Archiwum kategorii: Wywiad

Anatol MODzELewski – bo we mnie jest flow

Anatol Modzelewski to niezwykły radomianin, którego w świecie modelingu nie trzeba przedstawiać. Od kilku lat bryluje na wybiegach niemalże we wszystkich zakątkach świata, zachwycając swoją nietypową urodą

Przygoda Anatola z modelingiem zaczęła się szampańsko, bo w jednym z warszawskich klubów w 2011 roku. Podczas imprezy zauważył młodego radomianina właściciel agencji Panda Models. Rok później Anatol Modzelewski pojawiał się na wybiegach w Anglii, Hiszpanii i Francji, zostając „jednym z najlepiej zapowiadających się modeli sezonu”. I nic dziwnego, bo oryginalna uroda Anatola, zwłaszcza jego orli nos, oraz tajemnicze spojrzenie, tworzą hipnotyzującą całość.

Sam wygląd jednak nie wystarczy, by być dobrym modelem, stwierdził Anatol Modzelewski. Ważna jest energia, którą ma się w sobie, oraz umiejętność współpracy z fotografami i przede wszystkim inicjatywa. Warto podkreślić, że sesja zdjęciowa to nie jedynie blask fleszy. Tutaj ważna jest „chemia” pomiędzy modelem a fotografem.

Robiąc jeden z filmów kamerzysta powiedział do mnie, że bardzo się cieszy, ze nie musi mi mówić co mam robić, ponieważ widzi, że ma takie dobre flow, dobrą chemię z kamerą.

Do tej pory Anatol Modzelewski współpracował z takim markami jak Lanvin, Maison Martin Margiela, Neil Barrett, Siki Im, czy General. Brał również udział w programie Top Models, jako patron uczestników wybranych drogą castingu. Jego zadaniem było pomaganie nowicjuszom zapoznać się z tajnikami pracy w modelingu.

Jest mnóstwo ludzi, którzy tak naprawdę mogą pracować jako model, ale nie wierzą w siebie. Ja też w siebie nie wierzyłem kiedyś. Swoją karierę mogłem zacząć wcześniej, ale przez swoją bliznę na nosie myślałem, że się nie nadaje do tego zawodu, a mój agent zrobił z tego atut.

Dziś Anatol Modzelewski jest pewny swoich umiejętności, walorów i wie czego chce. Marzy o udziale w kampaniach takich marek jak Gucci, Prada, czy Chanel. W najbliższym czasie planuje również zmienić swoje warunki, kładąc nacisk na umięśnienie ciała.

Chciałbym też zająć się sobą i swoim rozwojem. Najważniejsze jest, żebym miał dużo pracy i żeby się dobrze działo. Chciałbym też z nowym wizerunkiem podbijać rynki mody. To jest mój plan na najbliższy czas.

 

Fot. Tyszkiewicz & Nogal photographers, models.com, papilot.pl

Jan, człowiek, który rzeźbi wieczność

Będąc w Chochołowie na Podhalu nie można zapomnieć odwiedzić pracowni rzeźbiarskiej Jana Ziędera

Klimat jaki tam zastaniemy i prawdziwą ludzką życzliwość, którą otula nas od samego progu za pośrednictwem serdecznego wzroku gospodarza, na długo pozostanie w naszej pamięci.

Jan, człowiek, który rzeźbi wieczność, tak nazwała Go turystka, która przed wielu laty zupełnie przypadkowo trafiła pod stary dach chałupy Śliwów, dziadków artysty ze strony matki. To w tym dawnym domu ponad 40 lat temu zapadła decyzja, że powstanie tu pracownia rzeźbiarska i Historyczna Izba Regionalna.

Jan Zięder to prawdziwy ambasador nie tylko Chochołowa, ale i całego Podhala.

Odwiedziliśmy z mikrofonem Radia Radom.pl miejsce zlokalizowane nie tylko na granicy naszej ojczyzny, ale i światów, realnego i baśniowego.

Zapraszam do wysłuchania tej rozmowy.

