Archiwa tagu: książka na weekend

Książka na weekend – Filip Springer – Księga zachwytów

Sky Tower, Pałac Kultury i Nauki, dworzec tramwajowy w Łodzi, wiejska świetlica w Rakowni, to tylko niektóre obiekty architektoniczne, które opisuje Filip Springer w „Księdze zachwytów”.

W dzisiejszej audycji Książka na weekend w Radiu Radom, Anna Skubisz-Szymanowska, dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej w Radomiu zachęca do przeczytania książki Filipa Springera – „Księga zachwytów”.

Książka zastała wydana w marcu 2016 roku przez wydawnictwo Agora.

– Tym razem Filip Springer przygotował przewodnik po tym, co w Polsce piękne, znaczące, koszmarne, monumentalne i widowiskowe. Przejechał Polskę a teraz my, podążając jego śladem, możemy spojrzeć na nowo na gmachy, które zachwycają lub straszą. Ale ta książka jest czymś więcej niż przewodnikiem po polskiej ziemi – mówi Anna Skubisz-Szymanowska.

https://radioradom.pl/wp-content/uploads/2017/11/ksiega-zachwytow.mp3?_=1

Oczami Springera możemy zobaczyć gmachy, które zachwycają lub straszą swym wyglądem. Autor pokazał nam co w Polsce piękne, znaczące, koszmarne, monumentalne i widowiskowe. Pokazał budynki, które powstały po 1945 roku.
„Księga zachwytów” to również opowieść o polskiej historii, historii polskiego gustu, myślenia o przestrzeni, o tym co ładne, i tym, co użyteczne zapisanej w kamieniu, szkle, betonie i aluminium.

Czytając ten przewodnik, należy pamiętać słowa duńskiego architekta Steena Eilera Rasmussena, że „budynki należy poznawać czynnie”, i po lekturze najlepiej wyjdźcie z domu i spotkajcie się z nimi osobiście.

W naszym kraju buduje się sporo pięknych brył i nie brakuje także nowych architektonicznych cudów.

         

W „Księdze zachwytów” Filip Springer spisał historie świetnie odrestaurowanych budowli z XIX wieku, zadziwiająco rozplanowanych osiedli powstałych na przełomie lat 60. i 70. i zupełnie nowoczesnych konstrukcji, których nienachalna konstrukcja dopiero po chwili wprawia obserwatora w zachwyt. Kościoły, dworce, pętle przesiadkowe, biurowce, domy handlowe i muzea – każda budowla może być piękna, ale i praktyczna. Nie brakuje też rozczarowań, z których naukę czerpać powinni rządzący miastami i je projektujący.

O autorze:

Flip Springer urodził się w 1982 roku. Reporter i fotograf. Zadebiutował bestsellerową książką „Miedzianka. Historia znikania”, która w 2011 roku znalazła się w finale Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego w kategorii reportaż literacki.
W świat architektury wprowadzał czytelników w swoich kolejnych książkach: „Źle urodzone. Reportaże o architekturze PRL-u” czy „Wanna z kolumnadą. Reportaże o polskiej przestrzeni”. „13 pięter” – jego czwarta książka ukazała się w 2015 roku.

Książka na weekend – L. Bray – Wróżbiarze

Nowy Jork, lata dwudzieste. Tancerki rewiowe, chłopczyce, jazz i dżin. Do tego rytualne morderstwa, młodzi ludzie z magicznymi zdolnościami… To wszystko w dzisiejszej Książce na weekend w Radiu Radom.

Wraz z Małgorzatą Alberską i Oliwią Kijak rozmawiamy o książce Wróżbiarze napisanej przez Libbę Bray.

Powieść została wydana w listopadzie 2012 roku przez wydawnictwo Mag.

