za swój obowiązek, ale też punkt honoru. Niestety, wydział jest przetrzebiony zmianami organizacyjnymi i zwolnieniami. W tej sytuacji, aby stawić czoła gangsterom, stołeczny komendant ściąga do Warszawy rozproszonych po prowincji, doświadczonych policjantów. W stolicy pojawiają się Despero, Metyl oraz – prosto z Waszyngtonu – Nielat, zwany obecnie Quantico. Tymczasem w walce o dominację nad miastem, toczonej między gangami z Pruszkowa i Wołomina, pojawia się trzeci, znaczący gracz – Czarna Wdowa…

„Staję na planie „Pitbulla 3″ jak przed największym wyzwaniem w życiu. Przyjdzie mi się bowiem zmierzyć nie tylko z gigantycznym sukcesem finansowym poprzednich dwóch części, ale także z legendą i doskonałością serialu sprzed 12 lat. Zostawiony sam sobie pewnie bym się nie podjął, ale szczęśliwie wspierają mnie producent wspomnianych blockbusterów Emil Stępień i gwiazdorzy kultowego serialu: Marcin Dorociński, Krzysztof Stroiński, Rafał Mohr i Jadwiga Jankowska-Cieślak. Nasz film nie będzie to jednak prosty miks artystycznego serialu sprzed lat i kasowych filmów z zeszłego roku, ponieważ… zmienił się reżyser i scenarzysta.  Próbuję nakręcić sensacyjny film tak, jak potrafię najlepiej zrobić to ja. Nie imituję stylu mojego znakomitego poprzednika. Może stąd tytuł filmu „Pitbull. Ostatni pies”. Niby gatunkowo pitbull, ale w szerszym znaczeniu jednak pies. Będzie więc dużo starego, ale też więcej nowości. Najbardziej oczekuję występu Doroty Rabczewskiej znanej Państwu bardziej jako Doda, i nowej muzyki, z którą pierwszy raz będę miał do czynienia. A o czym jest film? Jak zwykle o twardej przyjaźni, zasadach, tyrani złych ludzi i oczywiście o miłości.” – Władysław Pasikowski.

 

Scenariusz i reżyseria: Władysław Pasikowski („Jack Strong”, „Pokłosie”, „Psy”)

Obsada: Marcin Dorociński („Na granicy”, „Jack Strong”, „Róża”, „Pitbull”), Krzysztof Stroiński („Szczęście świata”, „Anatomia zła”, „Lęk wysokości”, „Pitbull”), Rafał Mohr („Czerwony pająk”, „W ukryciu”, „Milion dolarów”, „Pitbull”), Dorota Rabczewska („Słownik ptaszków polskich”, „Serce na dłoni”, „Przeżyj to sam”, „Metro”), Cezary Pazura („Volta”, „Skrzydlate świnie”, „Kiler”, „Psy”), Adam Woronowicz („Czerwony pająk”, „Demon”, „Pani z przedszkola”, „Chrzest”), Krzysztof Kiersznowski („Moje córki krowy”, „Pod Mocnym Aniołem”, „Drogówka”), Iza Kuna („Listy do M. 3″, „Maria Skłodowska-Curie”, „Amok”, „Wołyń”), Michał Kula („Pitbull. Nowe porządki”, „Pitbull”), Marian Dziędziel („Moje córki krowy”, „Pani z przedszkola”, „Wymyk”, „Kret”, „Wesele”), Zbigniew Zamachowski („Listy do M. 3″, „Prawdziwe zbrodnie”, „Jack Strong”, „Bogowie”), Jadwiga Jankowska-Cieślak („Tarapaty”, „Rysa”, „Pitbull”, „Oda do radości”), Agnieszka Kawiorska („Katyń”, „Ryś”, „Oda do radości”), Artur Szpilka, Katarzyna Nosowska

zdjęcia: Maciej Hachlica/Krzysztof Wiktor, Copyright ©Ent One Investments

źródło: Kino Świat

 

Wywiad z Walentynem Wasjanowiczem – autorem zdjęć do filmu „ZGODA”

„Zgoda” Macieja Sobieszczańskiego polskim kandydatem do nagród Międzynarodowego Festiwalu Filmowego Camerimage 2017. Czasami nawet trzysta osób brało zbiorową odpowiedzialność za to, żeby to jedno najważniejsze ujęcie wyszło”.