Sławomir Ziemnicki

Fot. Małgorzata Pawlak

Sebastian Cybulski u MOC(arza) KULTURY

Aktor, lektor, pedagog i producent. Odwiedził Radio Radom w minioną środę, po spektaklu „Zbrodnia i kara”, który znowu można oglądać w radomskim teatrze. W przedstawieniu Grigorija Lifanova gra Porfirego, wcześniej grał również Raskolnikowa. Od tego zaczęliśmy naszą rozmowę…

Zapraszam do jej wysłuchania,

Tomasz Kądziela

część 1.

https://radioradom.pl/wp-content/uploads/2017/12/sebastianc1.mp3?_=1

część 2.

https://radioradom.pl/wp-content/uploads/2017/12/sebastianc2.mp3?_=2

Amfiteatr – nie tylko budynek, ale i działania kulturalne

Zbliżający się ku końcowi rok 2017 to dobry moment na podsumowanie działalności w radomskich placówkach kultury. Dziś zaglądamy do Miejskiego Ośrodka Kultury Amfiteatr w Radomiu.

Nowe propozycje oraz nowe formuły dobrze już znanych imprez organizowanych przez Amfiteatr, a także pozyskanie dodatkowych pieniędzy np. z budżetu obywatelskiego – to według dyrektora placówki Waldemara Doleckiego największe sukcesy Amfiteatru.

– Dotąd Amfiteatr kojarzył się radomianom jako obiekt, w którym odbywały się duże koncerty. Teraz się zmieniamy jako placówka kultury, zmieniamy się jako ludzie, animatorzy kultury. To nasz pierwszy sukces – mówi Waldemar Dolecki.

Drugi sukces to nowa formuła Dni Radomia oraz nowa impreza Fosa Pełna Kultury.  – Zaproponowaliśmy je w nowym formacie, jako spotkanie familijne. W Fosie Pełnej Kultury pozwoliliśmy mieszkańcom płynąć w nurcie różnych wydarzeń kulturalnych – dodaje dyrektor.

Za trzeci sukces Amfiteatru w mijającym roku Waldemar Dolecki uważa odpowiednie wykorzystanie pieniędzy z Budżetu Obywatelskiego. – Jedna z radomianek zgłosiła projekt „Warsztaty teatralno-literackie dla mieszkańców Radomia”. Udało się powołać trzy teatry, które pracują pełną parą. Jeden z nich miał już swoją premierę. Kolejny pracuje nad premierą, a trzeci teatr familijny pozwala spotykać się rodzinom i bawić w teatr – tłumaczy szef Amfiteatru.

Na 2018 rok Amfiteatr ma nowe, ambitne plany

Miejski Ośrodek Kultury Amfiteatr zaproponuje radomianom dobrze już znane imprezy. Będą też nowości.

– Chcemy utrzymać te przestrzenie, które udało się stworzyć. Mam tu na myśli dawną garderobę gwiazd Pod 13 i Kawiarnię artystyczną. Chcemy też zrobić kolejną odsłonę Fosy Pełnej Kultury. Z niektórymi wydarzeniami fosowymi wyjdziemy w miasto – tłumaczy Waldemar Dolecki, dyrektor Amfiteatru.

Jak zapewnia dyrektor, placówka zostaje otwarta na inne propozycje. Nie chce na 100% zamykać planu imprez, gdyż zdarza się, że w ciągu roku pojawiają się ciekawi artyści czy ciekawe wydarzenia, które warto pokazać mieszkańcom. A dopięty na ostatni guzik plan imprez uniemożliwi wprowadzenie nowości.

Wiele działań odbędzie się też w Kuźni Artystycznej przy ul. Daszyńskiego. – Chcemy tam stworzyć przestrzeń innowacyjną, nową, ciekawą, odpowiadającą potrzebom młodych ludzi – mówi Waldemar Dolecki.

Dyrektor ma również nadzieję, że władze miasta wreszcie uregulują sprawy własnościowe budynku, w którym działa Kuźnia Artystyczna.