O książce Wróżbiarze:

Evie O’Neill nigdy nie pasowała do małego miasteczka w stanie Ohio, a kiedy wywołuje kolejny skandal, rodzice wysyłają ją do wielkiego miasta, by zamieszkała z wujem. Dla dziewczyny to nie wygnanie, a spełnienie marzeń – szansa, by pokazać, że jest nowoczesna do szpiku kości i niewiarygodnie odważna. Ale Nowy Jork to nie tylko jazz i rewia. Ma swoją mroczną stronę. W mieście giną młodzi ludzie. To nie są zbrodnie w afekcie. Są okrutne. Starannie zaplanowane. I niepokojąco podobne do ilustracji z zapomnianej księgi. A nowojorska policja nie potrafi samodzielnie rozwiązać tej sprawy.

Evie nie uciekała jedynie przed ograniczeniami życia w Ohio, lecz również przed świadomością, czego może dokonać. Ma tajemnicę. Niezwykłą moc, która mogłaby pomóc w złapaniu zabójcy – o ile on nie dopadnie jej wcześniej.

 

Pozytywne recenzje, piękna okładka, ciekawe streszczenie na okładce zrobiły swoje – z wielką chęcią po nią sięgnęłam. Zapowiadało się świetnie, jednak nie do końca wszystko było takie cudne.. Ale po kolei…

Libba Bray miała ciekawy pomysł na temat książki. Umiejętnie opisuje kolejne zdarzenia. Świetnie przedstawiła Nowy Jork z lat dwudziestych. Pokazała „od środka” życie ludzi pracujących w klubach, tańczących w rewiach. Piękne, kolorowe błyszczące stroje często skrywały ludzkie dramaty, pogoń za karierą, miłością, samotność, odrzucenie oraz stosunek białych do czarnoskórych.

Ciekawe było również pokazanie elementów religijnych, rytuałów.

Autorka wprowadziła do powieści wiele postaci. Praktycznie o każdej z nich jest jeden rozdział. Opisy są jak dla mnie nieco za długie. Można to było skrócić, napisać zwięźlej.

Książka liczy ponad 600 stron, ale dla mnie na dobre zaczęła się po 400 stronie. Ogólnie czyta się ją bardzo dobrze, szybko przekręca się kolejne kartki.

Główna bohaterka – Evie – jest kapryśna, niekonsekwentna w swoich postanowieniach, odrzuca konwenanse, momentami zachowuje się jak rozkapryszona panienka, która zostaje „spuszczona z rodzicielskiej smyczy” i robi co chce. Gdyż wuj, do którego rodzice ją wysłali, praktycznie się nią nie zajmuje. Dzięki temu Evie chodzi gdzie chce, robi co chce, pije ile chce… I wcale się przy tym nie oszczędza.

Dziewczyna ma niezwykły dar, który moim zdaniem jest dla niej ciężarem. Nie stara się zrozumieć skąd i dlaczego go ma oraz do czego można go użyć.
Chociaż w pewnym momencie wykorzystuje go by pomóc rozwiązać zagadkowe, rytualne morderstwa.

Wróżbiarze nieco mnie rozczarowali. Czytając o kolejnych postaciach mających tajemne moce myślałam, że pod koniec one wspólnie coś zrobią. Jednak przedstawione zakończenie jest nijakie… Mam ogromny niedosyt po nim… Wiele spraw, które miały miejsce po drodze nie zostało wyjaśnionych, zostało wiele niedomówień.

Być może to był celowy zabieg autorki, bo może wyjaśniła to w kolejnej części. Na razie nie mam szansy się o tym przekonać, gdyż II część do tej pory nie została przetłumaczona na język polski.

Podsumowując – polecam przeczytanie tej książki. Jednak nie spodziewajcie się po niej „fajerwerków”.

Książka na weekend – Z. Kruszyński – Kurator

Kurator – Zbigniewa Kruszyńskiego to kolejna powieść, którą polecamy w audycji Książka na weekend w Radiu Radom. Powieść dostała Nagrodę Literacką Miasta Radomia w 2015 roku.

Książka została wydana przez wydawnictwo W.A.B w serii Archipelagi w marcu 2014 roku.