„Zgoda” – poruszająca historia miłosna, rozgrywająca się w trudnych czasach schyłku II Wojny Światowej – będzie reprezentować Polskę w Konkursie Debiutów Operatorskich Międzynarodowego Festiwalu Filmowego Camerimage 2017. Film Macieja Sobieszczańskiego jest jedyną krajową produkcją, która ma szansę na zwycięstwo w tej prestiżowej sekcji imprezy. „Wchodząc na plan, często towarzyszyło nam uczucie, że to, co sobie zamierzyliśmy danego dnia jest niewykonalne. Czasami nawet trzysta osób brało zbiorową odpowiedzialność za to, żeby to jedno najważniejsze ujęcie wyszło. Na koniec dnia mieliśmy satysfakcję, że jednak się udało” – mówi reżyser produkcji, Maciej Sobieszczański. Natomiast więcej o warstwie wizualnej „Zgody” opowiada sam autor zdjęć do filmu – operator Walentyn Wasjanowicz.

Jakie było Twoje pierwsze wrażenie po przeczytaniu scenariusza?

Byłem poruszony historią miłosną, rozgrywającą się na tle obozowego terroru. Długo też się zastanawiałem, czy widz jest dziś gotowy na taką dawkę gorzkiej dla niego historii. Z drugiej strony myślę, że film „Zgoda” może być przykładem, jak w demokratycznym świecie powinno ze sobą rozmawiać dojrzałe społeczeństwo. To z kolei przywołuje mi na myśl moją Ukrainę, która miała podobny „problem”. Widzę tutaj wręcz swoistą paralelę.

Wiem, że razem z Maciejem Sobieszczańskim pracowaliście nad ostatecznym kształtem scenariusza.

Praca nad scenariuszem trwała również przez cały okres zdjęć. Na szczęście Maciek jest osobą otwartą. Słucha, co się do niego mówi. Jeśli trzeba było coś zmienić w scenariuszu, reagował na to. Podjęliśmy się tego wspólnie i razem zaczęliśmy podejmować decyzję, co do kształtu tej historii. Mogę jedynie żałować, że nie wszyscy reżyserzy są tacy, jak Maciek. On kumuluje w sobie trzy istotne cechy – jest inteligentny, elastyczny i analityczny. Oczywiście są sytuacje, w których reżyser musi być despotą i wiedzieć czego chce. Co na planie filmowym nie zawsze trzeba odbierać, jako coś złego. Kto, jak kto, ale to reżyser dowodzi wszystkim. I chociaż, tak po ludzku, nie jest to łatwe, to filmowi z pewnością pomaga. Nam pracowało się razem naprawdę bardzo dobrze.

Jak doświadczenie z planu „Plemienia” wpłynęło na to, co zrobiłeś w „Zgodzie”?

Nauczyłem się, że scena bez łączonych ujęć bardziej oddaje prawdziwość opowiadanej historii. W ten sposób widz ma okazję niejako w niej uczestniczyć. Odbiorca przeżywa scenę bez kierowania jego emocjami za pomocą montażu. Długie ujęcia angażują niezwykle emocjonalnie. Przybliżają kreowaną rzeczywistość. Zarówno przy „Plemieniu”, ale też przy „Zgodzie”, było dla mnie niezmiernie intrygujące, jak opowiedzieć daną scenę w jednym długim ujęciu. Tak, żeby nic z niej nie stracić. Zarówno z treści, jak i emocji.

22 dni zdjęciowe – to musiał być jakiś maraton?