Dariusz Wróbel – dzieci mu wierzą

Przegląd Artystów Radomskich zmierza ku końcowi, ale w naszym mieście „studnia artystów” zdaje się nie mieć dna. Przykładem jest Dariusz Wróbel – na co dzień pracownik Miejskiej Biblioteki Publicznej, a poza pracą aktor Teatru Resursa

Dariusz Wróbel od 6 lat gra w amatorskim teatrze, ale jak sam przyznał, jest to przypadek. Sam teatr od zawsze go interesował, od dziecka należał do kółek teatralnych, grał w szkolnych przedstawieniach. To jednak nie wystarczyło, by Dariusz Wróbel poszedł tą drogą po maturze. Dopiero kilka lat temu, gdy przeczytał ogłoszenie w gazecie o formowaniu się teatru amatorskiego dla dorosłych, dało o sobie znać to, co od dawna mu w duszy grało. Tak trafił do Teatru Resursa, w którym jest od samego początku.

Przez 6 lat swojej aktorskiej działalności Dariusz Wróbel zagrał w wielu przedstawieniach i wszystkie jego role są dla niego ważne. Najbardziej jednak pamięta „Koziołka Matołka”, gdzie zagrał tytułowego, głównego bohatera. Paradoksalnie Dariusz Wróbel uważa tę rolę za jedną z najtrudniejszych. Występowanie przed dziećmi, wbrew pozorom nie jest łatwym zadaniem. Najmłodsi odbiorcy są wymagającą publicznością, ponieważ znacznie łatwiej i szybciej niż dorośli, wyczują na scenie fałsz.

Dzieci od razu wyczują udawanie, robienie czegoś na siłę. Wydaje mi się, że w ogóle w aktorstwie, szczególnie dla dzieciaków, nie chodzi o to, by wyszedł na scenę facet i powiedział, że jest Koziołkiem Matołkiem. Ma wyjść Koziołek Matołek. Autentyczny.

Dariuszowi Wróblowi udało się nie raz osiągnąć ten trudny cel, co do dziś wspomina we zruszeniem. W „Czerwonym Kapturku”  został obsadzony w roli wilka, który był bardzo głodny i dlatego polował na małą dziewczynkę. To było inne spojrzenie na tę bajkę, które zmusiło małych widzów do refleksji.

Dzieci się tak tym przejęły, że po spektaklu dziecko przyniosło mi batonika, żebym nie był już głodny.

Gość: Anna Równy

Gościem Mariusza Turczyka w programie WOLNA SOBOTA była Anna Równy nauczyciel, konsultant w zakresie edukacji humanistycznej, medialnej i filmowej w Wydziale MSCDN w Radomiu. Rozmowa dotyczyła m.in. Nauczycielskiego Klubu Filmowego MSCDN, przedpremierowego pokazu filmu „Czuwaj” i spotkania z reżyserem Robertem Glińskim, planów współpracy z MCSW „Elektrownia”.

Robert Stępniewski – chce mi się żyć!

Robert Stępniewski to reżyser i opiekun Teatru Resursa. Skromy i życzliwy, zaprzecza stereotypowemu wizerunkowi dyrektora teatru

Robert Stępniewski zakochał się w teatrze już w szkole podstawowej. Wówczas pierwszy raz w życiu obejrzał spektakl – była to francuska farsa. Przedstawienie zrobiło na małym Robercie Stępniewskim takie wrażenie, że postanowił związać on swoją przyszłość z teatrem.

Chyba wszyscy autorzy, dramatopisarze, opisują że dla nich najważniejszym przedstawieniem jest to, które zobaczyli w dzieciństwie. Sławomir Mrożek wspominał, że najbardziej przeżywał „Koziołka Matołka”.

W Teatrze Resursa Robert Stępniewski głównie reżyseruje. Ten amatorski teatr odnosi wiele sukcesów nie tylko w Radomiu. Przykładam jest monodram Marcina Fortuny, „Audiencja”, który zdobył bardzo wiele nagród. Kolejną zaletą Teatru Resursa jest sam repertuar, często na podstawie scenariuszy radomskich pisarzy. Tutaj warto przywołać choćby przedstawienie pt. „Byłem cztery razy w Amsterdamie”, czy „Wspomnienia z miasta R”, tekst będący adaptacją prozy Grzegorza Bartosa, Marcina Kępy oraz Bernarda Gotfryda.