Dziś Książkę na weekend poleca nasz gość – Adrian Szary, radomski pisarz, poeta, nauczyciel języka polskiego.

https://radioradom.pl/wp-content/uploads/2017/11/kurator.mp3?_=2

 

Kurator Zbigniewa Kruszyńskiego to historia 50-letniego mężczyzny, dość zamożnego i kulturalnego, który cierpi na samotność i zaczyna interesować się tzw. sponsoringiem.
Na portalach internetowych wyszukuje kobiety, z którymi uprawia seks, wyjeżdża na wycieczki, kupuje im prezenty. Można powiedzieć, że zmienia kobiety jak rękawiczki.

To co pokazane jest na poszczególnych portalach, momentami przyprawia o zgrozę. Żadnych zasad czy hamulców. Liczy się tylko KASA!. Nie liczą się poszanowanie drugiego człowieka, potrzeby fizyczne, potrzeba bliższych uczuć. Tu wszystko jest uproszczone i sprowadzone do tematu pieniędzy.

Pisarz porusza tu też głębsze tematy, jak choćby samotność, chęć bliskości a z drugiej strony pokazuj człowieka, który chce korzystać z dobrodziejstw jakie niosą ze sobą związki. Jednak sam nie chce wchodzić w bliższe relacje.

Dopiero po kilku raczej nieudanych przygodach nawiązuje kontakt z licealistką Martą. Jak się okazuje, dla niej pieniądze nie są najważniejsze. Spędzają ze sobą coraz więcej czasu, bohater zaczyna odgrywać rolę mentora i ojca (sam nie ma dzieci) i trochę się w tym zatraca.

„Wpuszcza” Martę do swojego świata, często wyjeżdżają razem do domku w górach. A kiedy się okazuje, że dziewczyna jest w ciąży, chce wziąć dziecko na siebie, mimo iż to nie on jest jego ojcem. Ostatecznie zabiera ją do Holandii, gdzie dziewczyna pozbywa się kłopotu…

Kurator nie przypadł mi do gustu. Przyznaję, że temat jest świetny. Niestety to kolejna książka, w której świetny temat główny jest jej atutem. Wykonanie – kiepskie. Bardzo nie podoba mi się styl Zbigniewa Kruszyńskiego. Wszystko pisane ciągiem, bardzo długie zdania. Brak akapitów czy dialogów.

I te wtrącenia-opowieści dotyczące przeszłości. Chwilami nie mogłam się połapać o co chodzi w tej książce.

Zastanawiałam się również jaki cel przyświecał pisarzowi podczas pisania tej książki? Jaki był sens jej wydania? I co widziało w niej jury, które przyznało jej Radomską Nagrodę Literacką?

Książka na weekend – R. Gong – 666 do mroku

Potwór Radomozaur pokonany przez profesora pijaka…  Tak w dużym skrócie można powiedzieć o czym jest książka Roberta Gonga – 666 do mroku.

Powieść wydana przez wydawnictwo ALFA-ZET 7 w 2014 roku.

Z okładki książki…

Powieść science-fiction, doskonała baśń, czarna groteska czy też po prostu humoreska? Bez względu na to, do jakiego gatunku literackiego ją zaliczymy, jasno pokazuje nam, jak w chwilach, kiedy chodzi o nasze życie, bardzo szybko przełamujemy własne uprzedzenia i stereotypy. Jesteśmy gotowi złamać wszelkie własne zasady, którym od lat hołdujemy, aby oddać własną przyszłość w ręce człowieka na co dzień godnego pogardy. Wprost nienawidzimy go, przeklinamy, a widząc na ulicy po wyjściu z kościoła, w myślach opluwamy.

W książce tej sprawdzają się powszechnie znane nam dwa bardzo stare powiedzenia: przysłowie „tonący brzytwy się chwyta” i doktryna Machiavellego „cel uświęca środki”. Nawet najwięksi „Panowie” tego świata w obliczu zagrożenia są w stanie znosić impertynencję, grubiaństwo, bezczelność, aby tylko ratować swoje komfortowe życie.