Żeby zrobić film w 22 dni musieliśmy się wcześniej bardzo dobrze przygotować. Zrobiliśmy naprawdę wiele prób. Ale przez to, że kręciliśmy sceny w jednym ujęciu, udało nam się zrealizować cały materiał w tak krótkim czasie. Jedyną osobą, która była tym zaniepokojona był producent. Co jest akurat zrozumiałe. Po prostu nie mieliśmy pola manewru na błąd. Przy każdym ujęciu podejmowaliśmy pewne ryzyko i wszyscy mieliśmy tego świadomość. Ostatecznie wszystko się na szczęście dobrze skończyło.

Jakbyś miał zdradzić tajemnicę mastershotu, to na czym ona polega? Co musi być spełnione, żeby on się udał?

Trzeba wypróbować różne rozwiązania i wybrać jedno najlepsze. W mastershocie bardzo ważne jest opracowanie choreografii zarówno kamery, jak i postaci. Kamera staje się jeszcze jednym bohaterem filmu. Tym, który biegnie w pobliżu, podpatruje historię, a nawet w niej uczestniczy.

Co poczułeś po ostatnim STOP na planie?

STOP w takim przypadku oznacza kilka rzeczy. Po pierwsze jest to zakończenie kolejnego etapu w życiu. Kończy się projekt i niestety trzeba się pożegnać z ludźmi, z którymi się sporo czasu pracowało. Z drugiej strony otwiera się kolejny rozdział. Wchodzi się w nową rzecz, spotyka kolejnych ludzi, poznaje coś nowego. Czyli z jednej strony smutek, ale też gotowość na kolejny krok.

Film „ZGODA” już w kinach.

Jest rok 1945. Właśnie kończy się wojna. W Świętochłowicach na Śląsku organy bezpieczeństwa tworzą obóz pracy dla Niemców, Ślązaków i Polaków. Pod pretekstem ukarania zdrajców narodu polskiego, UB dokonuje czystek wśród „niechętnych komunistycznej władzy”. Do pracy w obozie zgłasza się młody chłopak Franek (Julian Świeżewski). Próbuje ocalić Annę (Zofia Wichłacz), w której jest zakochany. Nie wie, że wśród osadzonych znalazł się Erwin (Jakub Gierszał), Niemiec, jego przyjaciel sprzed wojny, który od dawna skrycie kocha się w dziewczynie… Franek dołącza do komunistów, naiwnie licząc, że uda mu się oszukać system. Już pierwsze dni pracy w obozie odzierają go ze złudzeń. A z czasem przekonuje się, że aby ocalić swoją ukochaną, będzie musiał poświęcić wszystko…

Zdjęcia: Grzegorz Spała

 

 

 

 

 

Maraton Strachu w Multikinie

ENEMEF: Maraton Strachu to przerażający zestaw horrorów twórców „Obecności” i „Annabelle”, idealny na piątek 13-go! W repertuarze dwie części upiornej „Annabelle”, „Obecność” oraz premierowy pokaz szokującego „Krucyfiksu”! Maraton rozpocznie sie o godz. 22:00.

W październikowy piątek 13-go miłośnicy mocnych wrażeń zgromadzą się w kinach, by zmierzyć się z historiami mrożącymi krew w żyłach i przekonać się jak ogromny może być STRACH!

OPISY FILMÓW

„Krucyfiks” – PREMIEROWO!
The Crucifixion, Wielka Brytania, Rumunia 2017, 90′
reżyseria: Xavier Gens
scenariusz: Carey Hayes, Chad Hayes
obsada: Sophie Cookson, Corneliu Ulici, Brittany Ashworth, Matthew Zajac
muzyka: David Julyan

Najnowszy, przerażający, inspirowany autentycznymi wydarzeniami film twórców „Obecności” i „Annabelle”!

Nicole jest dziennikarką śledczą, jej zainteresowanie wzbudza pewna zagadkowa sprawa księdza, który trafia do więzienia skazany za zabójstwo zakonnicy. Chcąc pokazać światu nieprawidłowości w działaniu kościoła wyrusza do Rumunii, gdzie doszło do tajemniczych zdarzeń. Historia nie jest oczywista, jak mogłoby się początkowo wydawać, dziennikarka postanawia jednak dotrzeć do prawdy. Jak bardzo okaże się ona szokująca?