Robert Stępniewski to nie tylko reżyser. Zdarza mu się mu się również grać, nawet główne role m. in. w „Szefie wszystkich szefów”, czy w przedstawieniu „Kochanie, jutro zaczniemy od nowa”.  A czy łączy jedno z drugim?

Nie lubię grać, kiedy reżyseruję. Tylko najlepsi aktorzy potrafią siebie oglądać grając na scenie. To jest wyjątkowa umiejętność i ja od tego uciekam.

A szkoda, bo Robert Stępniewski jest wszechstronnie uzdolniony. Ponadto posiada pogodną osobowość i pozytywne nastawienie do świata i ludzi. Jak sam przyznał z uśmiechem: „codziennie budzę się i chce mi się pracować i żyć”. Jednie czego brakuje Robertowi Stępniewskiemu, to tak jak u większości radomskich artystów wiary w to, że to co robią, jest wyjątkowe.

 

Marcin Fortuna – chciałbym się sklonować

Marcin Fortuna jest muzykiem i aktorem odnoszącym sukcesy nie tylko w Radomiu, ale i w Polsce. Sam jednak jest zbyt skromny, by nazywać siebie artystą. Na co dzień grafik komputerowy, poza pracą gitarzysta elektoropunowego  zespołu „Sordina Trąb Yerycha”  oraz reżyser i aktor Teatru Resursa

Marcin Fortuna grał w wielu przedstawieniach, jednak na szczególną uwagę zasługuje monodram „Audiencja”. Monodram, czyli przedstawienie jednego aktora, to bardzo trudna forma teatralna. Wielu zawodowych aktorów nie radzi sobie z monodramami, a nawet się na nie nie decyduje. Marcin Fortuna odważył się sięgnąć po tekst dramaturga Bogusława Schaeffera, który sam wyreżyserował i odegrał, m. in. przed prof. Jerzym Stuhrem i prof. Janem Peszkiem. Od prof. Peszka Marcin Fortuna dostał specjalną nagrodę zatytułowaną „Od aktora Schaefferowskiego dla nowego aktora Schaefferowskiego”. Kolejnym wyróżnieniem była Nagroda Publiczności, którą Fortuna dostał na festiwalu w Szamocinie.

To spotkanie bezpośrednie i możliwość zagrania dla Pana Jana była już fantastyczną nagrodą, tym bardziej że obok pana Jana siedział jego syn Błażej, który stwierdził że on jeszcze nie odważył  żeby zagrać cokolwiek z repertuaru Schaeffera.

Marcin Fortuna jest również kompozytorem w muzycznym duecie „Sordina Trąb Yerycha.” W zespole gra także na gitarze tworząc oprawę dla tekstów autora i wokalisty grupy. Jest to bardzo ciekawy projekt, charakteryzujący się punkowym brzmieniem. Duet koncertuje i choć muzyka, którą proponuje, nie jest komercyjna, zespół ma swoich fantów.

Dorobek artystyczny Marcina Fortuny jest imponujący i przede wszystkim nietypowy. Ścieżka, po której kroczy ten aktor-amator jest nieoczywista. W teatrze szuka rzeczy innych, offowych. W muzyce również. Ten oryginalny radomianin, mimo sukcesów, jest skromny, wręcz wycofany. Tajemnicza aura, którą wokół siebie roztacza, jest jednak potwierdzeniem na to jak wiele dźwięków mu w duszy gra i jak wiele myśli kłębi się w jego głowie. Jedno jest pewne, Marcin Fortuna, na pewno nas jeszcze zaskoczy, o ile starczy mu na wszystko czasu.

Marcin Fortuna jest człowiekiem, który ma coraz mniej czasu i coraz więcej pomysłów. Kiedyś pomyślałem sobie, że chciałbym się sklonować, wtedy jeden Marcin mógłby zająć się pracą, drugi rodziną, trzeci teatrem, a czwarty muzyką.