 

Akcja książki przede wszystkim rozgrywa się w Radomiu. Dzień jak co dzień, jednak na jedną z ulic Radomia coś spada. Prawdopodobnie jest to meteoryt, jednak jest inny niż te nam znane. Spada blisko kościoła garnizonowego. Wypełza z niego niewielka żmija, która chowa się w dziurze… Gdy naukowcy próbują dowiedzieć się co to za materia spadła na Radom, ze szpitala w Krychnowicach, po kuracji odwykowej wraca Józef, profesor Józef. Idzie do swoich kolegów od kieliszka. Kiedy wreszcie postanawia wrócić do domu na swojej drodze spotyka dziwnego węża, który zaraz zmienia się w byka, a następnie w dziwne zwierzę, które jednym tchnieniem morduje wszystkich oprócz Józefa. Do tego tylko nad miastem roztacza dziwną mgłę.

Józef dochodzi do wniosku, że nie powinno się łączyć leków z alkoholem.

Ale czy na pewno są to tylko halucynacje? Dlaczego prezydent Polski spotyka się z głowami tak potężnych państw jak Stany Zjednoczone i Rosja? Dlaczego miasto zostaje odizolowane od reszty kraju? Dlaczego alkoholik zostaje wystawiony by pokonać potwora?

Jeśli sięgniecie po książkę 666 do mroku poznacie odpowiedzi na te pytania.

Po pierwszych kilkunastu przeczytanych stronach stwierdziłam, że to kolejna książka ze świetnym pomysłem na temat przewodni. Jednak z każdą przeczytaną stroną zastanawiałam się co to ma być??? Po raz kolejny okazało się, że pomysł świetny, ale kiepsko zrealizowany. Mam wrażenie, że książka była pisana na szybko, żeby tylko coś powstało…

Owszem powieść napisana jest prostym językiem, dobrze się ją czyta, ma sporo dialogów. Szybko przewraca się kolejne strony… Ale to chyba tyle dobrego co mogę powiedzieć na jej temat. Z każdą przeczytaną stroną twierdziłam, że to jakiś niesmaczny żart. Momentami powieść jest groteskowa, śmieszna i nierealna, ale często jest zbyt wulgarna. Główny bohater, choć człowiek bardzo wykształcony i mądry, zostaje sprowadzony do roli alkoholika. Człowieka, który upadł na dno i już się nie może podnieść.

Powieść pokazuje, jak łatwo dać się skusić pokusom, jak łatwo upaść.

Pod zasłoną alkoholizmu, autor ukazuje nam kilka ważnych spraw. W tym ostrzega nas przed złem i zagładą, którą sami sobie niesiemy. Sprawia, że przez chwilę zastanowimy się nad losem ludzkości, uczuciami…

Intrygujący tytuł powieści skusił mnie, żeby po nią sięgnąć. Ale czy Wy też to zrobicie? Wybór pozostawiam Wam.

Ja już wiem, że nie sięgnę po kolejną książkę tego autora. Po przeczytaniu 666 do mroku jestem rozczarowana i nieco zniesmaczona…

Książka na weekend – L. Kołakowski Ośmiornica

Dziś w audycji Książka na weekend w RadiuRadom.pl Adrian Szary poleca książkę/bajkę Leszka Kołakowskiego – Ośmiornica.

Dlaczego chciała się wydostać ze snu i czy jej się udało? Tego dowiecie się z bajki Ośmiornica Leszka Kołakowskiego.
Książka została wydana przez Radomskie Towarzystwo Naukowe.

https://radioradom.pl/wp-content/uploads/2017/10/osmiornica.mp3?_=3

Ośmiornica to niedokończona bajka autorstwa radomskiego filozofa, pisarza – Leszka Kołakowskiego. Żona Tamara i córka Agnieszka natrafiły na niedokończony rękopis przy porządkowaniu papierów Leszka Kołakowskiego.

Bajka prawdopodobnie pochodzi z wczesnych lat 60. minionego wieku. Nie wiadomo, dlaczego autor jej nie skończył.

Jednak bajka ma zakończenie. Rodzina zmarłego profesora wspólnie z Resursą Obywatelską ogłosiła konkurs dla uczniów radomskich gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych na najlepsze zakończenie „Ośmiornicy”.