Szokujący obraz ukazujący co się dzieje, gdy egzorcyzmy przebiegają po myśli szatana.

„Obecność 2”
The Conjuring 2, USA 2016, 131′
reżyseria: James Wan
scenariusz: Carey Hayes, Chad Hayes, David Johnson, James Wan
obsada: Vera Farmiga, Patrick Wilson, Frances O’Connor, Madison Wolfe
muzyka: Joseph Bishara

Kontynuacja najsłynniejszego horroru ostatnich czasów. Kolejne dzieło mistrza gatunku z pewnością nie zawiedzie miłośników mocnych wrażeń.

W najnowszej odsłonie kultowego filmu śledzimy kolejną, przyprawiającą o dreszcze historię Lorraine i Eda Warrenów. Tym razem bohaterowie udają się do północnego Londynu, aby poprowadzić przerażające śledztwo w domu, gdzie mieszka samotna matka z czwórka dzieci. Dom jest nawiedzony przez złośliwe duchy, które okażą się wielkim wyzwaniem nawet dla pary doświadczonych demonologów.

To klimatyczny film, który podobnie jak poprzednia część utrzymuje widza w ciągłym napięciu i dostarcza niewyobrażalnych emocji.


„Annabelle: Narodziny zła”

Annabelle: Creation, USA 2017, 109′
reżyseria: David F. Sandberg
scenariusz: Gary Dauberman
obsada: Stephanie Sigman, Talitha Bateman, Lulu Wilson, Philippa Coulthard, Grace Fulton
muzyka: Benjamin Wallfisch

Prequel historii o demonicznej lalce, która urzekła miliony fanów kina grozy na całym świecie.

Fabuła obejmuje wydarzenia sprzed historii przedstawionej w „Annabelle”. Wytwórca lalek w tragiczny sposób traci córeczkę, po kilku latach od tego traumatycznego wydarzenia postanawia wraz z żoną przyjąć pod dach zakonnicę wraz z grupą osieroconych dziewczynek. Wkrótce w domu zaczynają się dziać dziwne rzeczy, okazuje się, że przybyli goście stają się celem upiornego tworu lalkarza – Annabelle.

Film posiada wciągającą fabułę i niezwykły, przyprawiający o dreszcze klimat, który wbija w fotel na cały czas seansu.

„Annabelle”
USA 2014 rok, 98′
reżyseria: John R. Leonetti
scenariusz: Gary Dauberman
obsada: Ward Horton, Annabelle Wallis, Alfre Woodard
muzyka: Joseph Bishara”Annabelle” bazuje na klasyce gatunku. Horror łączy klimat lat 60-tych ze zdobyczami współczesnej techniki, dzięki czemu perfekcyjnie buduje mroczną atmosferę.

Ciężarna Mia otrzymuje w prezencie od swojego męża piękną starodawną lalkę. Wkrótce para zostaje napadnięta w nocy w swoim domu przez wyznawców szatana. Małżeństwu udaje się uniknąć śmierci, jednak ich perfekcyjne życie zamienia się w koszmar. Z czasem okazuje się, że za wszystkie nieszczęścia, jakie spadły na rodzinę, odpowiada… lalka Annabelle.

To horror w starym, dobrym stylu. Pozbawiony kiczu i dopracowany w każdym szczególe.

źródło: multikino.pl

„Zgoda” – „making of” filmu

Prezentujemy materiał „making of” zza kulis filmu „Zgoda”. Nagrodzony za najlepszą reżyserię w Konkursie Głównym 41. MFF w Montrealu obraz w kinach od 13 października.

Druga Wojna Światowa dobiega końca. Na Górnym Śląsku powstają obozy pracy. Nowa, komunistyczna władza rozpoczyna czystki… Tak zaczyna się film „Zgoda” – poruszająca historia miłosna, rozgrywająca się w trudnych czasach schyłku II Wojny Światowej. „Mam pełną świadomość, że tym tematem wkładamy kij w mrowisko. Z drugiej strony zrobiliśmy naprawdę wszystko, co było możliwe, żeby powstał poruszający film. I z takim właśnie poczuciem wszyscy schodziliśmy z planu” – mówi reżyser filmu, Maciej Sobieszczański.