Monodram Marcina Fortuny „Audiencja” odbędzie w ramach VI obchodów urodzin Teatru Resursy w sobotę 2 grudnia o godz. 18:00, wstęp wolny.

Koncert „Sordina Trąb Yerycha” w Radomiu zaplanowany jest na styczeń 2018 r.

Grzegorz Bartos – jestem undergroundowym radomiakiem

Czas zmienia ludzi, ale nie Grzegorza Bartosa, radomskiego pisarza. Jego twórczość także pozostaje nietknięta przez ząb czasu. Dowodem na to jest opowiadanie Bartosa ukazane w antologii „Powroty. Radom”. Tekst emanuje beztroską młodzieńca z lat 90. Beztroską, za którą wszyscy tęsknimy

Grzegorz Bartos zadebiutował powieścią obyczajową pt. „Czapki z głów”, którą sam autor bardzo ciepło wspomina. Jak sam stwierdził, pisząc ją świetnie się przy tym bawił, ponieważ niczym się nie przejmował. W tym samym roku co „Czapki z głów” ukazali się „Anarchiści”. Bartos brał również udział w antologii pisarzy punkowych. Powieści, które wyszły spod pióra pisarza to „Rozdział zamknięty” oraz „Cukiereczek”, kryminał rozgrywający się na radomskich Plantach.

Grzegorz Bartos nie postrzega samego siebie w kontekście innych pisarzy. Od wielu lat uprawia swoją literaturę i stara się nie oglądać na nikogo. Gdy debiutował wówczas w Radomiu poza jedną pisarką, nikt w naszym mieście nie wydawał, bo nie miał takiej ambicji. A co odróżnia Bartosa od innych literatów z naszego miasta?

W porównaniu z pisarzami radomskimi, którzy publikują i których znam, jestem najbardziej undergroundowy cały czas.

Pisarstwo to ciężki kawałek chleba. Niewielu radomskich literatów jest w stanie utrzymać się z samego pisania. Grzegorz Bartos stara się już tym nie przejmować.

Zależy mi żeby pisać to, co chcę. Staram się żeby moje książki przede wszystkim odpowiadały mnie. Nie muszę nikomu schlebiać, nie muszę trafiać w modę, jakiś gatunek, który akurat jest na topie.

Kamil Woźniak – Artysta/Gladiator

Przegląd Artystów Radomskich to także szansa do dyskusji z ciekawymi osobami. Tym razem przez szkło powiększające patrzymy na portret Kamila Woźniaka, aktora i regionalnego patriotę

Kamil Woźniak jest absolwentem Państwowej Wyższej Szkoły Teatralne w Krakowie. Przez 8 lat związany z Teatrem im. Jana Kochanowskiego w Radomiu. Obecnie wolny strzelec z wyboru. Grał w wielu sztukach, a także w filmach. Praca aktora daje możliwość realizowania się w różnych dziedzinach, nie tylko w teatrze, mówił Kamil Woźniak.

A jaka jest różnica między aktorstwem teatralnym a filmowym? Jak stwierdził Kamil Woźniak, obydwa aktorstwa wymagają skupienia i koncentracji. Jednak sam sposób pracy jest zupełnie inny. W teatrze aktorzy mają dużo czasu oraz możliwość skupienia się na roli. Próby do spektaklu trwają ok. 3 miesięcy i odbywają się 5-6 razy w tygodniu.

Na planie filmowym wszystko dzieje się bardzo szybko. Aktorzy mają zaledwie kilka minut, by pokazać się z jak najlepszej strony i stworzyć postać. Jednak niezależnie, czy rzecz dzieje się w teatrze czy na planie filmowym, aktor musi czekać. Jak podsumował Kamil Woźniak, aktorstwo to czekanie: na zdjęcia, wejście na scenę, na otrzymanie roli.

Kamil Woźniak to nie tylko aktor. Jest miłośnikiem dawnych Kresów Wschodnich Rzeczypospolitej. Projekty, w których bierze udział mają na celu propagowanie tych zapomnianych przez Polaków terenów. Przekazanie wiedzy o dawnych Kresach młodym ludziom Kamil Woźniak traktuje jako swoją misję.