             

Był też konkurs na projekt okładki książki. Jako najlepsze zakończenie uznano pracę Pauliny Krajewskiej. Zaś najlepszy projekt okładki przedstawiła Katarzyna Krzyszkowska.

Bajka z nagrodzonym zakończeniem została zaprezentowana w trakcie festiwalu filozoficznego Okna przez aktorów Teatru Poszukiwań z Resursy.

Książka na weekend – Strach, duszki i wietrznice…

Zapraszam do wysłuchania kolejnej audycji Książka na weekend w Radiu Radom.pl. Dziś Marta Trojanowska z działu promocji Miejskiej Biblioteki Publicznej w Radomiu poleca kolejne książki dla dzieci. Kolejne, w których oswajamy się ze strachami czy potworkami.

Pierwszą z nich napisała Małgorzata Strzałkowska. Są to „Wiersze, że aż strach!”. Tomik został wydany w 2012 roku przez Wydawnictwo Media Rodzina.

Małgorzata Strzałkowka ma na swoim koncie kilka książeczek z wierszami dla dzieci. Niektóre z nich ilustrowała sama – ciekawymi, niebanalnymi kolażami.
Ciekawe i niebanalne są również jej wiersze, skrzące się od igraszek słownych i dowcipnych skojarzeń. Wiersze, że aż strach!, mówią o strachu.

Dzieci lubią być straszone, szczególnie gdy łączy się to z dobrą zabawą i niczym nie grozi. Lubią też obłaskawiać strach. Może im w tym pomóc książka Małgorzaty Strzałkowskiej mająca przy okazji zapewniania rozrywki – funkcję terapeutyczną.

Wiersze, że aż strach! Małgorzaty Strzałkowskiej zdobyły w 2003 r. Nagrodę Literacką im. Kornela Makuszyńskiego (statuetkę Koziołka Matołka) przyznawaną przez fundację Książka dla Dziecka oraz otrzymały nominację w konkursie IX Wrocławskich Promocji Dobrych Książek.

 

Kolejna propozycja to książka „Duszki, stworki i potworki” Doroty Gellner. Książka została wydana w 2008 roku przez wydawnictwo Wilga.

Dorota Gellner, to autorka wielu książek dla dzieci, słuchowisk radiowych, programów telewizyjnych i tekstów piosenek. W książce „Duszki, stworki i potworki” poznajcie wszystkie najdziwniejsze i najzabawniejsze duchy, stworki i potworki. Te pełne humoru, zabaw słownych, ciekawe i nietypowe teksty przypadną do gustu każdemu.

 

Ostatnią propozycją jest książka „Paskudki słowiańskie” napisana przez Magdalenę Mrozińską i Marię Dek. Została wydana w listopadzie 2013 roku przez wydawnictwo Myślanki.

Wyruszamy na wyprawę w świat wierzeń naszych przodków – Słowian. Wyobraźmy sobie, że to Płanetnicy w podniebnej krainie produkują chmury i że wiatr budzi się wraz z tańcem Wietrznicy. Czemu nie spróbować dogonić Jaroszka, pędzącego przez błotniste pola? Może wypatrzymy przy okazji w trawie małego jak naparstek Świecka…

Książka „Paskudki słowiańskie” inspirowana jest naszą rodzimą mitologią. W wierszowanych tekstach występują różnorodne postaci – straszydełka, skrzaty, strachy, zjawy – zaczerpnięte ze staropolskich podań. Przedstawione „paskudki”, zachowując istotę swojego charakteru, zostały przedstawione w przewrotny i humorystyczny sposób, tak aby wzbudzały sympatię dzieci, a nie strach.

Książka na weekend – Jerzy Bralczyk – 500 zdań polskich

„Daj, ać ja pobruszę…”, „Polak potrafi”, „No to frugo”, „Za czym kolejka ta stoi” – to niektóre zdania, które opisał w swojej książce prof. Jerzy Bralczyk

Dziś w audycji Książka na weekend w Radiu Radom Adrian Szary, radomski poeta i pisarz, poleca książkę 500 zdań polskich, którą napisał prof. Jerzy Bralczyk.