Jego dzieło, „Zgoda”, to opowieść o dwóch młodych mężczyznach (Jakub Gierszał – „Sala samobójców”, „Wszystko co kocham” i Julian Świeżewski – „Wołyń”) zakochanych w jednej dziewczynie. W tę wcieliła się Zofia Wichłacz, która debiutowała rolą „Biedronki” w „Mieście 44″ Jana Komasy, zdobywając za swoją kreację Polską Nagrodę Filmową – Orzeł w kategorii „Odkrycie roku” oraz Złote Lwy za najlepszą pierwszoplanową rolę kobiecą na Festiwalu Filmowym w Gdyni. W 2017 roku jej występ w „Amoku” wyróżniono w Berlinie nagrodą Shooting Star 2017, przyznawaną najzdolniejszym europejskim aktorom młodego pokolenia. Film Sobieszczańskiego został nagrodzony na 69. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Locarno w sekcji First Look dla najlepszego projektu w fazie postprodukcji. Triumfował też w Konkursie Głównym 41. MFF w Montrealu, gdzie otrzymał nagrodą za najlepszą reżyserię. Ponadto nalazł się w prestiżowym gronie produkcji nominowanych do Złotych Lwów 42. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.

Maciej Sobieszczański, reżyser film „Zgoda”:

„Szukając materiału do scenariusza, Małgorzata Sobieszczańska spotkała się z byłymi więźniami obozu Zgoda. Oglądając jej wywiady, zobaczyłem osiemdziesięcioletniego mężczyznę, który znalazł się w obozie w wieku 14 lat.  Pierwsze pytanie, które usłyszał, dotyczyło tego, jak trafił do obozu? I wtedy właśnie wydarzyło się coś absolutnie szokującego, ten mężczyzna usiadł przy stole, poprawił mankiet koszuli i rozpłakał się jak dziecko”.

„Było to niezwykle poruszające i przejmujące zarazem. Pomyślałem wtedy, że wciąż coś jest nierozwiązane, że jakaś historia nadal pozostaje niedomknięta. Wówczas dotarło do mnie, że warto ten film zrobić chociażby dla tego jednego człowieka. Z czasem zrozumiałem, że więźniowie, którzy przeżyli nazistowskie obozy koncentracyjne, są traktowani jak bohaterowie. Tymczasem ci, którzy przetrwali obozy komunistyczne, zostali zapomniani”.

„Nikt nigdy nie poprosił ich o wybaczenie. Nikt nie wziął za te zbrodnie odpowiedzialności. Przez wiele dekad i pokoleń nikt o tym nie wspominał. Tak, jakby ich historia w ogóle się nie zdarzyła. Stało się tak po części dlatego, że kiedy komuniści rozwiązywali obozy, zmusili więźniów do  podpisania zobowiązania, że przez 25 lat pod groźbą kary 15 lat więzienia, nie wolno im o nich  wspomnieć. Do dziś na Śląsku niechętnie mówi się o tym trudnym powojennym czasie, a strach wciąż daje się odczuć. Mam głęboką nadzieję, że nasz film, choćby w niewielkim stopniu pomoże zabliźnić te rany”.

Making of filmu „Zgoda”:

fot. Walenty Wasjanowicz

źródło: Kino Świat

„Szatan kazał tańczyć” w „Kulturze Dostępnej”

Kino Helios w Radomiu zaprasza na film „Szatan kazał tańczyć”. Seans z cyklu „Kultura Dostępna” w czwartek, 12 października o godz. 18:00. Kasia Rosłaniec, autorka przebojów „Galerianki” i „Bejbi blues” (łącznie ponad 1 000 000 widzów, prestiżowy Kryształowy Niedźwiedź, Berlinale 2013), powraca na ekrany z odważnym i bezkompromisowym portretem młodej kobiety zagubionej we współczesnym świecie. W roli głównej Magdalena Berus, uhonorowana za występ w „Bejbi blues” nagrodą za najlepszy debiut aktorski 38. Gdynia Film Festival. Partnerują jej Łukasz Simlat, Danuta Stenka, Tomasz Tyndyk, Jacek Poniedziałek, Marta Nieradkiewicz, holenderski aktor Tygo Gernandt oraz wokalista John Porter.

Karolina (Magdalena Berus) – jak wiele współczesnych 20-, 30-latek – żyje szybko, intensywnie, pragnie doświadczyć wszystkiego ze zdwojoną siłą. W odróżnieniu od większości rówieśników, nie pracuje w korporacji – jest artystką, jakiś czas temu wydała pierwszą powieść, współczesną wersję „Lolity”, która stała się międzynarodowym sukcesem. Dziewczyna wiedzie nihilistyczny tryb życia, spędzając czas na podróżach po świecie, romansach i ostrych imprezach. Ale jej życie wypełnia pustka, której nie są w stanie pokonać ani narkotyki, ani seks. Świat Karoliny, żyjącej w cieniu nie radzącej sobie z przemijaniem matki (Danuta Stenka) i atrakcyjniejszej siostry Matyldy (Hanna Koczewska), stopniowo się rozpada…

Szatan kazał tańczyć” jest niczym filmowy Instagram w czasach selfie. To kalejdoskop chwil z życia Karoliny – młodej pisarki, która nie stroni od imprez, narkotyków i przygodnych znajomości. Bohaterka dopiero odkrywa swoją seksualność w złożonych relacjach z mężczyznami. Wydaje się, że droga, którą obrała prowadzi do samozniszczenia.

Kasia Rosłaniec zrezygnowała z przyczynowo-skutkowej narracji, by pełniej odnieść się do życiowych doświadczeń współczesnych młodych ludzi, którzy dorastają w modnych, europejskich metropoliach. To osoby, które nie tworzą długoterminowych relacji, nie planują przyszłości i nie odkładają przyjemności na później. Żyją tu i teraz. Nie myślą o karierze, wykształceniu, dorobku. Chcą przede wszystkim doświadczać, czuć. Młodzi ludzie chcą żyć jak ich idole. Podpatrują styl bycia celebrytów na Instagramie. Kopiując ich, spełniają swe marzenia na temat hedonistycznego życia, które stało się ideałem generacji.

Najważniejszym założeniem filmu Kasi Rosłaniec jest wolność absolutna. Historię, którą przedstawia można opowiedzieć na wiele sposobów – to kolejny ważny element projektu: jakkolwiek nie ułożyć by scen, zawsze powstanie ta sama opowieść. Reżyserka tak zrealizowała film, że chronologia wydarzeń – nawet jeśli by ją zmienić – nie wpływa na fabułę, wydźwięk poszczególnych wątków czy finał. Nie ma tradycyjnie rozumianych filmowych rozdziałów, nie ma scenografii i kostiumów, które łączyłyby ze sobą sceny, nie ma wydarzeń, które dominowałyby w filmie i wyznaczały przebieg historii, określały ton wprowadzenia lub zakończenia.

O ZNACZENIU KOLORÓW

Szatan kazał tańczyć” to 54 dwuminutowe sceny z życia Karoliny, po dziewięć w każdym z sześciu kolorów. Mogą być rozmieszczone w dowolnym porządku i zawsze będą tworzyć ten sam film i opowiadać tę samą historię.

Kolor czerwony symbolizuje ciało i fizyczność Karoliny, jej nigdy niewypowiedziane na głos marzenie, by urodzić dziecko. Karolina sama jest jak dziecko, a swoje ciało traktuje jak zabawkę.

Kolor pomarańczowy to seks. Dzięki masturbacji Karolina osiąga spełnienie, jakiego nigdy jeszcze nie doświadczyła z mężczyzną. Bez wątpienia mężczyzna mógłby zaspokoić Karolinę, tyle że ona jeszcze o tym nie wie. Nie ma pojęcia jak to jest, nigdy nie przeżyła orgazmu z którymkolwiek ze swoich partnerów. Bardzo chciałaby to poczuć podczas zbliżenia.