Książka wydana w maju 2015 roku przez wydawnictwo Agora SA.

https://radioradom.pl/wp-content/uploads/2017/10/500bralczyk.mp3?_=4

Jerzy Bralczyk, najbardziej błyskotliwy specjalista od polszczyzny o pięćsetce najbłyskotliwszych, najniezwyklejszych, najważniejszych polskich zdań.

Jerzy Bralczyk nie tylko zebrał zdania, które najsilniej istnieją w świadomości Polaków, ale też z ich pomocą stworzył niezwykłą opowieść o polskiej mentalności, która odbija się w tym, jak mówimy na co dzień i od święta.

Są tu literackie cytaty (z Mickiewicza, Sienkiewicza, Słowackiego, Wyspiańskiego, Konopnickiej, Tuwima, Kofty, Osieckiej i Młynarskiego), zdania wielkich Polaków (od Jagiełły i „Mieczów ci u nas dostatek…” do „Czuj się odwołany” Wałęsy), codzienne powiedzenia, zawołania kibiców i reklamowe hasła, które zrobiły zawrotną karierę w języku potocznym.

Każde z nich opatrzone brawurowym, ale też wnikliwym komentarzem opowiadającym o genezie i zmiennych losach najsłynniejszych polskich zdań.

W książce 500 zdań polskich Jerzy Bralczyk opisał m.in. zdania:

Bo to zła kobieta była,

A świstak siedzi i zawija je w te sreberka,

Jestem za, a nawet przeciw,

Momenty były?,

Przychodzi baba do lekarza,

Wisła pany,

Za czym kolejka ta stoi,

Śpiewać każdy może,

Polak potrafi,

Życie jest nowelą….

Jak napisał prof. Jan Miodek – 500 zdań polskich to „lektura dla szukających pogłębionej wiedzy i spragnionych lektury wartościowej a nienużącej.”

Książka na weekend – G. Masterton – Manitou

W dzisiejszej audycji Książka na weekend rozmawiamy o horrorze Grahama Mastertona – Manitou.

Gośćmi audycji były Małgorzata Alberska i Oliwia Kijak. Rozmawiała Małgorzata Pawlak.

Powieść Manitou została wydana przez wydawnictwo Albatros w lipcu 2012 roku. Napisana zaś została w 1975 roku. Manitou to debiut literacki Grahama Mastertona.

Nowy Jork, czasy współczesne. Do świata żywych powraca po trzystu latach duch największego indiańskiego szamana, Misquamacusa, by dokonać zemsty za dusze swoich braci. Odrodzony w ciele młodej dziewczyny, Karen Tandy, próbuje sprowadzić z przeciwnej strony bytu inne demony. W szpitalu na Manhattanie rozpętuje się walka tytanów, która może pochłonąć całą ludzkość. W przerażających okolicznościach giną ludzie. Jasnowidz Harry Erskine z pomocą indiańskiego szamana, Śpiewającej Skały, podejmuje walkę ze starożytną magią i siłami nadprzyrodzonymi.

Zachęcona przez koleżankę sięgnęłam po tę książkę. Zapowiedź na okładce dodatkowo mnie zachęciła. Po przeczytaniu kilku pierwszych stron stwierdziłam, że zapowiada się świetnie. Autor miał ciekawy pomysł, a książka od pierwszych stron trzyma w napięciu i sprawia, że chce się czytać kolejną stronę by się dowiedzieć co będzie dalej.

Zresztą bardzo dobrze się ją czyta, trudno odłożyć na chwilę i daje popracować wyobraźni.

Minusem jest za szybko tocząca się akcja oraz to, że bohaterowie bardzo szybko znajdują rozwiązania na gnębiące ich pytania czy tajemnice. W Manitou to wszystko było takie łatwe. Moim zdaniem postacie nie miały okazji się wykazać. Autor mógł im trochę skomplikować rozwiązywanie zadań.

Podobało mi się połączenie wierzeń Indian ze współczesnym światem. Jest ono dobrze wkomponowane.