Żółty jest kolorem ego. Mówi o stałej potrzebie zwracania na siebie uwagi. Symbolizuje nasze odbicie w oczach innych. Osobowość to coś, czego nie można skraść, a jednak Karolina obawia się, że jej siostra Matylda może to zrobić. A jest co zawłaszczać, jest o co walczyć. Karolina czuje się jak słońce, bez którego ludzie z jej otoczenia będą więdli. Każdy chce ją mieć dla siebie. I ona też chce dominować w życiu osoby, którą w danej chwili jest zafascynowana.

Zielony kolor to miłość. Miłość bez poczucia przytłoczenia, przynależności, strachu, czy odpowiedzialności za drugą osobę. To czysta wolność. Jednak Karolina ma nieprzeciętą pępowinę z własnymi rodzicami i siostrą. W związku z tym, że żyje z nimi tak blisko, nie potrafi zbudować własnego, odrębnego domu. Tak naprawdę kolor zielony to Matylda. Odnosi się do relacji sióstr, tego jakim ciężarem jest dla Karoliny Matylda, jednocześnie to znak ich wielkiej miłości, bliskości i uzależnienia od siebie.

Pisanie o doświadczeniach innych ludzi w oparciu o informacje lub materiały z drugiej ręki to plagiat. Karolina – aby pisać – musi żyć. Doświadczać, czuć, uczestniczyć. Karolina nie potrafi rozmawiać. Dla niej komunikacja to bycie, a nie rozmawianie. Niebieski kolor oznacza książkę, którą Karolina pisze.

Biały to nic innego jak śmierć. I samotność, która wynika ze śmierci. Wszystkie dziewięć „białych” scen mogłyby być scenami śmierci. I trochę nimi są, bo fundamentem dla każdej z nich jest życie, ekspresja, histeryczna potrzeba bycia razem z innymi. A wszystko to podszyte jest lękiem związanym ze śmiercią. Nie sposób uciec od tego lęku.

źródło: Kino Świat

foto: helios.pl

„ZGODA” – uroczysta premiera (fotorelacja)

9 października w Warszawie odbyła się uroczysta premiera „Zgody” – poruszającej historii miłosnej, rozgrywającej się w trudnych czasach schyłku II Wojny Światowej. W wydarzeniu wzięli udział – reżyser Maciej Sobieszczański oraz gwiazdy jego produkcji: Jakub Gierszał, Zosia Wichłacz, Danuta Stenka i Julian Świeżewski. Obok nich na widowni zasiedli goście specjalni, m.in. Roma Gąsiorowska, Małgorzata Foremniak, Andrzej Mastalerz, Sebastian „Stanki” Stankiewicz i Marcin Bosak.

Film „Zgoda” trafi do polskich kin 13 października, a już dziś może poszczycić się licznymi sukcesami na arenie międzynarodowej. Został nagrodzony na 69. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Locarno w sekcji First Look dla najlepszego projektu w fazie postprodukcji. Triumfował w Konkursie Głównym 41. MFF w Montrealu, gdzie otrzymał nagrodą za najlepszą reżyserię. Ponadto znalazł się w prestiżowym gronie produkcji nominowanych do Złotych Lwów 42. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.

Jest rok 1945. Właśnie kończy się wojna. W Świętochłowicach na Śląsku organy bezpieczeństwa tworzą obóz pracy dla Niemców, Ślązaków i Polaków. Pod pretekstem ukarania zdrajców narodu polskiego, UB dokonuje czystek wśród „niechętnych komunistycznej władzy”. Do pracy w obozie zgłasza się młody chłopak Franek (Julian Świeżewski). Próbuje ocalić Annę (Zofia Wichłacz), w której jest zakochany. Nie wie, że wśród osadzonych znalazł się Erwin (Jakub Gierszał), Niemiec, jego przyjaciel sprzed wojny, który od dawna skrycie kocha się w dziewczynie… Franek dołącza do komunistów, naiwnie licząc, że uda mu się oszukać system. Już pierwsze dni pracy w obozie odzierają go ze złudzeń. A z czasem przekonuje się, że aby ocalić swoją ukochaną, będzie musiał poświęcić wszystko…

Scenariusz „Zgody”, autorstwa Małgorzaty Sobieszczańskiej, otrzymał  III nagrodę w konkursie Script Pro 2012. Za kamerą stanął Walentyn Wasjanowicz, wybitny ukraiński operator, autor zdjęć  do nagrodzonego w Cannes filmu „Plemię”. Reżyserem filmu jest Maciej Sobieszczański, którego poprzedni film „Performer” uhonorowano w tym roku prestiżową nagrodą „Think” podczas Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Berlinie.

„Zgoda” – oficjalny zwiastun filmu:

 

Foto: Michał Puchalski

Wspomnienie Andrzeja Wajdy

Mazowieckie Centrum Sztuki Współczesnej „Elektrownia” w Radomiu i Dyskusyjny Klub Filmowy zapraszają na spotkanie poświęcone pamięci Andrzeja Wajdy. 9 października minęła pierwsza rocznica śmierci jednego z najwybitniejszych twórców w historii światowego kina. W programie m.in. wystawa plakatów do filmów Andrzeja Wajdy, fotografie Czesława Czaplińskiego oraz projekcja filmu „Panny z Wilka” z odnowionej cyfrowo kopii. Spotkanie odbędzie się w niedzielę, 15 października o godz. 16:15 w kinie studyjnym przy ul. Kopernika 1.

Przed projekcją Andrzeja Wajdę wspominać będzie wybitny fotograf Czesław Czapliński, który był przyjacielem reżysera i współpracował z nim na planach filmowych, na przestrzeni 30 lat.

Czesław Czapliński – światowej sławy artysta fotograf, dziennikarz i autor filmów dokumentalnych, urodzony w 1953 roku w Łodzi. Od roku 1979 mieszka w Nowym Jorku i Warszawie.  Autor 40 albumów i książek, wielu filmów dokumentalnych, miał 200 wystaw fotograficznych, m.in. w Narodowej Galerii Sztuki „Zachęta” w Warszawie, Muzeum Sztuki w Łodzi, Muzeum Narodowym w Warszawie, Muzeum Łazienki Królewskie w Warszawie, a także w Nowym Jorku, Chicago, Nicei, Moskwie, Londynie, Monachium i Brukseli. W ciągu 40 lat kariery fotografował najbardziej znane osobistości ze świata biznesu, kultury, polityki i sportu, wśród nich znajdziemy takie postacie, jak Muhammad Ali, Maurice Béjart, Leonard Bernstein, Bernardo Bertolucci, Cindy Crawford, Oscar de la Renta, Catherine Deneuve, Placido Domingo, Umberto Eco, Michael Jackson, Henry Kissinger, Calvin Klein, Jerzy Kosiński, Luciano Pavarotti, Paloma Picasso, Roman Polański, Isabella Rossellini czy Andy Warhol. Zdjęcia Czaplińskiego publikowane były na całym świecie, m.in. na łamach „The New York Times”, „Time”, „Vanity Fair”, „The Washington Post”, „Newsweek”, „Twój Styl”, „Viva” czy „Rzeczpospolita”. Prace artysty znajdują się w zbiorach Library of Congress w Waszyngtonie, New York Public Library, Muzeum Narodowego w Warszawie i Wrocławiu, Muzeum Sztuki w Łodzi, Bibliotece Narodowej w Warszawie i wielu kolekcjach prywatnych na całym świecie. Oprócz fotografii od wielu lat uprawia dziennikarstwo, jest autorem kilkuset artykułów i reportaży publikowanych w Ameryce i Polsce.

Wstęp wolny za zaproszeniami, które można odebrać w kasie kina w dniu projekcji. Ilość miejsc ograniczona.

fot. Czesław Czapliński

źródło: MCSW „Elektrownia” w Radomiu