To co mi momentami przeszkadzało, to zbyt dokładne opisy danej postaci, która właśnie się pojawiła. Natomiast cieszę się, że opisów w ogóle nie było zbyt dużo.

Czytając kolejne strony stwierdziłam, że jak na horror ta książka nie jest aż tak bardzo straszna. Kolejne demony pojawiające się w powieści nie sprawiły, że byłam przerażona. Szczerze mówiąc bardziej się bałam i byłam przerażona kiedy czytałam kolejne tomy o mieszkańcach Lipowa Katarzyny Puzyńskiej.

Rozczarowanie przyniosło mi samo zakończenie powieści i sposób w jaki został pokonany straszny szaman Misquamacus. Tak naprawdę sposób jego pokonania mnie rozśmieszył.

Zawiedziona byłam faktem, że to nie sprowadzony specjalnie do pomocy szaman Śpiewająca Skała pokonał Misquamacusa a duch pewnego urządzenia elektronicznego. Żeby było ciekawiej, ten „duch” nie zrozumiał języka Śpiewającej Skały, za to zrozumiał Harrego, głównego bohatera…

Ostatecznie polecam do przeczytania tę książkę. Sami się przekonacie czy to aż tak bardzo straszny horror czy zwykła opowieść z kilkoma straszniejszymi wątkami.

W cyklu Manitou ukazały się jeszcze: Zemsta Manitou, Duch zagłady, Wnikający duch, Krew Manitou, Armagedon, Infekcja. Jednak po przeczytaniu pierwszej części mam mieszane uczucia i nie jestem pewna, czy sięgnę po kolejną książkę Grahama Mastertona.

Książka na weekend – Andy Weir – Marsjanin

W tym tygodniu w audycji Książka na weekend w Radiu Radom, Dariusz Wróbel z działu promocji Miejskiej Biblioteki Publicznej w Radomiu poleca powieść, którą napisał Andy Weir – Marsjanin.

Książka została wydana przez wydawnictwo Akurat w 2015 roku.

https://radioradom.pl/wp-content/uploads/2017/09/marsjanin.mp3?_=5

Mark Watney kilka dni temu był jednym z pierwszych ludzi, którzy stanęli na Marsie. Teraz jest pewien, że będzie pierwszym, który tam umrze!

Straszliwa burza piaskowa sprawia, że marsjańska ekspedycja, w której skład wchodzi Mark Watney, musi ratować się ucieczką z Czerwonej Planety. Kiedy ciężko ranny Mark odzyskuje przytomność, stwierdza, że został na Marsie sam w zdewastowanym przez wichurę obozie, z minimalnymi zapasami powietrza i żywności, a na dodatek bez łączności z Ziemią.

Co gorsza, zarówno pozostali członkowie ekspedycji, jak i sztab w Houston uważają go za martwego. Nikt więc nie zorganizuje wyprawy ratunkowej. Zresztą, nawet gdyby wyruszyli po niego niemal natychmiast, dotarliby na Marsa długo po tym, jak zabraknie mu powietrza, wody i żywności.

Czyżby to był koniec? Nic z tego. Mark rozpoczyna heroiczną walkę o przetrwanie, w której równie ważną rolę co naukowa wiedza, zdolności techniczne i pomysłowość odgrywają niezłomna determinacja i umiejętność zachowania dystansu wobec siebie i świata, który nie zawsze gra fair…

Na podstawie książki Marsjanin powstał film wyreżyserowany przez Ridleya Scotta, w którym główną rolę zagrał Matt Damon.

Książka na weekend – K. Mazur – Zaczęło się w Radomiu

Nie masz pojęcia, jakie rzeczy działy się w Radomiu… oj naprawdę nie będziecie mieli pojęcia, jeśli nie przeczytacie książki Konrada Mazura – Zaczęło się w Radomiu.

Tym razem w audycji Książka na weekend w Radiu Radom zapraszamy do wysłuchania rozmowy z Małgorzatą Alberską i Oliwią Kijak. Rozmawiała Małgorzata Pawlak.

 

 

 

 

https://radioradom.pl/wp-content/uploads/2017/08/zaczelo-sie-w-radomiu.mp3?_=6

 

Na okładce książki Zaczęło się w Radomiu czytamy: „A gdyby tak cofnąć się w czasie, to co moglibyśmy zobaczyć? Bojaźliwego Mojrzesza (sic!), piramidy w Radomiu, potępione dusze powstańców styczniowych, alternatywną wersję własnego żywota? A co, gdybyśmy teraz rozejrzeli się dookoła – kogo moglibyśmy dostrzec? Czy przede wszystkim wiedzielibyśmy, kogo widzimy?

Czy zastanawiamy się, kim jest dystyngowany starszy pan, który nas przed chwilą minął, lub kim jest tajemniczy mężczyzna siedzący nieopodal nas w barze? Czy rozważamy, jak różnie mogłyby potoczyć się losy nastoletniego Seby, przedstawiciela młodzieży patriotycznej, gdyby znalazł się w innym możliwym świecie? Czy próbujemy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy to, co nas otacza, jest do bólu zwyczajne, czy też nic nie jest takie, jak się wydaje? A może nie będziemy w stanie nigdy się tego dowiedzieć?”

 

Kiedy zobaczyłam tytuł tej książki od razu pomyślałam, że będzie to książka o radomskich wydarzeniach z czerwca 76’, które obchodzimy pod hasłem „Zaczęło się w Radomiu”. Jednak myliłam się, ona nie ma nic wspólnego z tamtymi wydarzeniami. No, poza jednym małym rozdziałem, w którym i tak jest w dużej mierze fikcją autora.

Na powieść składa się 18 opowiadań. Każde z nich ma swój tytuł. Nie tworzą jednej, wspólnej całości. Praktycznie w każdym z nich jesteśmy w innym miejscu, ba – nawet w innej epoce. I nie wszystko dzieje się w Radomiu.

W wielu miejscach alkohol leje się strumieniami, panuje rozwiązłość seksualna, nawet zahaczająca o seks ze zwierzętami (apostoł Mateusz!). Czytając tę książkę byłam zniesmaczona, oburzona, zirytowana i zastanawiałam się, skąd autor wziął pomysł na takie historie. Niektóre wręcz absurdalne, przerażające a czasem obrzydliwe.

Momentami miałam wrażenie, że niektóre historie nawiązują do wydarzeń z historii Polski. Tak było np. w przypadku rozdziału o Mojrzeszu, który miał wyprowadzić Żydów do Ziemi Obiecanej. Sposób przedstawienia bohatera skojarzył mi się z Lechem Wałęsą i jego skokiem przez płot…

Przejawiał się też wątek homofobii – rozdział o walce Andrzeja. Ciekawe którego Andrzeja?…

Bardzo mi się nie podobało, gdy w przeczytałam, jak wojsko wymordowało mieszkańców Borek i zakopało wszystkich w zalewie na Halinowie (przecież każdy wie, że zalew jest na Borkach!). Jako mieszkanka tej dzielnicy byłam bardzo zniesmaczona.

Kolejny mocny punkt, dla mnie przerażający a momentami nawet obrzydliwy – to rozdział o piwnicy 25 w Delegaturze Urzędu Wojewódzkiego przy ul. Żeromskiego w Radomiu. Opisane wydarzenia (zjadanie powstańców przez pewne „stowarzyszenie”) sprawiały, że krew mroziła mi się w żyłach a włosy stawały dęba. Teraz mijając ten budynek zastanawiam się, jakie on kryje tajemnice? Mam nadzieję, że nie tak przerażające jak te z książki Mazura.

W książce pojawia się też kilka nieścisłości, jeśli chodzi o nazwy niektórych instytucji czy ulic przy których się znajdują.

Czytając Zaczęło się w Radomiu cały czas zastanawiałam się, skąd autor wziął pomysły na opisane historie?… Czy zachęcić Was do jej przeczytania? Osobiście nie polecam tej książki. Mi się nie podobała i niechętnie sięgnę po kolejną autorstwa tego pisarza.

Zachęcam do przeczytania recenzji Zaczęło się w Radomiu autorstwa Małgorzaty Alberskiej.